sobota, 29 marca 2014

Rozdział 5


Kiedy nie masz przy sobie kogoś bliskiego to trudno walczyć o cokolwiek.
Ona jest moim wszystkim. Bez niej nic nie ma sensu.


Oczami Oskara
Położyłem ją prosto obok siebie zacząłem robić masaż serca a następnie sztuczne oddychanie. Minęło chyba już pół godziny a karetki jak nie było tak nie ma. Wiktoria nadal nie oddycha jej serce nie zaczęło ponownie bić
-Nie rób mi tego nie możesz!!!Wiktoria błagam walcz!!! Masz, dla kogo żyć!!! Kocham cię!!! Proszę tylko walcz. Kurwa gdzie jest ta cholerna karetka?!!-Wtedy z góry zbiegł mały chłopczyk, kiedy zobaczył mnie leżącego nad Wiktorią podbiegł do mnie zaczął walić mnie swoimi drobnymi pięściami
-Zostaw moja siostrę zostaw ją!!!- Filip kompletnie o nim zapomniałem.
- Zabierzcie go stąd!-Kuba wziął małego jednak wyrwał się mu i podbiegł do Wiktorii zaczął przytulać się do niej.Następnie przez płacz mówił.
- Wiktoria obudź się on już sobie poszedł. Wiktusiu nie śpij. Proszę cie wstań.Chodźmy stad on tu może wrócić. Siostrzyczko proszę cię wstań wiktoruś….- Kuba złapał małego tym razem mocniej i wyprowadził go z salonu. Ja wróciłem do reanimacje. Ona nadal nie dawała żadnego znaku życia.
-On cie teraz potrzebuje ja też cie potrzebuje. Dziewczyno ruszaj ten swój tyłek i do cholery wracaj do nas!!! Nie pozwolę ci odjeść rozumiesz!!!Kurwa Wiki jesteś silna wiem ze dasz rade- Wtedy stał się cud. Wiktorii wróciły czynności życiowe.- Dziękuje, dziękuje!!! Walcz dalej nie poddawaj się.- W końcu pojawiła się ta karetka. Zabrali ją do szpitala. Pojechałem razem z nią.
Następnego dnia
Całą noc spędziłem w szpitalu czekając na wynik operacji. Już szóstą godzinę znajdowała się na bloku operacyjnym a ja nie miałem pojęcia, co się z nią dzieje. Filipem zajęła się mama Julki.Jest psychologiem wiec mam nadzieje, że odpowiednio się nim zaopiekuje. Wszyscy później dołączyli do mnie. Panowała między nami kompletna cisza. Żadne z nas nie było w stanie nic powiedzieć żadne słowa i tak nie wyraziłyby, co każdy z nas czuł. Nie życzę nikomu takiego uczucia. Najgorsza w tym wszystkim jest bezsilność nie jesteś w stanie pomóc najbliższej ci osobie możesz tylko patrzeć jak umiera jak cię zostawia.  Krążyłem po korytarzu. Nie widziałem, co z sobą zrobić. Nie potrafiłem tak bez czynnie siedzieć i czekać. Ona nie może umrzeć. Nie dopuszczam takiej myśli. Ona przecież musi przeżyć. Jest silna da rade. Nagle z sali wyszedł doktor, który operował Wiktorie. Podbiegłem do niego
-Co z nią?
- A kim pan jest? Ktoś z rodziny?
- Jestem jej chłopakiem. Czy ona yyy… żyje? - Głos drżał mi, mimo że próbowałem mówić spokojnie. Obawiałem się najgorszego. Na swoim ramieniu poczułem czyjąś rękę. Był to Maks przytulając do siebie wciąż płaczącą Julka starał się i mi dodać otuchy.
-Tak żyje jej stan jest niestabilny ta doba będzie decydując. Zapraszam do mojego gabinetu- Na słowa ze Wiktoria nadal jest wśród żywych ulżyło mi. Kamień spadł mi z serca. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. Udaliśmy się za lekarzem do gabinetu
-A, więc kto z was udzielił jej wczoraj pierwszej pomocy?
- To ja. Ale co z nią?
- Uratowałeś jej tym życie. Teraz będziecie musieli wykazać się ogromna cierpliwością. Dziewczyna zapadła w śpiączkę nie wiadomo czy się obudzi. Nie jesteśmy też wstanie określić czy z mózgiem wszystko w porządku. Jest możliwość ze po przebudzeniu będzie sparaliżowana lub straci pamięć Rozważamy wszystkie możliwości.
- Boże ona nie może być sparaliżowana. Przecież ona tak kocha siatkówkę. Ona się załamie jak nie będzie mogła grać- Wiedziałem, że Sandra ma racje. Siatkówka to jej całe życie. Kocha grać. To zawsze dawało jej najwięcej szczęścia.
- A jeśli straci pamięć to nie będzie nic pamiętała?
-Zależy jak wielki będzie uraz. Istnieje też możliwość ze dopiero po pewnym czasie ją odzyska. Na razie jednak nie jestem w stanie nic powiedzieć. Okaże się po wybudzeniu. Zrobimy konieczne badania i wyniki pokażą, co z nią. Teraz będzie potrzebne jej ogromne wsparcie. Ale widzę, że przyjaciół jej nie brakuje. Teraz powiedzcie, co się stało? Niestety jestem zobowiązany wezwać policję na jej ciele zobaczyłem siniaki i zadrapania. Widać, że przed upadkiem z kimś się szarpała.
- To jej ojciec. On ją tak załatwił – Powiedziałem przez zaciśnięte zęby. Krew się we mnie gotowała na samą myśl o tym bydlaku. Najchętniej bym go zabił, ale wiem ze teraz jestem potrzebny Wiktori. Jak powiedział lekarz tak zrobił wezwał policję przesłuchała nas wszystkich. Na szczęście przesłuchanie nie trwało długo szybko mogłem wrócić do szpitala. Na korytarzu policyjnym zauważyłem Filipa. Płakał w ramionach jakieś kobiety. Była to staruszka na oko miała z sześćdziesiąt lat. Gdy mały mnie spostrzegł powiedział coś na ucho staruszce następnie oboje do mnie podeszli.
- Ty pewnie jesteś Oskar. Chciałam ci podziękować że ją uratowałeś -Kobieta od razu wzięła mnie w ramiona. W moich oczach na samą myśl o Wiki pojawiły się łzy. Po chwili  oderwała się ode mnie – Jak mam ci się odwdzięczyć młodzieńcze ?
  - Nie ma, za co pani dziękować i nic od pani nie chce. Mogłem ją uchronić przed w tym wszystkim, ale oczywiście jestem idiotą i tego nie zrobiłem.- Taka była prawda nie czułem się jak bohater czy coś w tym stylu. To, że ona leży w szpitalu to moja winna.- A teraz przepraszam, ale muszę już iść. Trzymaj się mały. Pamiętaj jak coś to zawsze możesz na mnie liczyć. Dowidzenia.
- I tak dziękuje. Nie obwiniaj się. To nie twoja wina. Dowidzenia.
