sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 20

...


Oczami autorki
Łzy zaczęła spadać z nieba. Samotne anioły zaczęły płakać nad nieszczęściem biednej ludzkiej osoby. Która w tym momencie miała wydać ostatni wdech. Jednak jeden niewinny aniołek nie chciał na to pozwolić. Był to jej anioł stróż. Może niektórym zdawałoby się, że ją opuścił ,jednak on przy niej trwał. Nie opuszczał jej nawet na krok. Robił, co mógłby mogła przejść przez to życie mimo tego nikczemnego zła, jakie musi spotkać człowiek. Jej droga na początku była kręta. Wszędzie czyhało niebezpieczeństwo. Jednak mały aniołek nie chciał by jego podopieczna cierpiała tak bardzo. Dlatego na jej drodze postawił przyjaciół. Osoby, jakie miały być z nią i cierpliwie z nią trwać aż nadejdzie lepszy czas. Jednak ona zbłądziła.Przestała się liczyć z szczęściem, jakie mimo wszystko miała. Człowiek jednak zawsze dostrzega tylko te szare chwile. Czemu ten gatunek potrafi płakać wiele razy z tego samego powodu a jeszcze nigdy nie zdarzyło się by dwa razy śmiał się z jednej rzeczy, chwili, wspomnienia ? Przecież dobry i zło w naszym życiu zależy od nas. To my decydujemy, jaką postawę przybieramy i co chcemy wpuścić do naszego serca.
Stróż duszyczki, która właśnie miała przystąpić do świata zmarłych powędrował po moc, która potrafiła przeszkodzić śmierci w swoich żniwach. To moc nieprzezwyciężoną jeszcze przez nic na świecie ludzkim. To coś, co potrafi sprawić, że nawet czarny anioł cofa swój wyrok
Oczami Oskara
Obudziłem się z krzykiem. Pot spływał po moim ciele. Miałem okropny sen o śmierci. Ktoś umierał popełniając samobójstwo , a ja patrzyłem na to z dystansu. Chciałem coś zrobić by uratować tą osobę ,jednak nie mogłem się ruszyć. Mogłem jedynie stać i patrzeć jak odchodzi. Ta postać kogoś mi przypomniała. Była taka niewinna a za razem dało wyczuć się, że przeszła dużo. I te oczy zupełnie jak.... Wiktorii?... Poczułem dziwne ukucie w serce. To nie może być prawda. Przecież ona nigdy by takiego czegoś nie zrobiła. Chyba...
Wstałem, czym prędzej z łóżka. Założyłem na siebie pierwsze lepsze ubrania Zacząłem szukać kluczyków od motoru. Przecież wczoraj kładłem je na szafce w przedpokoju a dziś ich nie ma. Kurwa.... Nie mam czasu....Gdzie do cholery są te kluczyki,. Nie mogłem już dłużej zwlekać musiałem pojechać do szpitala i upewnić się, że z dziewczyną jest wszystko w porządku. Musze ją zobaczyć. Pobiegłem do garażu. Tak jak myślałem ojciec zostawił kluczyki od auta w stacyjce. Zawsze to robi. Mama nieraz urządzała mu awantury, że w ten sposób ułatwia złodziejowi kradzież i że to nie odpowiedzialne. On jednak nigdy nie mógł odzwyczaić się od tego nawyku. Otworzyłem drzwi garażowe i wyjechałem. Opony wydały charakterystyczny dźwięk. Nacisnąłem gaz najbardziej jak się dało. Nie mogłem stracić żadnej sekundy. Czy mam prawo jazdy? Nie, ale prowadziłem już kilka razy. 
Przejechałem wszystkie czerwone światła i w ten sposób już po 10 minutach w końcu byłem na miejscu. W mojej głowie krążyły przeróżne myśli. Chciałem tylko by nie było za późno. By ona leżała w łóżku i spokojnie , jak zawsze, słodko spała. Minąłem recepcje w ułamek sekundy. Usłyszałem tylko głos recepcjonistki, że pora odwiedzin dawno się skończyła. I chuj mnie to obchodzi. Otworzyłem drzwi od jej sali. Na szczęście leżała na łóżku. Kamień z serca spadł. Ulga.. To idealne słowa, jakie teraz jest w stanie opisać, co czułem. Uśmiech mimowolnie pojawił się na mojej twarzy. Nie wytrzymałem, podbiegłem i tak po prostu ją przytuliłem... Coś jest nie tak. Zamiast jej na łóżku znajdowały się poduszki pozorujące jej sylwetkę.  Zacząłem przegrzebywać całe łóżko.Nie ma jej... Za plecami usłyszałem otwierające się drzwi. Ochroniarze złapali mnie za ramiona i chcieli mnie wyprowadzić. 
- Zostawcie mnie. Rozumiecie!!! . Jej nie ma. Musze ją znaleźć... Niema czasu..- Mój oddech był nieubłaganie szybki serce dudniło z całych sił w moja klatkę. Faceci chyba zrozumieli, że to naprawdę coś ważnego. Puścili mnie i przez swoje krótkofalówki wezwali kogoś tam. Jednak czas płynął. A ja nie mogłem czekać. Gdzie ona jest? Boże pomóż mi.. Błagam, ja JĄ potrzebuje . 
Wtedy dostałem olśnienia. Łazienka... Zacząłem biec. sam nie wiem ile mi to zajęło, ale byłem pewny, że zbyt długo. Jednak, gdy wszedł nie mogłem wierzyć własnym oczom. Chciałem by to co widzę okazało się głupim złudzenie. Moje oczy się zeszkliły.
Ukląkłem w kałuży krwi. Złapałem jej zimną dłoń.

