piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 9


„ A życie kiedyś da Ci mocny znak, by je docenić ”
Oczami Oskara
Obudziłem się i delikatnie przetarłem oczy. W moich ramionach znajdowała się blondynka.
Delikatnie ucałowałem ją w czubek głowy. Na szczęście to nie był sen. Mam ją znów . Teraz tylko musimy walczyć by odzyskała czucie. Nie wiem czemu ale jestem dobrej myśli. Musi być w końcu dobrze. Przecież nie może być ciągle źle . Jej bliskość to że znów tu ze mną jest napełnia mnie optymizmem. Teraz już nigdy nie pozwolę jej skrzywdzić. Będzie takim moim malutkim oczkiem w głowie. Usłyszałem ciche pomruki dziewczyny,. Były takie słodkie. Jej głos przyprawia mnie o dreszcze.
- Hej kochanie- Po raz kolejny ucałowałem jej czoło
- Kochanie? - Widziałem na jej twarzy zmieszanie ale skradły się tam też małe rumieńce.
- Tak od dziś jesteś moim kochaniem.
- Z pączusia na kochanie awansowałam?
- Tak chudzielcu.
-Znów ci nie pasuje moja waga. Weź tu takiemu dogódź,
- Proszę cie tu jest sama skóra i kości .Wolałem cię w pulchniejszym wydaniu.
- Idiota ...
- Kościotrup. Zobaczysz ja już o ciebie zadbam
- Będziesz mi codziennie jedzonko przynosił?
- Tak góry jedzenia
- Jasne
- A jak się czujesz?
- Dobrze - delikatnie zmarszczyła czoło. Zawsze tak robiła gdy kłamała
- A teraz tak szczerze
- Pewnie się zbytnio nie wyspałeś.
- Ej nie zmieniaj tematu.- Chwyciłem jej twarz w swoje ręce. Spojrzałem jej głęboko w oczy. W nich od razu potrafiłem wyczytać wszystko. - Ej Wiki mów co się dzieje.
- Nic
- Przecież widzę. Uwierz mi ta rozmowa ci pomoże.
- Bo ja ...- W tym momencie usłyszeliśmy odgłos otwierających się drzwi. Szlak by to trafił  akurat teraz . Do sali wszedł lekarz. Widząc mnie w sali był strasznie zdziwiony.
- Dzień dobry. Co pan tutaj robi?!
- Bo ja właśnie to znaczy..
- Dobrze proszę się już nie tłumaczyć i zmiatać mi stąd. Za pięć minut wracam i ma cie tu nie być młodzieńcze zrozumieliśmy się?
- Tak jest panie doktorze - Facet opuścił sale. Wiktoria była już odwrócona w stronę okna. Byłem pewien że płacze
- Ej odwróć się w moją stronę
- Oskar idź już. Lekarz zaraz przyjdzie. Po za tym twoi rodzice pewnie się martwią.
- Nie zostawcie cię
- Poradzę sobie
- Wiktoria
- Oskar idź już.
- Dobrze za jakąś godzinę tu wrócę. I nie płacz już. Ułoży sie zobaczysz- Po tym banalnym tekście przytuliłem ją od tyłu ucałowałem w policzek i wyszedłem.
Oczami Wiki
Z jednej strony chciała bym by Oskar zawsze przy mnie był. By nie odpuszczał mnie na minutę. Jednak wiedziałam ze nie mogę go o to prosić. Przecież on ma własne życie własne problemy .Ja i tak zbytnio go wykorzystuje. Nie zasługuje na kogoś takiego jak on. Po chwili tak jak zapowiedział lekarz ponownie się u mnie zjawił. Sprawdził kroplówkę zmierzył temperaturę . Pytał ja sie czuje próbował nawiązać dialog jednak nie odpowiadałam na  pytania. Patrzyłam się tylko w jeden punkt sali. Nie miałam ochoty z nikim gadać. Nikt i tak mnie nie zrozumie tego co przechodzę będą sie tylko litować i pospieszać głupim tekstem „ będzie dobrze” „nie martw się ” . Nie chce tego wszystkiego. To bez sensu . Mój osobisty monolog przerwało pukanie do drzwi. Odwróciłam sie w tamtą stronę. Myślałam że to Oskar jednak nie był to on . W dziwach stał wysoki dobrze zbudowany chłopak. Na oko miał 19  20 lat.
- Mogę przeszkodzić?- Jego głos był bardzo męski. Na mojej skórze od razu pojawiła się gęsia skórka. Po chwile jednak wróciłam do rzeczywistości.
- Chyba pomyliłeś sale
- Masz na imię Wiktoria ?
- Yyyy. Tak
- To trafiłem dobrze jestem Łukasz.
- Po co przyszedłeś?
- Pogadać. Słyszałem dużo o tobie.
- A ja cie w ogóle nie znam. I przepraszam ale nie zamierzam gadać z kimś o moich problemach. Szczególnie z tobą. Ciebie nie powinno w ogóle obchodzić moje życie. Nie wiem kto ci o mnie opowiadał i w jakiej intencji tu przyszyłeś ale nie będę z tobą o niczym rozmawiać. Nie musicie się nade mną litować...
- Dziewczyno zwolnij....
- Nie wyjdź stad. Nasza rozmowa dobiegła końca.
- Nie zachowuj sie  jak pępek świata. Nie tylko ty w życiu masz pod górkę
- Widzisz lubię sie użalać
- I chcesz by inni to też robili. Ja wcale nie przyszedłem tu po to by słuchać o twoich problemach mam swoje.- Po jego słowach zrobiło mi sie trochę głupio. Naskoczyłam na niego jak by coś zrobił. Może ma racje niby nie chce by ktoś się nade mną litował ale z innej strony nie chce zostać sama. Potrzebuje drugiej osoby . Przez przypadek spojrzałam w jego oczy. Był to ogromny błąd. Były one takie tajemnicze ...
- Jeśli skończyłeś już swój monolog to możesz już iść.
- A mówił że jesteś miła...
- Kto mówił?I skąd tyle o mnie wiesz?
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
- A potem jest tysiąc innych.
-Ty coś o tym wiesz. 
-Wal się








