Kiedy nie masz przy sobie kogoś bliskiego to trudno walczyć o cokolwiek.
Ona jest moim wszystkim. Bez niej nic nie ma sensu.
Oczami Oskara
Położyłem ją prosto obok siebie zacząłem robić masaż serca a
następnie sztuczne oddychanie. Minęło chyba już pół godziny a karetki jak nie
było tak nie ma. Wiktoria nadal nie oddycha jej serce nie zaczęło ponownie bić
-Nie rób mi tego nie możesz!!!Wiktoria błagam walcz!!! Masz,
dla kogo żyć!!! Kocham cię!!! Proszę tylko walcz. Kurwa gdzie jest ta cholerna
karetka?!!-Wtedy z góry zbiegł mały chłopczyk, kiedy zobaczył mnie leżącego nad
Wiktorią podbiegł do mnie zaczął walić mnie swoimi drobnymi pięściami
-Zostaw moja siostrę zostaw ją!!!- Filip kompletnie o nim
zapomniałem.
- Zabierzcie go stąd!-Kuba wziął małego jednak wyrwał się mu
i podbiegł do Wiktorii zaczął przytulać się do niej.Następnie przez płacz mówił.
- Wiktoria obudź się on już sobie poszedł. Wiktusiu nie
śpij. Proszę cie wstań.Chodźmy stad on tu może wrócić. Siostrzyczko proszę cię wstań
wiktoruś….- Kuba złapał małego tym razem mocniej i wyprowadził go z salonu. Ja
wróciłem do reanimacje. Ona nadal nie dawała żadnego znaku życia.
-On cie teraz potrzebuje ja też cie potrzebuje. Dziewczyno
ruszaj ten swój tyłek i do cholery wracaj do nas!!! Nie pozwolę ci odjeść rozumiesz!!!Kurwa
Wiki jesteś silna wiem ze dasz rade- Wtedy stał się cud. Wiktorii wróciły czynności
życiowe.- Dziękuje, dziękuje!!! Walcz dalej nie poddawaj się.- W końcu pojawiła
się ta karetka. Zabrali ją do szpitala. Pojechałem razem z nią.
Następnego dnia
Całą noc spędziłem w szpitalu czekając na wynik operacji.
Już szóstą godzinę znajdowała się na bloku operacyjnym a ja nie miałem pojęcia,
co się z nią dzieje. Filipem zajęła się mama Julki.Jest psychologiem wiec mam nadzieje,
że odpowiednio się nim zaopiekuje. Wszyscy później dołączyli do mnie. Panowała
między nami kompletna cisza. Żadne z nas nie było w stanie nic powiedzieć żadne
słowa i tak nie wyraziłyby, co każdy z nas czuł. Nie życzę nikomu takiego
uczucia. Najgorsza w tym wszystkim jest bezsilność nie jesteś w stanie pomóc
najbliższej ci osobie możesz tylko patrzeć jak umiera jak cię zostawia. Krążyłem po korytarzu. Nie widziałem, co z
sobą zrobić. Nie potrafiłem tak bez czynnie siedzieć i czekać. Ona nie może
umrzeć. Nie dopuszczam takiej myśli. Ona przecież musi przeżyć. Jest silna da
rade. Nagle z sali wyszedł doktor, który operował Wiktorie. Podbiegłem do niego
-Co z nią?
- A kim pan jest? Ktoś z rodziny?
- Jestem jej chłopakiem. Czy ona yyy… żyje? - Głos drżał mi,
mimo że próbowałem mówić spokojnie. Obawiałem się najgorszego. Na swoim
ramieniu poczułem czyjąś rękę. Był to Maks przytulając do siebie wciąż płaczącą
Julka starał się i mi dodać otuchy.
-Tak żyje jej stan jest niestabilny ta doba będzie decydując.