***
Stałem przed wejściem do Sali gdzie leży Wiktoria. Lekarz pozwolił na krótką wizytę. Otworzyłem powoli drzwi. W pokoju panował pół mrok. Ściany były beżowe.Naprzeciwko mnie znajdowało się okno a obok niego łóżko, na którym leżała Wiktoria. Podłączona była do mnóstwa urządzeń i kroplówek. Na jej widok od razu zebrało mi się na płacz. Jej policzki były zapadnięte. Twarz spokojna niewyrażająca żadnych emocji. Na ramionach widniały potężne siniaki. Poszedłem do niej i delikatnie pocałowałem ja w czubek głowy. Następnie usiadłem obok łóżka łapiąc ja za dłoń.
- Cześć poczuciu. Stęskniłem się za tobą.
Wiesz, co księżniczko? Przepraszam cie za wszystko. To moja winna mogłem nie otwierać tych cholernych drzwi. Mogłem uchronić cię przed wszystkim . Wiem jestem debilem. Wiki ja cie tak bardzo przeprasza. Obiecuje ci, że jak się tylko obudzisz to zabiorę cie stad daleko nie pozwolę już nigdy cię skrzywdzić. I nie martw się Filip jest pod dobra opieką. Zaopiekowała się nim wasza babcia. Poznałem ją wydaje się całkiem miła staruszką już wiem, po kim masz takie oczka. Twój ojciec o ile można nazwać tak tego człowieka zapłaci za twoją krzywdę. Nie od pusze bydlakowi.
 Wikuś słoneczko ty moje proszę cie nie zostawiaj mnie tu samego. Bardzo mi jesteś potrzebna.. Przecież to ty nas wszystkich podnosisz na duchu. Potrafisz każdego pocieszyć nawet w tragicznej sytuacji. Po za tym, kto będzie mnie od idiotów kretynów wyzywał? Kto będzie mnie walił w łeb jak zasłudze? Kogo ja będę pilnować na imprezach. Nie ma takiej osoby, która będzie w stanie zastąpić mi ciebie. Nikt nie ma tak cudnego uśmiechu jak ty. Za każdym razem jak słyszę twój uroczy śmiech sam się uśmiecham. Jesteś osobą, z którą mogę porozmawiać o wszystkim. Jedynie ty rozumiesz mnie jak nikt. Przecież to ty jesteś częścią mojego życia. Wiesz nigdy ci tego nie powiedziałem i żałuje, ale ja ….. Ja cie chyba kocham. Tak kocham cię!!! Wiktoria walcz dla mnie dla nas wszystkich. Przecież wiesz ze moje życie bez ciebie będzie bez sensu. Ja nie chce tu być bez ciebie.Chce byś była ze mną w najważniejszych chwilach mojego życia. Chce byś w nim uczestniczyła. Wiktusiu ty moja wracaj …proszę….- Łzy leciały mi strumieniami.  Ta sytuacja zdecydowanie mnie przerosła. Nie umiem siedzieć obok niej i tak po prostu czekać. Czemu to właśnie ją spotkało? To ja wolałbym leżeć tu a nie Ona. Nie zasłużyła na to. Boże proszę nie zabieraj mi jej. Błagam. Zrobię wszystko tylko niech ona do cholery przeżyje niech wróci do nas. Błagam..Usłyszałem otwierające się drzwi od Sali. Odwróciłem się w tamtym kierunku zobaczyłem Julkę.
-Cześć. To może ja nie będę przeszkadzała przyjdę później
- Chodź ona potrzebuje nas wszystkich.
- Oskar mogę cię o coś zapytać?
- Tak
- Czy ty wiedziałeś ….no wiesz o jej problemach rodzinnych?
- Dowiedziałem się wczoraj. Przez przypadek byłem światkiem kłótni jej rodziców . Potem mi wszystko opowiedziała.
-Czemu ona nie powiedziała nam tego wcześniej?
-Bała się . Obawiała się ze odwrócimy się od niej. Nie chciała też litości.
- Ty ją kochasz prawda ?- To pytanie totalnie mnie zaskoczyło. Sam nie wiedziałem co powiedzieć .Tak zależało mi na niej jak na nikim innym. Patrząc w jej oczy, widzę kogoś, z kim chciałabym spędzić życie. Bez niej nic nie jest takie same to ona sprawia ze każda chwila jest wyjątkowa. To z nią mogę pogadać o wszystkim. Ona zawsze mnie cierpliwie słucha i jak trzeba opieprza. Troszczy się o mnie przy niej czuje się ważny .Więc moja odpowiedz brzmi– Tak.- Jak wariat dodałem już w myślach.
Oczami Julki.
Siedziałam w Sali gdzie leżała moja przyjaciółka. Oskar musiał wrócić na chwile do domu, bo jego rodzice zostali wezwani przez policję a on musiał im to wytłumaczyć. Nadal nie potrafię pojąc tego, co sie wydarzyło się. Mam wrażenie ze zaraz się obudzę i znowu wszystko będzie jak dawniej. Wiktoria była, co ja mówię jest dla mnie jak siostra. To ona zawsze ze mną była. Mogłam zawsze u niej znaleźć oparcie. Ona pomagała mi we wszystkim. To dzięki niej jestem z Maksem. Ona sprawiała ze wszyscy staliśmy się jedną wielką rodziną.
- Wiktorio Grzymska jestem na ciebie wściekła. Jak mogłaś mi nie powiedzieć? Przecież wiesz, że bym ci pomogła. Wszyscy byśmy ci pomogli. Jesteś idiotką, że tego nie zrobiłaś. Idiotką, ale moją kochaną. I jak w końcu raczysz się obudzić to tak ci przyłożę, że znów tu wylądujesz. I zamiast tak leżeć i beztrosko spać to wzięłabyś się do roboty. Wiktoria my tu wszyscy na ciebie czekam. I nawet nie waż mi się odejść, bo wtedy obiecuje znajdę cie w tym pikle czy gdziekolwiek będziesz i ponownie cie zabije. Kocham cie ty moja głupoto. – Poczułam ze ktoś mnie obejmuje od tyłu. Od razu rozpoznałam zapach jego perfum. To był Maks. – Długo tu jesteś?
- Nie. Jakąś chwilkę. Jak się trzymasz?
- A jak się mam trzymać leży tu moja przyjaciółka, ja nie chce by ona umarła…
- Już cichutko skarbie. Zobaczysz ten wredny babsztyl jeszcze nam nieźle da w kość. Znasz wiktorie wiesz, jaka ona jest. Nigdy nie odpuszcza. Tak będzie i tym razem.
- Maks ja nie chce jej stracić
- Ej kotek nie stracisz . Musisz być teraz silna. Wszyscy tacy musimy być. Ona na pewno potrzebuje naszego wsparcia w tym wszystkim . Po za tym jak się obudzi na pewno nie będzie chciała patrzeć na twoją zapłakaną buźkę tylko na kochany uśmiech .
***
Siedzieliśmy na nad łóżkiem Wiki. Po pewnym czasie dołączyli do nas Kuba i Sandra no i Oskar. Siedzieliśmy wszyscy w ciszy. Każdy był zatopiony w swoich myślach. Ja siedziałam na kolanach u mojego chłopaka. Sandra obok Kuby. A Oskar przy łóżku ciągle ściskając jej dłoń.Nagle odezwał się Kuba. Wszyscy skierowaliśmy swoje spojrzenia w jego stronę
-Siedzimy tu jak by ona już umarła a do cholery tak nie jest. Weźmy się wszyscy w garść. Wiktoria jest naszą przyjaciółką i dlatego my zamiast płakać tu i użalać się powinniśmy zrobić wszystko by ona chciała tu wrócić. Nie jesteśmy w stanie zrobić wiele ale nawet te drobne rzeczy mogą spowodować że ona nas nie zostawi.