Wtedy ten idiota zaczął walić się po głowie.Ja na ten widok mimowolnie wybuchłam śmiechem.
- Wale się i co dalej ?
- Powiedz mi po co przyszyłeś i kto ci o mnie opowiadał.
- Opowiem ci wszystko za chwile. - Wtedy wstał i wyszedł z sali. Jego zachowanie było co na to dziwne.Myślałam że zostawił mnie samą . Jednak po chwili wrócił z wózkiem. Spojrzałam na niego dwuznacznie .
- Co to ma znaczyć ?
- Świeże powietrze dobrze ci zrobi
- Padło ci na rozum debilu ?!!- On naprawdę chyba oszalał ja nigdzie nie idę tu mi jest dobrze
- Łukasz jestem miło mi- Wtedy ściągnął ze mnie materiał którym byłam okryta. I tak po prostu wziął mnie na ręce.
- Idioto połóż mnie na łóżko Kurwa zostaw mnie !!!! Debilu!!!!
- Mówiłem ci już Łukasz jestem- Próbowałam wyrwać się z uścisku chłopaka jednak nie miałam szans. - Nie szarp się bo cię upuszczę. -Widziałam ze nie żartuje .On jest nieobliczalny złapałam sie z całej siły za jego szyje. Podrapałam do trochę. Może nauczy się ze mnie sie tak nie traktuje. Następnie posadził mnie na wózek. Odłączył mi kroplówkę i szybkim ruchem wyszliśmy z sali. Na korytarzu na szczęście znalazła się pielęgniarka
- Co tu się dzieje ?!
- Niech pani mi pomoże. On chce mnie zabić!!!
- Niech taka śliczna pielęgniarka nie słucha tej wariatki, majaczy. Musi odetchnąć w końcu świeżym powietrzem - Kobieta tylko uśmiechnęła się do nas i jak gdyby nigdy nic wróciła do swoich zajęć. I weź tu licz na służbę zdrowia. Nagle poczułam czyjś oddech na swojej szyi potem usłyszałam cichy szept
- Nie rób ze mnie mordercy. Bo jeśli będziesz sie tak wydzierała to dopiero się nim stanę.- Z jednej strony byłam wściekła na tego typka ale przy nim czułam się inaczej. 
Po chwili byliśmy już koło recepcji,. Przez ten czas zdążyłam sie zorientować ze Łukasz jest tu znany i  lubiany szczególnie przez te młode pielęgniarki. Przed wyjściem na zewnątrz chłopak podał mi okulary.
- Po co mi one ?
- Ostatni raz twoje źrenice miały kontakt z promieniami słonecznymi kilka miesięcy temu jeśli teraz po tak długiej przerwie wystawisz je od razu na światło możesz stracić wzrok i będziesz ślepa. Wiec grzecznie zakładaj te okulary- Powiedział już lekko sfrustrowany chłopak- Zawsze zadajesz tyle pytań?
- Kto pyta nie błądzi...-Nagle na swoich policzkach poczułam delikatny ciepły wiatr.Delikatnie muskał moją skórę.Do moich nozdrzy wpadło świeże powietrze. Można było wyczuć zapach pięknych kwiatów które rosły obok szpitala.Zamknęłam oczy.Wsłuchałam się w odgłosy nury.Mimo ciągłego warkotu samochodów i panicznego płaczu małego dziecka usłyszeć można było śpiew ptaków.Bardzo mi tego brakowało.
- Mówiłem że świeże powietrze dobrze ci zrobi .Od razu masz uśmiech na twarzy.
- Oj tam.Po prostu lubiłam od dziecka spędzać czas na powietrzu wśród kwiatów roślin . Czuje się w ten sposób w pewnym sensie wolna.
- To teraz mi podziękuj
- Tsa. Dzięki 
- Mało szczerze ale popracujemy nad tym
- No jasne- Tą jak że interesującą rozmowę przerwała nam pani w podeszłym wieku. Miała gdzieś tak 50 / 60 lat . Jej włosy były bardzo siwe. Twarz miała jednak jak na swój wiek młodą do tego zgrabną figurę. Trzyma się babka całkiem nieźle.
- Dzień dobry Łukaszku.Jak się czujesz?Nie widziałam cie odkąd wyszedłeś z szpitala.  
- Z szpitala ?
- A dziękuje pani za troskę. Jest już znacznie lepiej, z dnia na dzień odzyskuje dawną formę.- Totalnie zignorował moje pytanie.
-Oj miło było cię spotkać. Niestety śpieszę się na dyżur. A i życzę wam szczęścia na nowej drodze życia. Dbaj o tą panienkę.
- Że niby ja z nim ? Nigdy w życiu. 
- Tak się własnie zaczyna miłość- Odrzekła z daleka kobieta. Ona chyba straciła wszystkie rozumu. Cóż to już nie ważne. Muszę dowiedzieć się o co chodzi z Bartkiem.
- A wiec co masz mi do powiedzenia.
-Ja? Tobie ?
- Ty naprawdę jesteś taki głupi czy udajesz?
- A czy mogłabyś choć przez chwile być miała?
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie.
- Jest się miłym dla nowo poznanych ludzi
- Ja lubię być oryginalna
- I wredna przy okazji.
- Widzisz taki mały gratisik dla ciebie.- Pokazałam mu języka, Ten chłopak mnie irytuje.
- Więc mogła byś przez chwile być dla mnie miła ?
- Mogła bym.
- Więc bądź.
- Ale to już inna kwestia
-Czyli ?
- To taka papryczka ewentualnie przyprawa.
- Masz teksty jak dzieci z przedszkola.
- Widzisz staram się doceń to.
- Doceniam ten gest.
- A wiec odpowiesz mi na moje pytania ?
- A co z tego będę miał ?
- A co chcesz?
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. Sama mnie tego nauczyłaś. – Przewróciłam oczami. Co za kretyn…- Ale mam propozycję.
- Możesz jaśniej ?
- Historia za historie . Ja powiem ci o swoim życiu ty potem zrobisz to samo. Umowa stoi?
- Niech będzie zaczynaj …
- A wiec...
Cdn ....
_______________________________________
W opowiadaniu pojawił się nowy bohater. Zapraszam do zakładki Bohaterowie :P
Zmieniłam czcionkę mam nadzieje że to ułatwi wam jakoś czytanie :)
Dziękuje za wszystkie miłe komentarze dodają mi one wiele siły do pisania :)
Witam wszystkich nowych czytelników.:*
Proszę by każdy kto przeczyta ten rozdział napisał chociaż krótki komentarz :P
Z góry dziękuje to wiele dla mnie znaczy :)