- Wiktoria. Nie...Nie nie. Kurwa nie!!!!Pomocy!!!!  Pomocy!!!!! Wiktoria błagam nie opuszczaj mnie .Kurwa niech ktoś tu przyjdzie.- Zacząłem wyć. To koniec mnie. Gdy ona odchodzi ja też.
***
Siedziałem właśnie w pokoju pielęgniarki, przytulony do Julki. Nie wstydziłem się tych łez. Przecież właśnie odchodzi osoba, na której mi tak zależało, co ja mówię nadal mi na niej zależy...
- Oskar powinieneś wrócić do domu. Musisz odpocząć. Operacja potrwa naprawdę długo. A ty jesteś wyczerpany...
- Nigdzie nie idę. Nie zostawię jej.. Już raz to zrobiłem i co leży teraz na tym jebanym bloku operacyjnym. I to przeze mnie... Jestem pierdolonym idiotą. Czemu się nie domyśliłem ze coś takiego wpadnie jej do głowy?. Jestem  jej przyjacielem. Powinienem wiedzieć. Ona powinna mieć psychologa. Ktoś powinien z nią rozmawiać, być... A ja , ja zostawiłem... Rozumiecie ja nigdy sobie tego nie wybaczę. Nigdy....- Julka umocniła swój uścisk. Widać było, że i na jej policzka są łzy..
- Już ciii..Nie obwiniaj się.. My wszyscy jesteśmy winni...
- Nie to moja wina....Wyszedłem z uścisku dziewczyny. Już po chwili była ona w ramionach swojego chłopaka, który coś mówił. Ja nie miałem ochoty tego słuchać wiedziałem, że to moja wina, że ona  umiera przeze mnie....
- Możecie zostawić mnie na chwile samego?- Maks spojrzał na mnie jak by bał się , że coś sobie zrobię.-Chciałbym w samotności przeczytać list od niej....
- Oskar boimy się o ciebie.-Spojrzałem na nich błagalnie. 
-Potrzebuje chwili dla siebie. Mam dość towarzystwa chce być sam.
- Dobrze. Ale za chwile tu wrócimy....

Gdy usłyszałem dźwięk zamykających się drzwi. Usiadłem w kocie pomieszczenia. Wyciągnąłem z kieszeni pogiętą kartkę, na której dało dostrzec sie ślady krwi. Krwi, która nigdy nie powinna być przelana....
Czytałem powoli. Mój oddech z każdym słowem przyspieszał. Z oczu wyłaniały się niekontrolowane łzy. W serce zaczęły wbijać się małe igiełki które sprawiały ogromny ból. Jej słowa wywołały wszystkie wspomnienia....

 




