-  Kuba masz rację nie możemy teraz się poddawać przecie ona do nas wróci prędzej czy później .- Mam taką nadzieję dodałam w myśli.
__________________________________________________
Mam nadzieje ze rozdział wam się spodoba :)

środa, 26 marca 2014

Rozdział 4

 Doprowadziłaś mnie do stanu, w którym cholernie ciężko bez Ciebie jest mi funkcjonować

Oczami Oskara
Stałem właśnie w progu do salonu. Wiktoria siedziała nad młodym. Widać że go kocha. Troszczy się o niego jak matka. Podszedłem do niej i usiadłem obok. Ona nawet na mnie nie spojrzała.
-Wiki- Powiedziałem do niej szeptem.
- Tak ?
- Przepraszam za tą sytuację na górze nie powinienem ale myślałem że to ci pomoże.
-Tak wiem że nie chciałeś źle i jak już to ja cie przepraszam.
Wtedy to ona się we mnie wtuliła. To było miłe uczucie . Lubię czuć ją blisko siebie . Wtedy chociaż wiem że nic jej nie jest. Chciałem powiedzieć jej rozmowie z Maksem ale nie miałem serca. Nie chlałem psuć takiej miłej chwili. Po kilku minutach usłyszałem dzwonek do drzwi który powrócił mnie do rzeczywistości. Momentalnie wstałem i udałem się w tamtym kierunku. Rzuciłem tylko krótkie sprawdzę kto to i zaraz wracam. Byłem pewny że to Julka i Maks jednak się myliłem. Gdy otworzyłem drzwi moim oczom ukazała się wściekła twarz Ojca Wiktorii . Nawet nie zauważyłem kiedy wdarł się do środka i zaczął szukać Wiktorii
-Wiem ze tu jesteście !!! Wyłaźcie wracamy gówniarze do domu !!!- Zaczął przeszukiwać każde pomieszczenie. Po pewnym czasie mimo moich prób zatrzymania go udał się do salony.- Tu jesteście! Wstawajcie idziecie ze mną!!!
-My nigdzie nie idziemy na pewno nie z tobą
- Niech pan stąd się wynosi bo zadzwonię po policje!!!!
-Co ty sobie wyobrażasz myślisz ze się przestraszę ? Śmieszny jesteś chłopczyku. Wiktoria do domu !!!
- Nigdzie nie idę !!!- Wtedy niespodziewanie złapał ją za ramiona i zaczął szarpać Filip tak jak kazała mu Wiktoria pobiegł na górę.  Wszystko co miało miejsce później działo się szybko. Dziewczyna dostał w twarz od swojego ojca przez co upadła na ziemie uderzając w miedzy czasie o róg półki kamiennej od kominka.  Ja widząc to rzuciłem się na tego skurwysyna. Zacząłem nawalać go pięściami. Co ten Chuj sobie wyobraża. Ona i tak za dużo wycierpiała. Miałem nad nim przewagę Byłem bardziej wysportowany i zwinny przez co unikałem wszystkich jego ciosów.
** *
Oczami Maksa
Staliśmy już wszyscy pod domem Oskara. To znaczy ja, Julka, Sandra i Kuba. Usłyszeliśmy wrzaski dochodzące z salonu Oskara. Od razu pobiegliśmy w stronę hałasów. Gdy weszliśmy do środka ujrzeliśmy przyjaciele bijącego się z jakimś facetem oraz Grzymską lezącą nieprzytomnie obok kominka. Dziewczyny od razu podbiegły w stronę nieprzytomnej Wiktorii. Ja i Kuba staraliśmy się rozdzielić  bijących się facetów. Jednak to nie było takie proste. Na szczęście po chwili udało nam się ich rozłączyć. Chwila czy tym facetem nie jest Pan Grzymski ?
-Co tu się do cholery dzieje ?!
- Ten gówniar rzucił się na mnie !!! Pozwie cie do sądu zobaczysz !!!
- Milcz skurwysynie. Wypierdalaj z mojego domu!!! – Pierwszy raz widziałem Oskara tak wściekłego. Facet wyrwał się z uścisku Kuby i trzaskając dziwami wyszedł.
***
Oczami Oskara.
Gdy ten chuj wyszedł z mojego domu od razu podbiegłem do leżącej Wiktorii.
- Co on ci zrobił? Wiktoria słyszysz mnie !!! Proszę cię nie zostawiaj nas. Potrzebuje cie. Obudź się Wiki. Kurwa co się gapicie zadzwońcie na pogotowie !!!Wiktoria proszę cię kochanie zostań ze mną. Proszę nie opuszczaj mnie ja ,ja cię potrzebuje. Nie mogę cie stracić. Doprowadziłaś mnie do stanu, w którym cholernie ciężko bez Ciebie jest mi funkcjonować. – Siedziałem nad nieprzytomna dziewczyną . Sprawdziłem jej puls .Nie oddychała. Jej serce nie biło..
_________________________________________________________________________
Rozdział krótki i taki sobie myślałam że wyjdzie lepiej ale cóż.
Postaram się kolejne dodawać już zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami.

piątek, 21 marca 2014

Rozdział 3

Funkcjonuję . To dobre słowo na obecny stan rzeczy . Chodzę, mówię i oddycham, czasami nawet się uśmiechnę .