Pa:)




sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 8

 Jestem typem dziewczyny, która dusi wszystko w sobie, ale nie prosi o pomoc, bo liczy na to, że oczy powiedzą wszystko.


Oczami Oskara.
Przed salą zobaczyłem zapłakaną Babcię Wiktorii i Filipa przytulonego do dziadka. W tym momencie czułem jak by cały mój świat się zapadał. Kobieta podeszła do mnie.
- Wiktoria ona..
-Co z nią? Niech pani mówi!!!
-Wiktoria się obudziła, ale…- Wtedy na mojej twarzy pojawił się gigantyczny uśmiech. Boże dziękuje, dziękuje. To była najlepsza wiadomość, jaką mogłem dostać. Jednak, gdy spojrzałem na babcie Wiktorii czułem, że coś jest nie tak cała radość nagle prysła. -Ale?
- Ona jest sparaliżowana. Nie czuje nóg.
- Co?!! To nie możliwe?!!!- Poczułem okropne ukucie w sercu. Nie to nie może być prawda. Dlaczego ona? Czemu to właśnie jej musiało się przytrafić? Ona nie da sobie z tym rady. Wiem jak ważna w jej życiu była siatkówka. – A czy ona …pamięta nas?
- Tak z pamięcią wszystko w porządku. Nie pamięta tylko chwili przed wypadkiem.
- A jak przyjęła widomość o.. No wie pani?
- A jak miała przyjąć? Jest załamana nie chce z nikim gadać wyrzuciła nas z sali. Lekarz dał jej jakieś leki na uspokojenie. Jutro ma przyjść jakiś psycholog i z nią pogadać.
-A czy mogę… do niej wejść.
- Nie to nie jest najlepszy pomysł. Ona nie chce nikogo widzieć. – Ja muszę z nią pogadać. Kazał czekać tyle na siebie nie mogę stracić już żadnej chwili. Muszę przy niej być. Nagle poczułem lekkie szarpnięcie za kurtkę.  Spojrzałem w dół moim oczą ukazał się zapłakany Filip. Ukucnąłem przed nim.
- Co jest mały?
- Bo wiktoria ona jest na mnie obrażona i krzyczy na mnie. Ja chciałbym żeby ona była taka jak kiedyś. Ja chce do niej – Filip zaczął panicznie płakać. Odruchowo go przytuliłem. On przeżywa to tak samo mocno jak ja. Jest jeszcze za mały by zrozumieć to co tak naprawdę się dzieje. Nie ma kolorowego dzieciństwa.
- Ej Filip. Ona nie jest na ciebie zła skąd przyszło ci to do głowy. Coś ty ona bardzo cię kocha wiesz? Nie raz mi mówiła, że jesteś najwspanialszym braciszkiem. Tylko teraz ma gorsze chwile. Dopiero, co wstała wiesz, jaka ona jest. Nie lubi jak ktoś przerywa jej sen. Potrzebuje trochę czasu. Obiecuje ci, że jutro razem do niej pójdziemy. Zobaczysz znów będzie tą twoją upierdliwą siostrą.
Oczami Wiktori
Moje serce zostało połamane na drobne kawałki. Wiadomość o wypadku o tym, że najprawdopodobniej nigdy nie będę już chodziła totalnie mnie przerosła. Nienawidzę swojego ojca to przez niego leże tu tyle miesięcy a moje życie straciło sens. Mam całe życie być na wózku i patrzeć się jak wszyscy z tego powodu się nade mną litują. Nie wyobrażam sobie siebie funkcjonującej w tym świecie. Żałuje bardzo żałuje, że się obudziłam. Wolałabym już być na tym drugim świecie.