Zapraszam do mojego gabinetu- Na słowa ze Wiktoria nadal jest wśród żywych
ulżyło mi. Kamień spadł mi z serca. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. Udaliśmy się
za lekarzem do gabinetu
-A, więc kto z was udzielił jej wczoraj pierwszej pomocy?
- To ja. Ale co z nią?
- Uratowałeś jej tym życie. Teraz będziecie musieli wykazać
się ogromna cierpliwością. Dziewczyna zapadła w śpiączkę nie wiadomo czy się
obudzi. Nie jesteśmy też wstanie określić czy z mózgiem wszystko w porządku.
Jest możliwość ze po przebudzeniu będzie sparaliżowana lub straci pamięć
Rozważamy wszystkie możliwości.
- Boże ona nie może być sparaliżowana. Przecież ona tak
kocha siatkówkę. Ona się załamie jak nie będzie mogła grać- Wiedziałem, że
Sandra ma racje. Siatkówka to jej całe życie. Kocha grać. To zawsze dawało jej
najwięcej szczęścia.
- A jeśli straci pamięć to nie będzie nic pamiętała?
-Zależy jak wielki będzie uraz. Istnieje też możliwość ze dopiero
po pewnym czasie ją odzyska. Na razie jednak nie jestem w stanie nic
powiedzieć. Okaże się po wybudzeniu. Zrobimy konieczne badania i wyniki pokażą,
co z nią. Teraz będzie potrzebne jej ogromne wsparcie. Ale widzę, że przyjaciół
jej nie brakuje. Teraz powiedzcie, co się stało? Niestety jestem zobowiązany wezwać
policję na jej ciele zobaczyłem siniaki i zadrapania. Widać, że przed upadkiem
z kimś się szarpała.
- To jej ojciec. On ją tak załatwił – Powiedziałem przez zaciśnięte
zęby. Krew się we mnie gotowała na samą myśl o tym bydlaku. Najchętniej bym go zabił,
ale wiem ze teraz jestem potrzebny Wiktori. Jak powiedział lekarz tak zrobił
wezwał policję przesłuchała nas wszystkich. Na szczęście przesłuchanie nie
trwało długo szybko mogłem wrócić do szpitala. Na korytarzu policyjnym
zauważyłem Filipa. Płakał w ramionach jakieś kobiety. Była to staruszka na oko
miała z sześćdziesiąt lat. Gdy mały mnie spostrzegł powiedział coś na ucho
staruszce następnie oboje do mnie podeszli.
- Ty pewnie jesteś Oskar. Chciałam ci podziękować że ją
uratowałeś -Kobieta od razu wzięła mnie w ramiona. W moich oczach na samą myśl
o Wiki pojawiły się łzy. Po chwili
oderwała się ode mnie – Jak mam ci się odwdzięczyć młodzieńcze ?
- Nie ma, za co pani dziękować i nic od pani
nie chce. Mogłem ją uchronić przed w tym wszystkim, ale oczywiście jestem idiotą
i tego nie zrobiłem.- Taka była prawda nie czułem się jak bohater czy coś w tym
stylu. To, że ona leży w szpitalu to moja winna.- A teraz przepraszam, ale
muszę już iść. Trzymaj się mały. Pamiętaj jak coś to zawsze możesz na mnie
liczyć. Dowidzenia.
- I tak dziękuje. Nie obwiniaj się. To nie twoja wina.
Dowidzenia.
***
Stałem przed wejściem do Sali gdzie leży Wiktoria. Lekarz
pozwolił na krótką wizytę. Otworzyłem powoli drzwi. W pokoju panował pół mrok. Ściany
były beżowe.Naprzeciwko mnie znajdowało się okno a obok niego łóżko, na którym
leżała Wiktoria. Podłączona była do mnóstwa urządzeń i kroplówek. Na jej widok
od razu zebrało mi się na płacz. Jej policzki były zapadnięte. Twarz spokojna niewyrażająca
żadnych emocji. Na ramionach widniały potężne siniaki. Poszedłem do niej i
delikatnie pocałowałem ja w czubek głowy. Następnie usiadłem obok łóżka łapiąc
ja za dłoń.