Oczami Viktori
Wierzyłam własnym oczą. Na środku salonu szarpali się moi rodzice. Kłócili się jak zawsze. Jakoś mnie to nie zdziwiło. Swoim wzrokiem jednak szukałam swojego brata. Zauważyłam go siedzącego w kącie. Ominęłam swoich rodziców i skierowałam się w jego stronę. On tylko podniósł swoje główkę i od razu z płaczem wtulił się we mnie.Na czole zauważyłam dość duże rozcięci.
-Boże, co oni ci zrobili?- Moje ciało od razu oblała fala wściekłości. Czy oni są w ogóle normalni? Przecież on jest jeszcze mały. Odwróciłam się w ich stronę. O dziwo nie wrzeszczeli już na siebie. Nie wytrzymałam wybuchłam-, Co wy kurwa sobie wyobrażacie?!!! Czy wy jesteście normalni? On ma zaledwie siedem lat a wy już marnujecie mu całe Zycie!!!Zobaczcie, co zrobiliście przez was Filip ma rozcięte całe czoło. I obiecuje wam, jeśli będzie mu cos poważnego to was zabije rozumiecie?!! Nienawidzę was!!!Wy nazywacie się naszymi rodzicami?? Nie jesteście nimi!!! Jesteście niczym!!! Wiecie, co??? Najchętniej patrzyła bym jak zdychacie!!! Jak zdychacie cierpiąc jak jeszcze nikt? Uwierzcie mi chce byście zdechli… -Ostatnie słowa przechodziły mi ciężko przez gardło, ale to po prostu czułam. Nagle poczułam na swojej twarzy mocne pieczenie. Złapałam się na prawy policzek.Dostałam w twarz od matki
-Jak ty w ogóle śmiesz tak do nas mówić? To my cie wychowaliśmy!!!Trochę szacunku!!!
-Szacunku? Dla takich ludzi jak wy?? Wiecie, co jesteście żałośni. A ty jak jeszcze raz podniesiesz na mnie rękę uwierz mi nie zawaham się i oddam ci!!!- Powiedziałam przez zaciśnięte zęby miałam ochotę jej przywalić. Jak ja jej nienawidziłam jednak teraz najważniejszy jest Filip muszę iść z nim do jakiegoś lekarza. Ominęłam całkiem mi obcych ludzi i skierowałam się w stronę wyjścia. W progu zobaczyłam Oskara przyglądał się całej tej sytuacji. Jeszcze tego mi brakowało, ale teraz to jest nie ważne. Muszę iść na to pogotowie.
***
Złapałam taksówkę i po piętnastu minutach byłam już na miejscu. W czasie drogi Filip zemdlał. Starłam się go obudzić, ale na Marnę. Wybiegłam z samochodu najszybciej jak mogłam nawet nie zapłaciłam za kurs. Udałam się w stronę recepcjonistki, ta widząc stan mojego braciszka od razu pobiegła do lekarza. Ten niezwlekająca wziął mojego brata na badania niestety nie mogłam z nim iść..Zsunęłam się po ścianie przed wejściem na sale zabiegową. Skuliłam się i zaczęłam płakać..Nagle poczułam czyjeś obejmujące mnie ręce. Podniosłam wzrok i zobaczyłam twarz Oskara.
-To wszystko moją wina. Co jeśli to coś poważnego? To jedyna osoba, która pozostała mi na tym świecie– Zaczęłam szlochać mu w ramiona.
- Już ciii. Wiktoria – Podniósł mój podbródek bym spojrzała w jego oczy- Nic mu nie będzie młody jest silny i da rade. Rozumiesz?! Obiecuje ci to.
Oczami Oskara.
Mijały kolejne minuty a odkąd Filip został zabrany na te badanie. Nikt nie chciał udzielić nam informacji na temat jego zdrowia. Wiktoria nie przestawała płakać. Starałem się ją uspokoić, ale na daremno. Przytulałem ją najmocniej jak umiałem.Pierwszy raz widziałem ją w takim stanie.Była cała roztrzęsiona. Zawsze wydawało mi się, że to właśnie ona z całej naszej paczki jest najsilniejsza. Zawsze się uśmiechała pomagała innym. Nie poddawała się nigdy. Wiedziałem, że ostatnio dzieje się z nią cos złego nawet miałem z nią o tym pogadać, ale nie było okazji. Żałuje może wtedy nie było by tego wszystkiego. Może zdołałbym ją przed tym uchronić. Gdy widziałem dziś jej rodziców nie byli tymi ludźmi, których znałem. Zawsze jak widziałem państwa Grzymskich byli uśmiechniętym kochającym się małżeństwem. Nigdy nie pomyślałem bym, że są tacy.Pozory jednak mylą.
****
Oczami Wiktori.
Po pół godziny w końcu udało mi się dowiedzieć o stanie mojego brata. Okazało sie ze to tylko lekkie strząśniecie mózgu, dlatego zemdlał no i po prostu rozcięte czoło. Lekarza pytał mnie jak to się właściwie stało. Ściemniałam, bo co miałam zrobić? Powiedziałam ze mój brat grał piłką w domu i potknął się i walnął w róg szafki. Na szczęście uwierzył nie zadawał więcej pytań kazał tylko przyjść za dwa tygodnie na zdjęcie szwów. Staliśmy obecnie pod szpitalem. Nie wiedziałam, co teraz zrobić. Do domu wracać nie zamierzam, ale też nie mam gdzie zanocować z małym.
- Wiktoria??-Moje rozmyślania przerwał głos Filipa
- No, co tam?
-Ja nie chce wracać do domu.
- I nie wrócimy tam na pewno nie dziś obiecuje.-Przytuliłam go do siebie. Dopiero teraz zauważyłam, że nadal trzyma mam Oskara za rękę. Jego obecność dziś dała mi dużo sił. Pyzatym musze z nim o tej sytuacji pogadać. Uśmiechnęłam się lekko do niego. On odwzajemnij uśmiech, ale jednak wiedziałam, że będzie czekała mnie długa rozmowa bardzo długa.
-Filip mam dla ciebie propozycję - Odezwał się Żelazny-Co ty na to byśmy poszli do mnie tam zagramy sobie na plejstejszyn w jakąś grę a potem zjemy dużą porcję niezdrowego jedzenia. Lubisz słodycze?
-tak tak kocham!!!
- To miło z twojej strony, że nas zapraszasz, ale nie powinniśmy zwalać ci się na głowę. Po za tym twoi rodzice nie będą zadowoleni.
- Po pierwsze to ich nie ma wrócą za tydzień i nie zwalacie mi się na głowę. Dla mnie to sama przyjemność, co nie mały?
-Tak!!! Wiktoriuś no plose plose . Siostrzyczko ty moja kochana.
-Chyba nam nie odmówisz? Nie daj się prosić - Stali przede mną robiąc słodkie oczka.
-I jak ja mam odmówić? Dobrze, ale tylko na trochę.
-O tym jeszcze pogadamy- Głos Oskara brzmiał stanowczo i nie przyjmował żadnej dalej dyskusji. Wiec tak jak ustaliliśmy. Udaliśmy się do domu chłopaka. Całą drogę myślałam nad tym wszystkim. Nie miałam pojęcia, co mam powiedzieć jak się wytłumaczyć Żelkowi z tego wszystkiego. Jest moim przyjacielem to prawda, ale mimo wszystko wola bym by o tym wszystkim nie wiedział. Było by mi wiele łatwiej.
Popołudnie minęło spokojnie. W między czasie napisałam do dziewczyn musiałam wytłumaczyć się z wczorajszego wieczoru i w ogóle takie błahostki. Nie napisałam im o tym, co się stało. Nie widziałam w tym żadnego sensu. To są moje sprawy i sama musze je rozwiązać. Siedziałam w pokoju, którym dzisiejszego ranka się obudziłam. Filip bawił się z Oskarem na dole ja pod pretekstem bólu głowy poszłam do pokoju. Po pewnym czasie do pokoju przyszedł Żelazny
- Mogę na chwilkę?
- Tak, przecież to twój pokój. A gdzie mały?
- Usnął chyba po tych wszystkich emocjach opadł z sił.
- Pewnie tak.
-Wiktoria- Na dźwięk swojego imienia przeszły mnie dreszczę. Powiedział je w taki sposób, że obawiałam się najgorszego. Nieśmiało powiedziałam, „co tam?”On usiadł obok mnie.- Czemu mi nie powiedziałaś?
-A, co miałam ci mówić ej wiesz moi rodzice nie są normalni mam patologiczny dom?
- Nie. Wystarczyła odrobina szczerości. Przecież my wszyscy chcemy ci pomóc. Nie chcemy dla ciebie źle. Jesteśmy twoimi przyjaciółmi i chyba właśnie do takich chwil masz nas. Przecież właśnie na tym opiera się przyjaźń. Wiktoria powinnaś nam powiedzieć
-Oskar to nie jest takie prostem. Myślisz, że o tym nie myślałam? Chciałam wiele razy wam o tym powiedzieć. Tylko nie było jak. Nie wiedziałam jak zacząć tą rozmowę. Co ja miałam wam powiedzieć? Po za tym bałam się i nadal się boje ze was wszystkich strącę. Nikt normalny nie chce zadawać się z dziewczyną, której rodzina jest patologiczna. –W moich oczach pojawiły się łzy. Oparłam swoją głowę o kolana. Teraz albo nigdy.- Wszystko zaczęło się jakieś trzy miesiące temu opowiedziałam mu tą cząstkę mojego życia, o której nie wiedział jeszcze nikt. Powiedziałam jak stopniowo moi rodzice zamieniali się w pot forów a dom stał się ostatnim miejscem gdzie mogłam doznać spokoju. Gdy skończyłam cała historie z leciały mi łzy. Starłam się jej powstrzymywać jednak nadaremnie. Oskar przez cały czas nie odezwał się ani razu tylko słychał. Nagle przytulił mnie do siebie. Było to miłe, ale jednak nie chciałam tego. Od razu wyszłam z uścisku.Nie chciałam żeby się nade mną litować. Nie potrzebowałam tego.
-Idę zobaczyć, co z Filipem.-Skierowałam się w stronę salonu gdzie spał mój brat.
Oczami Oskara
To, co usłyszałem od Wiktori zszokowało mnie. Czemu jestem takim idiotą i nie porozmawiałem z nią wcześniej? Czemu tego nie zauważyłem? Przecież, jako przyjaciel powinnam wiedzieć. Po za tym te siniaki pod okiem złamana ręka przecież to były wyraźne znaki. Ona mnie potrzebowała jak to wszystko się zaczynało a ja? Ja nic nie robiłem. Jestem totalnym debilem. Chodziłem po pokoju i nie wiedziałem, co teraz mam zrobić. Jak ja jej mam pomóc? Teraz muszę zatrzymać ja u mnie na noc. Tak teraz to jest najważniejsze. Chciałem skierować się w stronę dziw, ale przerwał mi dźwięk telefonu. Na wyświetlaczu zobaczyłem, że to Maksa
-Halo?
-Hej stary.Ubieraj się za 15 minut wpadam po ciebie idziemy na imprezę do Maćka. Tylko zgarnij Wiktorie, bo nie odbiera telefonu.
-Yyyy sory, ale my dziś raczej nie damy rady
-My co jest grane czy ty i Wiktoria ten teges?
-Nie!!!
-To co?
-Nic?
- Ej Kurdem jesteś moim kumplem i chce wiedzieć, co jest grane?
-Wiktoria ma problemy i musze jej pomoc
-Gdzie jesteście?
- No u mnie w domu. A co?
- Zgarnę Julkę i zaraz tam będziemy?