Panie Boże zabierz mnie z tego świata. Proszę cie ja nie chce już tu być. Nie dam sobie rady z życiem, jako niepełnosprawna osoba. Przecież moim życiem jest sport ja nie chce reszty życia spędzić na wózku. Proszę…. Na moich policzkach płynął strumień łez. To jedne z najgorszych chwil w moim życiu Czemu akurat mnie to spotyka?  Czy ja byłam naprawdę takim złym człowiekiem, że mnie to wszystko spotkało? Rodzice, wypadek, śpiączka a teraz to.
Oczami Julki

Byłam w ramionach Maksa. Przed chwilą dowiedziałam się o stanie Wiktorii. Z jednej strony byłam szczęśliwa, że się wybrudziła z drugiej ona nie będzie mogła chodzić to jest okropne. Chciałabym teraz ją przytulić, ale ona nas wszystkich otrąca. Nie dziwie się. Sama nie wiem jak bym zareagowała na taką wiadomość. Maks starał się dodać mi otuchy. W jego ramionach ponownie czułam się bezpiecznie. W nich zawsze znajdowałam ukojenie. Były moją oazą. Z jednej strony nie chciała być blisko osoby, która mnie tak zraniła, ale jednak potrzebowałam go. Tak brakowała mi go przez ten czas. A jego bliskość, chociaż w małym stopniu potrafiła ukoić moje nerwy. Usłyszałam głos Oskara
- Ja muszę do niej iść. Nie będę tu siedział, jeśli ona mnie potrzebuje
- Idę z tobą- Oderwałam się od Maksa. Chciałam iść z nim. Ona potrzebuje też mnie.
- Nie ty zostań. Ja muszę z nią sam pogadać.
-Nie ja tez chce iść
- Julka Oskar ma rację. Jeśli ktoś może przemówić jej do rozumu to jest to on. -Spojrzałam na nich. W sumie mieli racje.
-Dobrze, ale powiedz jej, że tu czekam …To znaczy my czekamy. Powiedz, że ją kocham.
-Powiem obiecuje.
Oczami Oskara
Delikatnie otworzyłem drzwi od sala, w której ostatnio stała się moim drugim domem. W pomieszczeniu panował pół mrok. Okna były zasłonięte. Jednak drobne promienie padały na łóżko blondynki. Moje serce biło jak oszalałe. Bardzo cieszyłeś się, że ona w końcu się obudziła tylko nic nie mogło być idealne. Słyszałem ciche szlochanie, Wiktorii. Chyba nie zauważyła, że wszedłem. Powoli udałem się w stronę łóżka. Niestety delikatnie zahaczyłem swoim prawym biodrem o metalowy stolik stojący tuż przy łóżku. Rozległ się wdzięk przesuniętego metalu. Płacz Wiktorii od razu znikł natomiast po raz pierwszy od tak dawna usłyszałem jej delikatny i cichutki głos.
- Wyjdź stąd!!! Kimkolwiek jesteś!!! Nie chce nikogo widzieć zostawcie mnie samą!!!
-Wikuś to ja?
-Oskar?
-Tak-powoli położyłem swoją dłoń na jej drobnym ramieniu. Ona lekko drgnęła, ale się nie odwróciła.
- zostaw mnie!!! Proszę cię wyjdź!!
-Ale…
- Wynoś się stąd!!Rozumiesz nie chce z nikim gadać!!! Daj mi spokój …
-Wiktoria nie dam ci spokoju. Czy ty naprawdę jest taką idiotką?! – Uniosłem swój głos. Co nie było właściwe? Od razu usłyszałem głośny płacz dziewczyny.
- Najwidoczniej tak!!! Wypierdalaj stąd….- Wiozłem kilka głębokich wdechów na uspokojenie.
- Przepraszam nie chciałem. Poniosły mnie nerwy. Wiktoria odrzucanie nas nie jest właściwym sposobem- Próbowała mi przerwać jednak dalej kontynuowałem swoją wypowiedz. - Zrozum my wszyscy jesteśmy tu, aby ci pomóc. Wiem zaraz powiesz, że nie chcesz pomocy, że sobie poradzisz, że nie możemy się nad Toba litować. Tylko my tego nie robimy z litości tylko z miłości do ciebie. Jesteś nasza przyjaciółką do cholery. Czuwaliśmy przy twoim łóżku modląc się byś w końcu do nas wróciła. A teraz, gdy to się stało ty nie chcesz z nami rozmawiać. Wiesz jak się czujemy? Czujemy się dla ciebie nic nie warci. Wikuś przecież nie jest powiedziane ze jesteś sparaliżowana do końca życia. Przecież teraz rehabilitacja medycyna przecież są postępy. Jest tyle ludzi, którzy byli w gorszej sytuacji od ciebie a przeszli to wszystko a teraz są całkowicie zdrowi. Wiem myślisz teraz ze nie masz siły. I wiesz, co ci powiem jesteś w błędzie. Bo masz siłę głęboką w serduszku a przede wszystkim w nas wszystkich. We mnie w Julce Masie w dziatkach a przede wszystkim w Filipie. Wiesz, że mały bardzo przeżył to wszystko? Myśli, że się na niego obraziłaś, że to jego winna. Popatrz na tego misia na krześle przed tobą. Wiesz przyniósł ci go byś nigdy nie była sama. On cię bardzo potrzebuje. Nie możesz się teraz poddać. Ja cie potrzebuje… Weź to swoje chude dubsko do góry i bierz się do roboty. Wiktoria zrób to dla nas wszystkich.- Złapałem ją za prawą dłoń. Była lodowata.- Odwróć się proszę.- Blondynka powoli się odwracała widziałem, że każdy ruch sprawia jej ból. Jednak, gdy po raz pierwszy od tak dawna zobaczyłem jej błękitne ze szkolone oczy coś we mnie pękło. Serce zaczęło bić jeszcze silniej. Czułem jak by to był tylko jakoś sen, z którego za chwile się obudzę i znów będzie tak jak kiedyś. Wiktoria wyciągnęła delikatnie w moją stronę ręce. Nie musiała długo czekać by znaleźć się w moich ramionach. Przytuliłem ją z całych sił. Tak teraz w ramionach mam cały swój świat.