- Cześć poczuciu. Stęskniłem się za tobą.
Wiesz, co księżniczko? Przepraszam cie za wszystko. To moja
winna mogłem nie otwierać tych cholernych drzwi. Mogłem uchronić cię przed
wszystkim . Wiem jestem debilem. Wiki ja cie tak bardzo przeprasza. Obiecuje ci,
że jak się tylko obudzisz to zabiorę cie stad daleko nie pozwolę już nigdy cię
skrzywdzić. I nie martw się Filip jest pod dobra opieką. Zaopiekowała się nim
wasza babcia. Poznałem ją wydaje się całkiem miła staruszką już wiem, po kim
masz takie oczka. Twój ojciec o ile można nazwać tak tego człowieka zapłaci za
twoją krzywdę. Nie od pusze bydlakowi.
Wikuś słoneczko ty
moje proszę cie nie zostawiaj mnie tu samego. Bardzo mi jesteś potrzebna.. Przecież
to ty nas wszystkich podnosisz na duchu. Potrafisz każdego pocieszyć nawet w tragicznej
sytuacji. Po za tym, kto będzie mnie od idiotów kretynów wyzywał? Kto będzie
mnie walił w łeb jak zasłudze? Kogo ja będę pilnować na imprezach. Nie ma
takiej osoby, która będzie w stanie zastąpić mi ciebie. Nikt nie ma tak cudnego
uśmiechu jak ty. Za każdym razem jak słyszę twój uroczy śmiech sam się
uśmiecham. Jesteś osobą, z którą mogę porozmawiać o wszystkim. Jedynie ty
rozumiesz mnie jak nikt. Przecież to ty jesteś częścią mojego życia. Wiesz
nigdy ci tego nie powiedziałem i żałuje, ale ja ….. Ja cie chyba kocham. Tak
kocham cię!!! Wiktoria walcz dla mnie dla nas wszystkich. Przecież wiesz ze
moje życie bez ciebie będzie bez sensu. Ja nie chce tu być bez ciebie.Chce byś
była ze mną w najważniejszych chwilach mojego życia. Chce byś w nim
uczestniczyła. Wiktusiu ty moja wracaj …proszę….- Łzy leciały mi
strumieniami. Ta sytuacja zdecydowanie
mnie przerosła. Nie umiem siedzieć obok niej i tak po prostu czekać. Czemu to
właśnie ją spotkało? To ja wolałbym leżeć tu a nie Ona. Nie zasłużyła na to. Boże
proszę nie zabieraj mi jej. Błagam. Zrobię wszystko tylko niech ona do cholery
przeżyje niech wróci do nas. Błagam..Usłyszałem otwierające się drzwi od Sali.
Odwróciłem się w tamtym kierunku zobaczyłem Julkę.
-Cześć. To może ja nie będę przeszkadzała przyjdę później
- Chodź ona potrzebuje nas wszystkich.
- Oskar mogę cię o coś zapytać?
- Tak
- Czy ty wiedziałeś ….no wiesz o jej problemach rodzinnych?
- Dowiedziałem się wczoraj. Przez przypadek byłem światkiem kłótni
jej rodziców . Potem mi wszystko opowiedziała.
-Czemu ona nie powiedziała nam tego wcześniej?
-Bała się . Obawiała się ze odwrócimy się od niej. Nie
chciała też litości.
- Ty ją kochasz prawda ?- To pytanie totalnie mnie
zaskoczyło. Sam nie wiedziałem co powiedzieć .Tak zależało mi na niej jak na
nikim innym. Patrząc w jej oczy, widzę kogoś, z kim chciałabym spędzić życie. Bez
niej nic nie jest takie same to ona sprawia ze każda chwila jest wyjątkowa. To
z nią mogę pogadać o wszystkim. Ona zawsze mnie cierpliwie słucha i jak trzeba
opieprza. Troszczy się o mnie przy niej czuje się ważny .Więc moja odpowiedz
brzmi– Tak.- Jak wariat dodałem już w myślach.