-Nie.-Nie zdążyłem usłyszałem sygnał kończącego się połaczenia. Starałem się dodzwonić do niego, ale nie odbierał Julka zresztą też. Jak Wiki się dowie to mnie zabije…
________________________________________________________________________

Przepraszam że rozdział dopiero teraz ale miałam problemy z Internetem.:(
Od razu uprzedzam ze nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział ale postaram się jakoś w tygodniu dodać.
Dziękuje bardzo za wszystkie komentarze :*

Dodają mi siły do pisania ;)

niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 2

"Ludzie za szybko rezygnują z władzy nad własnym życiem"


Oczami Viktori
Obudziłam się z potwornym bólem głowy.Wczoraj zdecydowanie za dużo wypiłam.Powoli otworzyłam oczy. Chwila, gdzie ja jestem?? Rozejrzałam się wokół czarne ściany, na których widnieją tylko jakieś plakaty.Po drugiej stronie wielka plazma z boku oparta o ścianę gitara.Po chwili zorientowałam się, że obok mnie leży nie, kto inny jak Oskar. Starałam się sobie przypomnieć jak się tu znalazłam, ale na marnie.Ponownie spojrzałam na śpiącego obok przyjaciela.Wyglądał tak słodko.Jego umięśniony tors powoli unosił się i opadał.Na jego twarzy był jeden z jego najcudowniejszych uśmiechów.Lubiłam patrzeć jak jego kąciki ust układają się w piękny uśmiech.Wyglądał przy tym tak bosko. Moje serce zaczęło z nieznanych mi powodów bić szybciej. Przed głowę przeszła myśli pocałuje go. Od razu skarciłam się za ta myśl. Przecież to mój przyjaciel.Nic więcej. Po za tym nie mogę się zakochać. Miłość to tylko jeszcze większe problemy. Popsuje tą więź, która teraz miedzy nami jest. Położyłam swoją głowę ponownie na poduszce. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, co przed chwilą miało miejsce. Przecież, jako przyjaciółka nie powinnam mieć takich myśli. Nagle Oskar zamruczał coś niezrozumiałego pod nosem a następnie mnie przytulił. Powinnam czuć się niekomfortowo w takiej sytuacji, lecz wcale tak nie było wręcz przeciwnie. Poczułam jak moje ciało zalewa fala gorąca.Na mojej twarzy jak sądzę znajdował się wielki burak. Wiem powinnam teraz wyjść z tego uścisku i go obudzić jednak nie dałam rady.Jego bliskość przyprawiała mnie o dreszcze. Na twarzy mimo wolnie pojawił się uśmiech. Sama nie wiem, kiedy ponownie zasnęłam.