W tym samym czasie
Oczami Julki.

Postanowiliśmy z chłopakiem wyjść przed szpital. Panowała miedzy nami niezręczna cisza. Nie wiedziałam w sumie, co powiedzieć i jak przerwać tą cisze. Z prawej kieszeni wyjęłam papierosa włożyłam go do ust następnie zapaliłam. Chłopak spojrzał na mnie wyrzutem.

- Co ty robisz?
- Pale nie widać- Zaciągnęłam się dość mocno nie zwracając na niego uwagi. On wyjął mi papierosa z ust i rzucił na ziemie, po czym zgasił.- Odbiło  ci?! Mam prawo robić, co chce. Tobie nic do tego
- Nie pozwolę byś niszczyła swój organizm. Pamiętasz jakiś rok temu sama zabroniłaś mi palić teraz ten sam zakaz dotyczy ciebie.
- Kiedyś było bardzo dawno temu. Kim ty jesteś żeby cokolwiek mi zakazywać? Jestem już duża dziewczynką.
- Duże dziewczynki nie zachowują się tak jak ty.
- Co masz na myśli?
- Zachowujesz się jak rozpieszczone dziecko. Obrażasz się na mnie zerwałaś ze mną tylko dlatego ze powiedziałem co w tamtym momencie czułem. Potem chciałem z tobą porozmawia pogodzić się ale uniosłaś się dumą i mnie unikałaś. I tak zachowują się dorośli?
- Hahaha wiesz co żałosny jesteś!!!- Stanęłam naprzeciwko niego- A jak ty jak się zachowałeś?! Całą winne zwalasz na mnie. A przypomnę ci to ty zachowałeś się jak najgorszy frajer. Kazałeś mi wybierać albo przyjaźń z Wiktorią albo ty. Wiesz dlaczego wybrałam ją? Bo ona nigdy nie postanowiłaby mi takiego ultimatum. Wspierałaby mnie zawsze a ty?! Gdy najbardziej cie potrzebowałam nie było cie. Przypadek? Nie sądzę,

- A co miałem zrobić. W ogóle się dla ciebie nie liczyłem.

- Byłeś dla mnie wszystkim....
- A ty nadal jesteś dla mnie wszystkim 

- Wtedy niespodziewanie chwycił moją twarz i pocałował. Na początku nie odwzajemniłam chciałam nawet go odepchnąć ale tęsknota z nim była silniejsza. Pragnęłam tego już od dawna. Jego miękkie usta przyprawiały mnie o dreszcze. Nasz pocałunek był coraz bardziej pożądliwy. Cały świat w tym momencie nie miał dla mnie znaczenia. Liczył się tylko on i ta chwila. Całowałam go tak jakby zaraz miał zniknąć już na zawsze. Ten piękny moment przerwał nam czyjeś chrząkniecie. Od razu odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Odwróciłam się zauważyłam Kubę i Sandrę oraz jakiegoś chłopaka którego w ogólnie nie znałam.