Oczami Julki.
Siedziałam w Sali gdzie leżała moja przyjaciółka. Oskar
musiał wrócić na chwile do domu, bo jego rodzice zostali wezwani przez policję
a on musiał im to wytłumaczyć. Nadal nie potrafię pojąc tego, co sie wydarzyło
się. Mam wrażenie ze zaraz się obudzę i znowu wszystko będzie jak dawniej.
Wiktoria była, co ja mówię jest dla mnie jak siostra. To ona zawsze ze mną
była. Mogłam zawsze u niej znaleźć oparcie. Ona pomagała mi we wszystkim. To
dzięki niej jestem z Maksem. Ona sprawiała ze wszyscy staliśmy się jedną wielką
rodziną.
- Wiktorio Grzymska jestem na ciebie wściekła. Jak mogłaś mi
nie powiedzieć? Przecież wiesz, że bym ci pomogła. Wszyscy byśmy ci pomogli.
Jesteś idiotką, że tego nie zrobiłaś. Idiotką, ale moją kochaną. I jak w końcu
raczysz się obudzić to tak ci przyłożę, że znów tu wylądujesz. I zamiast tak leżeć
i beztrosko spać to wzięłabyś się do roboty. Wiktoria my tu wszyscy na ciebie czekam.
I nawet nie waż mi się odejść, bo wtedy obiecuje znajdę cie w tym pikle czy
gdziekolwiek będziesz i ponownie cie zabije. Kocham cie ty moja głupoto. –
Poczułam ze ktoś mnie obejmuje od tyłu. Od razu rozpoznałam zapach jego perfum.
To był Maks. – Długo tu jesteś?
- Nie. Jakąś chwilkę. Jak się trzymasz?
- A jak się mam trzymać leży tu moja przyjaciółka, ja nie
chce by ona umarła…
- Już cichutko skarbie. Zobaczysz ten wredny babsztyl
jeszcze nam nieźle da w kość. Znasz wiktorie wiesz, jaka ona jest. Nigdy nie odpuszcza.
Tak będzie i tym razem.
- Maks ja nie chce jej stracić
- Ej kotek nie stracisz . Musisz być teraz silna. Wszyscy tacy
musimy być. Ona na pewno potrzebuje naszego wsparcia w tym wszystkim . Po za
tym jak się obudzi na pewno nie będzie chciała patrzeć na twoją zapłakaną buźkę
tylko na kochany uśmiech .
***
Siedzieliśmy na nad łóżkiem Wiki. Po pewnym czasie dołączyli
do nas Kuba i Sandra no i Oskar. Siedzieliśmy wszyscy w ciszy. Każdy był
zatopiony w swoich myślach. Ja siedziałam na kolanach u mojego chłopaka. Sandra
obok Kuby. A Oskar przy łóżku ciągle ściskając jej dłoń.Nagle odezwał się Kuba.
Wszyscy skierowaliśmy swoje spojrzenia w jego stronę
-Siedzimy tu jak by ona już umarła a do cholery tak nie
jest. Weźmy się wszyscy w garść. Wiktoria jest naszą przyjaciółką i dlatego my
zamiast płakać tu i użalać się powinniśmy zrobić wszystko by ona chciała tu
wrócić. Nie jesteśmy w stanie zrobić wiele ale nawet te drobne rzeczy mogą
spowodować że ona nas nie zostawi.
- Kuba masz rację nie
możemy teraz się poddawać przecie ona do nas wróci prędzej czy później .- Mam
taką nadzieję dodałam w myśli.
__________________________________________________
Mam nadzieje ze rozdział wam się spodoba :)