  Nagle poczułam na swoim policzku jakieś ciepło.Po otwarciu powiek zobaczyłam nachylonego nade mną chłopaka.Na twarzy miał jeden z swoich łobuziarskich uśmiechów.
-Cześć śpiochu wyspałaś się?? –W dłoniach trzymał butelkę wody i proszki na ból głowy.Tak teraz to mi zdecydowanie było potrzebne. Wzięłam butelkę i wypiłam prawie całą jedynym tchem. Od razu poczułam się lepiej. Następnie łyknęłam proszki poczym powiedziałam
-Dziękuje.Ale właściwie, co ja tu robie??
-Wczoraj wypiłaś spora ilość alkoholu przelazłaś się z jakimś frajerem a ja żeby uratować twoją cnotę wyprowadziłem cię z klubu by odwieźć cię do domu, ale ty powiedziałaś ze nie chcesz tam jechać. Więc jako ze moi rodzice pojechali na tydzień do babci to wziąłem cię do siebie.-Musiałam przetworzyć wszystkie uzyskane informacje ponownie w głowę...
- Chwila czy ja dobrze słyszałem całowałam się, z jakim facetem?!!
-Hm
-Nie to niemożliwe …Ja nic nie pamiętam.Ostatnie, co kojarzę to jak szłam na parkiet zatańczyć.
-No i chwile potańczyłaś i jakiś debil się do ciebie dostawił.A potem cię pocałował.-Gdy usłyszałam te słowa normalnie mnie zatkało.Lubiłam dużo wypić, ale jeszcze nigdy po alkoholu nie robiłam takich rzeczy. Bynajmniej tak mi się wydaje.
-Był, chociaż przystojny?
-Proszę cię to był to taki lamus. Dziewczyno porażka totalna.
-Skoro tak o nim mówisz to był przystojny.Coś jeszcze wczoraj miało miejsce??
 -Tak twój striptiz dla mnie. Ulala działo się dzieło.-Że co on chyba sobie żartuje. Obdarowałam go błagalnym spojrzeniem.Nie to nie może być prawda. On sobie chyba jaja robie.Nie możliwe bym się przed nim rozbierała.Chociaż.Wielu rzeczy z tego wieczoru nie panie tam.Jejku wyszłam na totalną idiotkę.Już nigdy nie wypije alkoholu. Nie tknę tego cholerstwa.W moich oczach pojawiły się łzy. Wyszłam na jakąś puszczalską. Nagle usłyszałam głośny śmiech Żelaznego. Spojrzałam pytająco na niego.Ten zwijał się z śmiechu na całym łóżku.
-O, co chodzi??-Spytałam mając nadal łzy w oczach
-Gdybyś widziała swoją minę. Bezcenna- Ten idiota mnie wrabiał.Co za…..Odłożyłam wodę na bok a w niego zaczęłam walić poduszką.
-Jak mogłeś!!!Idioto!!!Nienawidzę cię!!!!-Zaczęliśmy napieprzać się poduszkami. Tylko u nas nie wyglądało to jak z tych wszystkich filmowych scen tylko prawdziwy ringu. Oskar uderzył mnie całą siłą poduszką, przez spadłam na podłogę. Udawałam nieprzytomną. On szybko wstał z łóżka i ukucnął przy mnie
-Ej wiktoria nic ci nie jest?! Słyszysz mnie? To nie jest śmieszne!!!Wiktoria!! Co ja zrobiłem? Kurwaa… Już nie wytrzymałam .Wybuchłam mu śmiechem prosto w twarz. Teraz to jego mina byłą bez cenna. Wyglądał na takiego przejętego.Turlałam się, że śmiechu po całej podłodze.Oskar widząc moje rozbawienie zrobił minę naburmuszonego dziecka a następnie przystąpił do ataku. Rzucił się na mnie i zaczął mnie łaskotać
-Przestań!!Proszę Oskar!!!Błagam!!-Wydukałam przez śmiech
-Jeśli powiesz ze twój żart nie był wcale zabawny i jest ci przykro ze mnie tak przestraszyłaś i że jestem boskim ciasteczkiem
-Chyba kpisz!!-Żeluś nie dawał za wygraną.W końcu uległam-Mój żart wcale nie był śmieszny i przykro mi i jesteś ciasteczkiem –Na szczęście ustąpił i dał mi szanse w końcu złapać oddech. Co za kretyn? Leżałam na podłodze opadnięta z sił.
-Jejciu jak ja się zmęczyłam .Nigdy więcej idioto takich pobudek to nie na moje siły.
-Oj trochę ruchu dobrze ci zrobi.
-Czy ty coś sugerujesz??
-Ja??Nie śmiał bym paczusiu-Co za cham gdybym miała siłę pewnie bym mu przyłożyła, ale naprawdę nie byłam wstanie się ruszyć. Spiorunowałam go tylko wzrokiem.Zapadła miedzy nami nie zręczna cisza.Chciałam ją przerwać, ale nie wiedziałam jak. Pierwszy raz czułam się w jego obecności nieswojo. Chyba czas wracać do mojego kochanego domku. Pewnie już dobrze po 12.
-Wiesz ja już będę musiała iść. Rodzice pewnie się martwią -tsaa martwią się nie zdziwiłabym się jak by w ogóle nie zauważyli, że mnie w domu na noc nie było. Powoli wstałam się z podłogi.
-Ej chyba się nie obraziłaś? -Spytał a w jego oczach widziałam coś innego. Tak jak by smutek pomieszany z troską. Nie to niemożliwe. Chyba do końca nie wytrzeźwiałam, bo dziś odbija mi totalnie widzę rzeczy, których nie ma.
-Nie no cos ty debilu.Na swojego Żelusia nigdy.-On się tylko uśmiechnął.
-Chodź odwiozę cię
-Wiesz ja jednak wolałabym się przejść.Świeże powietrze dobrze mi zrobi.
-To odprowadzę cie.
-Nie musisz
-Ale chce.
***
Szliśmy już dobre pół godziny śmiejąc się i wygłupiając. W jego towarzystwie zapomniałam o problemach o tym, co działo się w domu i byłam szczęśliwa?? Tak zdecydowanie byłam pierwszy raz od dawna zadowolona z życia.
-Oskar nogi mnie bolą -Zaczęłam jęczeć chłopakowi nad uchem.
-Mówiłem ci, że mogę cie odwieźć, ale ty nie „świeże powietrze dobrze mi zrobi”. Więc teraz masz
-Nie bądź taki i tak wiem, że mnie lubisz
-Ja ciebie lubię?? Taką rozwydrzoną Bąbę.Nigdy w życiu.-Pokazał mi języka. A ja wtedy wpadłam na szatański pomysł
-Żelusiu ty mój kochany wiesz jak ja cie lubię- On tylko spojrzał na mnie wzrokiem mówiący, czego kobiety ty ode mnie chcesz?
-Weź mnie na Barana ,plose, plose- zrobiłam słodkie oczka.- Uległ po chwili.Kucając przede mną i gestem ręki pokazując bym wskakiwała.
-Dziękuje dziękuje -zaczęłam wrzeszczeć mu do ucha
-Chcesz bym ogłuchł??
-Oczywiście ze nie chce by mój szofer straciło słuchał teraz pospiesz się, bo ja nie mam wieczności na dotarcie do domu.
-Chcesz zaraz spaść poczuciu -Zaczął mną manewrować we wszystkie strony. Wyglądaliśmy jak debile, ale co tam w końcu raz się żyje ważne, że mi jest wygodnie bardzo wygodnie.
Szliśmy dobra godzinę. W miedzy czasie zamieniliśmy się z Oskarem rolami. Tym razem to ja musiałam nieść go na plecach. Ile on waży? Normalnie 2 tony. Mówi, że ja jestem pączuś, ale z niego to słoń. Idąc wyglądaliśmy jak debile.Mijający nas ludzie patrzyli na nas jak na kosmitów. Mi to jednak nie przeszkadzało. Przecież jestem młoda i mam prawo zachowywać nie nieracjonalnie.