- Nie przeszkadzamy?- Miałam ochotę powiedzieć że przeszkadzają i to bardzo jednak się powstrzymałam
- Nie no skąd że- Powiedział z sarkazmem Maksa - Po co ty przyślijcie?
- Ja po motor i dowiedzieć się co z Wiki.- Powiedział spokojnie Kuba
- A ty Sandra i ten lowelas?
- Po pierwsze nie obrażaj go to mój chłopak. Po za tym ma na imię Nikodem. A jesteśmy tu z tego samego powodu co wy wszyscy..- Jej słowa od razu wzbudziły we mnie złość. Prawie w ogóle nie odzywała się do nas ani nie przyszła do szpitala a teraz ma czelność tu przychodzić, Chyba ją pogięło
- Czy ty jesteś normalna?! Nagle przypominało ci się że masz przyjaciół? Jakoś o nas ostatnim czasem zapomniałaś. Więc teraz weź sobie tego frajera i wypieprzaj stad nikt cie tu nie chce.
- Może spokojnie- Odezwał się Nikodem
- Zamknij się frajerze to nie twoją sprawa!!! Nie gadam z tobą tylko z tą zakłamaną zdzirą.
- A ja do ciebie szmato mówię  . Nie pozwolę by ktoś taki jak ty  wrzeszczała na moją dziewczynę gdy nie jest niczemu wina
- Jak ty się do niej odezwałeś!!! Zaraz to odszczekasz!!- Nawet nie zorientowałam się jak Maks podbiegł do tego lalusia. Chciał go uderzyć jednak w odpowiednim momencie złapałam jego dłoń,
- Maks nie warto.- Chłopak spojrzał na mnie widziałam w jego oczach złość pomieszaną z troską- Proszę chodźmy już do środka może Oskar już wyszedł.- Stolarski posłusznie wykonał moje polecenie, mimo tego że miał naprawdę wielka ochotę mu przywalić. Jednak tego nie zrobił a ja  za co byłam mu bardzo wdzięczna. Spojrzałam jeszcze pogardliwie na Sandrę- Nie pokazuj mi się lepiej na oczy bo nie ręczę za siebie... Zostaw nas wszystkich w spokoju już nie należysz do naszych przyjaciół. Poszukaj sobie nowych.Kuba idziesz z nami czy zostajesz tu z nimi?
- Idę,
-  Kurwa dlaczego na niego nie jesteście wściekli zachował się tak samo jak ja?
Nie zamierzałam tłumaczyć jej różnicy między jej zachowanie a zachowaniem Kuby. Tak on też nie był fer ale to chłopak. Po za tym nie był tak zżyty z Wiktoria. Czasem nawet pytał się co u niej i czy już się obudziła. Wykazywał chociaż minimalną troskę Kilka razy był z nami u niej. Wiec tak mu odpuszczam a jej nie chce już znać. Była mi naprawdę bliska ale sama się od nas odwróciła.
Oczami Pielęgniarki
 Kolejny nocny dyżur. Cóż takie życie. Dowiedziałam się że dziś ta dziewczyna spod 16 się obudziła. Leżała na naszym oddziale już dłuższy czas. W jej sali zawsze ktoś był. Nigdy nie była sama. Dowiedziałam się że od lekarza ze leży tu przez swojego ojca.Była dość duża afera. Podobno to jeden z najlepszych prawników w Warszawie. Współczuje dziewczynie sama przechodziłam przez to samo. To było tak dawno a jednak boli tak samo. Nie ma co wspominać. Lekarz kazał iść sprawdzić co z tą dziewczyną. Podobno nie za dobrze przyjęła wiadomość o sparaliżowaniu. Otworzyłam drzwi od sali. Jednak nie była sama. Obok niej leżał chłopak. Przychodził tu bardzo często. Powinnam go wyrzucić ale nie miałam serca. Wyglądali razem bardzo słodko. Mimo młodego wieku widać było że uczucie jakie ich łączy jest bardzo silne. Sprawdziłam tylko stan kroplówki i po cichu wyszłam.



___________________________________________________________________
A wiec tym razem rozdział dłuższy tak jak obiecałam .
Mam nadzieje że mam sie spodoba i tym razem zakończyłam go pozytywnym akcentem :) Tak na świeta :P
A właśnie życzę wam wszystkim wesołych świąt w gronie rodziny i tak dalej. Po prostu wszystkiego co najlepsze :)
A i podoba wam się szablon czy wrócić do poprzedniego ?:) 

sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 7

Miałeś być przy niej pilnować czy się nie gubi.
Oczami Maksa
Wbiegłem z Sali zaraz po Oskarze w miedzy czasie zgarnąłem kluczyki od Kuby motoru. Na szczęście dał mi je bez problemu. Udałem się do sali gimnastycznej. Wiedziałem ze Julka ma teraz wf . W końcu znam cały jej plan lekcji na pamięć. Od rozstania w ogóle z nią nie gadałem. Żałuje tego, co się stało. Nie miałem prawa tak   zareagować. Nie wiem, co mnie wtedy opętało. Wiem, że teraz musimy znaleźć się jak najszybciej w szpitalu. Wbiegłem na hale. Dziewczyny akurat grały w siatkówkę.
- Julka!!!! Julka!!!!- Zacząłem wrzeszczeć jak nienormalny ona tylko spojrzała na mnie i ponownie wróciła do gry.  Wbiegłem na boisko. Złapałem ją za rękę następnie zacząłem ciągnąć w stronę wyjścia.
- Idioto zostaw mnie!!! Puszczaj!!!
- Julka…
-Zamknij się . Nie zamierzam cię słuchać. Daj mi święty spokój.. Ostatnio pokazałeś na co cię stać!!!!Nie chce mieć z tobą nic wspólnego.- Wyrwała swoją rękę. Wszyscy na nas patrzyli. Czułem się jak skończony idiota. Teraz jednak nie jest to ważne.
-Wiktoria ona …musimy jechać do szpitala chyba kiepsko z nią.- Na te słowa dziewczyna się zatrzymała. Odwróciła twarz w moją stronę. Popatrzyła mi w oczy. Pewnie chciała się upewnić ze nie kłamię.- Julka mówię prawdę .Nie jestem aż takim kretynem … Przecież mnie znasz- Zobaczyłem w jej oczach łzy .
-Znałam Cię …Jak mnie okłamałeś uwierz mi nigdy ci tego nie wybaczę. -Syknęła w moją stronę. Była na mnie zła ale obawa o przyjaciółkę była znacznie większa .Poszliśmy w stronę parkingu gdzie znajdował się motor Kuby. Julka wahała się chwile czy wsiąść, jednak strach o Wiki wygrał. Wsiadła na motor delikatnie się do mnie przytuliła. Pierwszy raz od dawna czułem jej bliskość. Brakowało mi tego jak cholera…
Oczami Julki
Jechałam przytulona do Maksa najmocniej jak umiałam. Dziwie cie, że jeszcze oddycha. Bałam się. Nienawidzę takiej prędkości gdyby  nie to ze muszę znaleźć się jak najszybciej w szpitalu na pewno bym nie wsiadła na ten motor. Mimo moich usilnych starań powstrzymania płaczu nie udało mi się to. W głowie kłębiło się od czarnych myśli. Poczułam, że zwalniamy. Trafiliśmy na czerwone światło. Tak tego jeszcze brakowało. Cholerne światła. Nagle poczułam jak Maks łapie moje zaciśnięte dłonie na jego klatce. Odwrócił swoją głowę w moją stronę. Gdy zobaczyłam jego oczy wszystko ponownie wróciło. Cała miłość. Zobaczyłam w nich tego samego chłopaka, którego poznałam przed laty. Nie był już egoista widziałam ze przejmuje się tą sytuacją tak samo jak ja. Maks pocałował mnie w czoło i ponownie ruszył. Jego gest dodał mi trochę siły. Wiedziałam ze mimo wszystko mogę na niego liczyć. Że nadal jej moim przyjacielem.
Oczami Oskara
W końcu znalazłem się na miejscu. W mojej głowie miałem same czarne myśli. Balem się, że to już koniec, że ona tak po prostu odeszła. A ja nie byłem przy niej … Serce biło mi jak oszalałe. Cholernie się bałem. Boże nie mogłeś mi tego zrobić. Przecież ona musi tu ze mną być. Jeśli Ona umrze ja też nie chce żyć na tym świecie. I tak wystarczająco długo się tu męczę  Biegłem w stronę sali najszybciej jak umiałem.

Przed salą zobaczyłem zapłakaną Babcię Wiktorii i Filipa przytulonego do dziadka .W tym momencie czułem jak by cały mój świat się rozpada po raz kolejny w ciągu kilku miesięcy.
______________________________________________________________________
Wiem krótki rozdział postaram zrehabilitować się następnym razem :)
Dziękuje za komentarze :*
I witam nowych czytelników :P

niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 6

Powinnam zrozumieć, że nie byłeś tego wart.