Gdy byliśmy już pod domem zaczęłam zegnać się z Oskarem. Wtedy usłyszałam głośny krzyk Filipa. Przez to wszystko kompletnie o nim zapomniałam.Czym prędzej skierowałam się do drzwi. Co tam zobaczyłam przeszło moje najgorsze oczekiwania
_____________________________________________________________
Dziękuje wszystkie miłe komentarze ;)
To dla mnie wiele znaczy ;)
Rozdziały powinny pojawiać się regularnie co sobota .


czwartek, 6 marca 2014

Rozdział 1

Oczami, Viktori
Wstałam jak zwykle wcześniej. Poszłam do łazienki wzięłam szybki prysznic następnie stanęłam przed lusterkiem. Spojrzałam na siebie. Jak ja wyglądam? Opuchnięte oczy. A na twarzy zamiast uśmiechu cholerna obojętność.Za dużo wczoraj myślałam o mojej rodzinie upięłam niezgrabny kok, lekki makijaż założyłam krótkie dżinsowe spodenki jakaś bokserkę. Przed wyjściem robiłam ten jeden nieszczery uśmiech, który ostatnio zdarza mi się dość często, ale muszę się uśmiechać by, chociaż pozornie wyglądać na szczęśliwa. Zeszłam na dół, wypiłam sok i wyszłam miałam dość dużo czasu więc postanowiłam się przejść. Założyłam słuchawki na uszy i ruszyłam w kierunku szkoły.
***
Po lekcjach poszliśmy z dziewczynami na hale do naszych boskich facetów. Grali akurat w piłkę nożną.Nie ukrywam lubię patrzeć jak faceci biegają za tą jedną okrągłą piłką. To taki śmieszny widok. Po kilku minutach panowie zorientowali się, że jesteśmy na trybunach wiec skończyli grać i przyszli do nas. Oczywiście Maks od razu przywitał swoja dziewczynę pocałunkiem. Zazdroszczę im trochę.Pasują do siebie idealnie.Zawsze mogą na sobie polegać.Chociaż ja nie wierze w miłość. Dla mnie jest przereklamowana. Ja nigdy nie popełnię tego błędu i się nie zakocham. Nie jestem psychopatą by sama na siebie sprowadzać cierpienie. Moje rozmyślenia przerwał głos Oskara.
-Viktorio halo mówi się do ciebie.
-Yyyy. Co mówiłeś zamyśliłam się?
-Pytałem się, co ty na to pójść dziś do klubu. Otworzono jakiś nowy w centrum.Warto by tam zajrzeć.
-Nie wiem mi to obojętnie- Szczerze to naprawdę nie obchodziło mnie gdzie pójdziemy najważniejsze jest to by był tam alkohol , dużo alkoholu.
-To postanowione idziemy.
Rozmawialiśmy jeszcze chwile. Ustalaliśmy, o której się spotykamy i ogóle o sprawach organizacyjnych.

Gdy wracałam do domu wpadłam na jakiegoś chłopaka, przez którego cały mój telefon się roztrzaskał a ja wylądowałam na chodniku.
-Uważaj jak chodzisz!!
-Ja mam uważać jak chodzę?!!! To ty kurwa na mnie wpadłeś!!!I dzięki tobie mój telefon się rozwalił… super… -Podniosłam wzrok, co było ogromnym błędem. Nie wiedziałam ze ten ktoś był aż tak blisko. Nasze twarze dzieliły milimetry. Nie da się ukryć był to przystojnym blondyn o niebieskich oczach. Podał mi rękę bym mogła wstać.Przeliczył się że ją wezmę. Wstałam sama. Obdarzyłam go złowrogim spojrzeniem, ale chyba coś mi nie wyszło bo zamiast się przestraszyć to wybuchł śmiechem a ja razem z nim.
-Nikodem jestem
-Wiktoria
-Musisz się zrehabilitować za to ze na mnie wpadłaś a potem nawrzeszczałaś
-Po pierwsze to ty na mnie wpadłeś i wcale nie wrzeszczałam tylko kulturalnie upomniałam.
-Tssa.Kulturalnie.No ale dobrze w takim razie to ja zapraszam cię dziś wieczorem na spacer by odkupić swoje winy.
-Chyba w snach. Wiesz miło się tu z tobą gada, ale ja już muszę lecieć.
-Daj mi swój numer-Ja tylko uśmiecham się do niego niewinnie następnie ruszyłam przed siebie-Ej spotkamy się jeszcze kiedyś?
-Los pokaże…
Nie powiem zaintrygował mnie ten chłopaka. Ma piękny uśmiech. Do tego te oczy.Jeju, jaki on jest…Już koniec tego…Teraz musze skupić się na tym, w co się ubrać na dzisiejszą imprezę i przede wszystkim skąd wezmę nowy telefon.
***
Po raz kolejny tego dnia stała przed lustrem nie powiem wyglądałam ładnie. Sama się dziwie, że potrafiłam doprowadzić się do takiego stanu. Zeszłam na dół by poinformować, że wychodzę. Taty nie było dziś w domu wiec byłam pewna ze Filip bez obaw może zostać, że nic mu się nie stanie. Zajrzałam do kuchni. Tak jak myślałam znalazłam tam mamę. Poinformowałam ją o moich planach , o tym że wrócę nad ranem.Nic nie powiedziała kiwnęła tylko głowa. Tak właśnie wygląda troska mojej rodzicielki."Rób, co chcesz  tylko nie narób mi wstydu."
Przed domem czekał już na mnie Oskar. To on miał zawieść mnie do klubu a potem do domu. Był dziś moim szoferem. Biedny Żeluś sobie dziś nie popije.
-Ślicznie wyglądasz.
-Dziękuje -Nachyliłam się nad nim i dałam mu buziaka w policzek.-To, co jedziemy?
-Zakładaj kask!!-Tak jak kazał tak zrobiła. Następnie usiadłam z tyłu i mocno się do niego przytuliłam. Lubiłam takie momenty,gdy mogłam poczuć jego bliskość. Zapach jego cudownych perfum które w sumie sama kupiłam mu na urodziny.
Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Wszyscy już na nas czekali. Całą ekipą weszliśmy do klubu. Od wejścia można było wyczuć dym papierosowy. Nikotyna ,ona uspokaja. Klub był w jasnych kolorach. Wszędzie pełno było światełek.
Od razu z Sandrą udaliśmy się do baru. Zamówiliśmy drinki dla nas wszystkich. Gdy już byłam po kilku to znaczy po dużej ilości drinków ruszyłam na parkiet. Zatraciłam się w muzyce.
Nagle na swoich biodrach poczułam czyjeś ręce odwróciłam się. Przedemną stał nie, kto inny jak Nikodem.
Uśmiechnął się do mnie tym swoim cudnym uśmiechem. Nachylił się nade mną i…
Oczami Oskara
Ten debil ją pocałował .Nie muszę to jak najszybciej zakończyć .Jakiś frajer nie będzie macał Wiktori nie pozwolę na to. Podszedłem do całującej się pary. Dziewczyna ledwo trzymała się na nogach gdy zobaczyła ze idę oderwała się od Casanovy.
-Mój Żeluś idzie- Złapałem ją za rękę i pociągnąłem na zewnątrz .Ona tylko się śmiała .Gdy byliśmy na zewnątrz usiadła na jednym z schodków
-Wiktoria co ty robisz? Nie poznaję cię ostatnio .Tylko pijesz prawie w ogóle się nie uśmiechasz bez alkoholu. Co się dzieje? Mi możesz powiedzieć . Martwię się o ciebie.
-Słodko wyglądasz jak się tak martwisz- Wstała chwiejnym krokiem podeszła do mnie i prawie się przewróciła ale w ostatniej chwili ją złapałem.
-Dziękuje.Oskar?- Zapytała mnie słodkim głosem patrząc w moje oczy.
-Co?
-Zabierz mnie stąd .Tylko nie do domu -W jej oczach zauważyłem łzy. Coś musiało się dziać dowiem się potem teraz muszę się nią zaopiekować.