Oczami Julki
Mijały miesiące a ona ciągle się nie budziła. Kilka dni temu odbył się proces przeciwko jej ojcu. Został skazany na trzy lata.  Nie byłam zadowolona z tego wyroku. Temu człowiekowi należała się znacznie większa kara. Okazało się, że podczas bójki był pod wpływem alkoholu. Był jednak jednym z lepszych prawników, więc się wybronił. Matki Wiktorii nie widziałam ani na Sali sądowej w szpitalu też nigdy nie była. Ja chodziłam do Wiktorii w każdym wolnym czasie, przez co trochę zaniedbałam związek z Maksem. Wiktoria jest jak moja siostra po prostu nie mogę jej zostawić. Jednak jednego dnia wszystkie się zmieniło.
Umówiłam się z Maksem na spacer. Chciałam spędzić trochę czasu tylko we dwoje. Był dość ciepły majowy wieczór. Siedziałam z moim chłopakiem na ławce
-O czym misiu myślisz?- Spytałam, bo chłopak prawie nic nie mówił
- O wszystkim i o niczym. Po prostu stęskniłem się za takimi dniami. Ty prawie ciągle jesteś w szpitalu. W ogóle nie masz dla mnie czasu.
- Wiem słonko i przepraszam cię za to. Ale wiesz jak ważna jest dla mnie Wiktoria. Po prostu brakuje mi jej.
- Ważniejsza ode mnie
-Wcale nie, nie mów tak
-Taka jest prawda. Po za tym ja nie chce byś marnował czas na wizyty u niej.
-Co mam przez to rozumieć?
- Myszko no zobacz przecież Ona raczej już z tego nie wyjdzie. Po co masz tam chodzić?  Musisz się pogodzić z jej odejściem.
- Ty chyba nie mówisz poważnie?!- Odsunęłam się od chłopaka na dość duża odległość.
- Mówię poważnie. Nie zamierzam słuchać więcej jak ciągle o niej gadasz. Wiktoria dziś się uśmiechnęła. Ścisnęła moją rękę… Mam tego dość. To twoje paranoje.. Zrozum ona już odeszła przy życiu trzyma ją tylko aparatura.A tym musisz się z tym pogodzić.
- Maks… Myślałam, że będziesz ostatnią osobą, od jakiej to usłyszę. Miałam nadzieję, że mnie rozumiesz!!!Gdzie się podział ten chłopak, w którym się zakochałam? On nigdy nie powiedziałby takich, słów.
- A ty nie jesteś dziewczyną, którą ja kocham. Kiedy ostatnio wyszliśmy gdzieś na imprezę, do ludzi?
- Tobie chodzi tylko o te jebane imprezy?
- Nie Julka ja chce ciebie taką, jaką byłaś, bo teraz stałaś się…
- No, kim się stałam?!! Dziwadłem??!!
- Nie o to mi chodziło.
- Wiesz, co? Nienawidzę cię. Jesteś pierdolonym egoistą i wiesz, co?!!! Może i jestem dziwadłem, ale już nie twoim. Między nami koniec.!!! Wypierdalaj z mojego życia!!! – Odwróciłam się napięcie i ruszyłam przed siebie. Dopiero teraz pozwoliłam moim łzą wypłynąć. Z daleka słyszałam jak mnie woła, ale nie miałam zamiaru się odwracać. Tak kocham go a w słowie nienawidzę cię było więcej miłości niż myślałam …
I tak właśnie zakończył się mój związek. Płakałam dość długo. Unikałam go jak tylko mogłam. Oskar stanął po mojej stronie, przez co pokłócił się z Maksem. Kuba próbował ich pogodzić, przez co stał się wrogiem ich obojgu. Sandra znalazła chłopaka a my poszliśmy w odstawkę.  Cała nasza paczka się rozsypała. Każdy poszedł w swoja stronę. Wydaje mi się, że to Wiktoria trzymała nas wszystkich razem a gdy jej zabrakło wszystko się rozsypało.
Oczami Autorki
Minęły cztery miesiące odkąd Wiktoria zapadła w śpiączkę. Przy jej łóżku zawsze ktoś był. Jej przyjaciel Oskar przychodził każdego wieczoru. Opowiadał jej o wszystkim. Często mówił ze tęskni, jak mu jej brak. Zawsze prosiłby walczyła. Częstym goście była też jej przyjaciółka Julia Kilka razy pojawiła się też jej matka. Oprócz nich dziewczynę dowiedział się brat z dziatkami, którzy go adoptowali..Filip bardzo tęsknił za siostrą. Przynosił jej do Sali swojego ukochanego misia by Wiktoria nie czuła się samotna i by on bronił ja przed złem. Mały stał się zamkniętym dzieckiem. Nie rozmawiał prawie z nikim. Uszła z niego cała dziecięca radość.
Oczami Filipa
Siedziałem na łóżku mojej siostry. Bjakowało mi jej. Steśniłem się za nią. Ona tak duzio spała. W ogóle nie chciała się obudzić mimo że byłem grzeczny. Boje się że się na mnie obrazjła i już nigdy nie wstanie.
- Filipku musimy już wracać pożegnaj się z siostra. Odwiedzimy ją jutro. My z Dziakiem idziemy do lekarza na chwile.Poczekaj na nas na korytarzu.- Wyszli z Sali. Ja natomiast przytuliłem się do siostrzyczki.
- Nje majtw się jutro przyjdę do ciebie . I opiekuj się dobrze panem Uszatkiem. On obieciał że zaopiekuje się tiobą.Kojam Cię wiktoruś.
***
Oczami Oskara
Siedziałem właśnie na lekcji Fizyki. Jako że był koniec mieliśmy totalne luzy? Każdy robił, co chciał. Byle nie przeszkadzać nauczycielce, która wypełniała jakieś papiery. Założyłem słuchawki i odpłynąłem w świat muzyki. Z rozmyślań o moim życiu przerwał mi dzwoniący telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłem numer nieznany. Odebrałem weź większego entuzjazmu.
-Halo?
- Oskar?
- Tak. A z kim rozmawiam
- Babcia, Wiktorii z tej strony.- Od razu na te słowa wyprostowałem się na krześle a moje ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze.
- Czy coś się jej stało?
- Powinnaś przyjechać do szpitala jak najszybciej.
-Zaraz będę.- Wstałem jak oparzony z krzesła.Maks pierwszy raz od wielu tygodni się do mnie odezwał.
-Co się stało??
- Wiktoria Ona chyba…- Nie wiedziałem, co powiedzieć czy ona właśnie mnie zostawiła?
- Kurwa stary lec weź mój motor. Ja idę po Julkę.
- Dzięki. – Jak najszybciej wybiegłem ze szkoły? Facetka cos krzyczała, ale nie obchodziło mnie to. Wsiadłem na motor i nie zważając na ograniczenia prędkości i czerwone światła jechałem w stronę szpitala. Boże byle nie było za późno…
_______________________________________________________________________
Przepraszam za ponowne opóźnienie. Cóż kiepski okres w życiu . Następny rozdział postaram dodać się w sobotę.
Dziękuje za wszystkie komentarze one wiele dla mnie znaczą.