-Dobrze chodź tu mała.- Przytuliłem ją najmocniej jak umiałem .Zadzwoniłem do Maksa że wracam z Viki do domu .

środa, 5 marca 2014

Prolog

Głowa do góry ! Bo tylko tak można opróżnić kieliszek.

Moje życie jest usłane różami ...Cudownie jest wracać do domu, w którym są wieczne awantury.Co ja mówię dom?? Może był nim kiedyś teraz jest to budynek, w którym mieszkają całkiem obcy sobie ludzie.Moi rodzice potrafią nawet się bić.Tak napierdalają się jak psychopaci.Jak nieraz starałam  się ich rozdzielić oberwałam.Skręcona ręka, wybite palce, sińce pod okiem. Potem wymyślanie bajeczek jak to ja jestem nieuważna. Cóż takie było moje i mojego brata życie. On, chociaż niczego nie rozumie jak za mały. Zawsze, gdy jest kolejna kłótnia wychodzę z nim z domu nie chce by patrzył jak rodzice niszczą sobie i  nam życie.Czekam do 18. Wtedy wyprowadzę się i zacznę nowe życie .Filip oczywiście idzie ze mną nie zostawię go na pożarcie.
Mój tata jest prawnikiem pracuje w jednej z Warszawskim kancelarii natomiast mama jest szefowa kuchni w restauracji w centrum miasta.
Oprócz brata i jak że kochanych rodziców  mam też przyjaciół. Julkę, Sandrę, Kubę , Oskara, Maksa.Nie wiedzą o moich rodzicach. Myślą, że mam kochającą rodzinę,  w której tylko czasem coś się nie układa.

Bohaterowie



Wiktoria Grzymka –Głowna bohaterka. Szesnastko nastoletnia dziewczyna. Jest blondynką ale za to bardzo inteligentną .Ma piękne piwne oczy, które są jej największym atutem. Ma zgrabną figurę i długie nogi. Mimo oczekiwań wielu nie jest plastikiem.Jej makijaż zawsze jest stonowany i odpowiedni. Ma poczucie stylu i ubiera się modnie. Viki mówi o sobie ze jest wredna chamska arogancka chodź w rzeczywistości jest wierna szczera i cholernie wrażliwa A jeśli chodzi o jej zainteresowań nie da się sprecyzować wszędzie jej pełno. Ale najbardziej kocha siatkówkę to jej największa pasja. Ma wielu przyjaciół .Sandrę , Julkę ,Kubę, Oskara, Maksa .Tworzą zgraną paczkę.
Sandra Brown - Najlepsza przyjaciółka Viktori i Julki .Ma szesnaście lat. Znają się od dawna, ale zaczęły się przyjaźnić od zeszłych wakacji nie jest to długa przyjaźń, ale na pewno wielka i szczera. Sandra jest niską brunetką ma ładna twarz i tak jak Viki zgrabną figurę. Śliczne oczy . Interesuje się również siatkową to właśnie ją zbliżyło do dziewczyny.Obecnie jest singielką uważa ze chłopcy nie są dla niej. Ta dziewczyna lubi postawić na swoim Nielubi jak ktoś narzuca jej swoje zdanie.
Julia Śmieszek (Juluś ) –Szesnastko letnia Przyjaciółka dziewczyn. Jest szatynką o niebieskich oczach.Ma długie zgrabne nogi i idealną talie .Ma powodzenie u chłopaków . Niestety na zabój zakochana jest w swoim Maksie . Są  już od prawie roku razem. Dziewczyna jest wygadana odważna . Lubi imprezować  bawić się na całego. Żyje chwilą nie martwi się Jutrem .
Oskar Żelazny (Żeluś) – Siedemnastoletni chłopak . Uwielbiał sport .Przystojny umięśniony (ale bez przesady ) . Marzenie nie jednej dziewczyny . Ma piękne niebieskie oczy które Viktori przypominają morskie fale .Lubi wpatrywać się w jego oczy
Maks Stolarski – Chłopak Julki i kumpel Oskara . Przystojny blondyn . Charakterem podobny do swoje dziewczyny . Często razem chodzą na imprezy przy czym tym wypijając znaczną ilość alkoholu .

Kuba Wood – Kumpel Maksa i Oskara . Lubi przelotne znajomości i związki . Nie lubi nudy i monotonii . Ma hipnotyzujące spojrzenie.

Nikodem Malinowski (Miluś, Nikuś )-przystojny zwariowany chłopak .Jego pasja był taniec ale lubił tez sport. Kocha czuć w swoich żyłach adrenalina .
Filip-młodszy brat Wiktorii.Ma 7 lat chodzi do pierwszej klasy.Kocha zwierzęta. Lubi dokuczać siostrze ale też bardzo się o nią troszczy .