***
Już po operacji. Z sali wszedł lekarz ,oznajmiający nam że operacja sie udała jednakże ta doba będzie decydująca. Byli tu wszyscy ,cały korytarz wypełniony był  jej bliskimi.
- Czy możemy do niej wejść?- Spytałem mając nadzieje że lekarz sie zgodzi. Musze ją zobaczyć. Chce ją przytulić i już nigdy nie puścić.
- Tak, ale najwyżej dwie osoby, na krótko. Dziewczyna potrzebuje spokoju.
Chciałem do niej iść ale wiedziałem ze jej dziadkowie  a przede wszystkim Filip mają większe prawo tam iść. Wycofałem się i mimiką twarzy pokazałem ze nie mam nic przeciwko by to oni tam poszli.
- Jak się czujesz? -w głosie Sandry   dało wyczuć się troskę
- A jak mam się czuć. Gdy ona tam leży? Czuje sie beznadziejnie ? Bezsilnie? Fatalnie ? Bezradnie? Nie, ja po prostu sie nie czuje...Mnie nie ma, tak samo jak nie ma jej ...
- Oskar ona z tego wyjdzie, musimy w to wierzyć. Jest silna da radę.
  -Była silna.. Ja jej nie rozumiem . Powiedz mi jak ona tak mogła. Przecież wie że ja bez niej nie dam rady, że nie istnieje. Przecież ona to wiedziała. Czemu ? Powiedz mi czemu?
- Już spokojnie.- Przytuliła mnie.- Ona po prostu sie zagubiła. 
- Ona jest egoistką... Egoistką ,która tak cholernie kocham....
Oczami Filipa
Siedziałem sobie koło łóżka wiktorii. Ona znowu spała. Boje się.. Boje się że mnie zostawiła...Przecież ona miała chodzić. Mieliśmy bawić sie w chowanego. Gdy babcia mówiła do dziadka to płakała mówiła coś że ona może  umrzeć. Nie rozumiem co to znaczy. ale nie chce by ona mogła umzeć ..Przecież ja kocham siostrę .Pewnie znowu byłem zły. To moja wina że ona nie chce być w mojej rodzinie. Nie chce mieć takiego brata jak ja. Wikusiu wróć do mnie. Będę już grzeczny. Obiecuje...
Oczami Oskara
Wszyscy namawiają mnie bym wrócił do domu i odpoczął. Może mają racje. Jestem strasznie zmęczony. Zbyt wiele emocji jak na taki krótki czas, ale nie chce jej zostawiać, nie mogę popełnić tego bledu po raz drugi. 
Nagle z sali Dzięczyny wybiegła mała zapłakana  postać. Filip pognał w kierunku wyjścia,. Widać było że był roztrzęsiony. Pobiegłem za nim. Chłopak miał naprawdę niezła kondycje albo moje mięśnie były tak wyczerpane że odmawiały posłuszeństwa.
Gdy wybiegłem ze szpitala on znajdował sie na ulicy. Czas jak by zwolnił mimo ze wszystko działo sie tak szybko. Nie zastanawiając sie długo rzuciłem się by go uratować. Zepchnąłem go a potem poczułem silny ból .Następnie była tylko ciemność.
________________________________________
A wiec jestem.Sporo mi zajęło pisanie tego rozdziału. Mam nadzieje ze wam sie spodoba.
Jeśli chcecie bym pisała to pozostawiajcie po sobie pod rozdziałami jakiś znak że jesteście. Może być to cokolwiek nawet przecinek czy kropka. Chce wiedzieć że jesteście.
Nie bede stwaiała jakiś warunków że rozdziały będą pojawić się jedynie po danej liczbie kometarzy bo to bez sensu. Po prostu niech każdy z was pościeci chwilkę by coś napisać ;)
Dziękuje za komatarze wsparcia jakie już od was dostałam ;)
Lece kochani papapa ;*

czwartek, 9 października 2014

Kilka słow wyjaśnienia

Chciałam coś wam wyśnić.
Chce kontynuować swoje pisanie.. Tylko nie wiem czy to ma jakikolwiek sens. Prawie nikt tego nie czyta. Komentarzy jest bardzo mało... Czy naprawdę to tak wiele wymagam ? Chciała bym tylko byście napisali kilka słów. Pokazali że czytacie..Że moja praca nie idzie na marne. Może ostatnio też zawiniłam nie dodając rozdziałów na czas ale jak wspomniałam miała spore problemy.Musiałam uporządkowywać kilka spraw.Nie będę się na ten temat rozwodzić. Powiem krótko kto chce bym kontynuowała pisanie niech skomentuje ten rozdział. Musze wiedzieć że to ma sens.

czwartek, 2 października 2014

Rozdział 19


"Koniec..."
Oczami Autorki
Zmrok otaczał wszystko w ogół. Male ponure pomieszczenie oświetlały tylko delikatne strumienie księżycowego światła. Mrok pochłaniał niewinną istotę. Siedziała ona skulona w głębi pomieszczenia. Usłyszeć można było tylko cisze jęki rozpaczy, Głos wołający do Boga o pomoc. Jej całe ciało przechodziły dreszcze, Drżała. Trząsała sie jak by była w jakieś krainie lodu, mimo że wcale tak nie było. Ciepłe powietrze krążyło w tych czterech ścianach.Osóbka trzymała w reku długopis. Był zwyczajny, nie zwróciłby uwagi nikogo z nas.Zostawiał on na kawałku zwykłego papieru ślady zwane literami.I niby wszystko była takie normalne i ludzie a jednak było w tym coś mrocznego. Jak by śmierć otaczała tą osobę.., Pisała ona swoje ostatnie słowa. Słowa pożegnalne....
Moi drodzy
Chce was wszystkich przeprosić, że nie dałam rady opuściła, was. Posuniecie to było egoistyczne wiem. Ale...
Zrozumcie musiałam nie miałam wyjścia. To wszystko stało sie bez sensu.
Babciu dziadku Kocham was. Byliście najlepszymi osobami w całym moim życiu. Wasze osoby sprawiły, że ostatnie miesiące mojego życia były wyjątkowe. To wy pokazaliście mi, co to kochający dom. Czułam się częścią czegoś wielkiego. Nie płaczcie za mną. Wasza wnuczka zawsze Będzie przy was. Nie obwiniajcie sie o moja śmierć to nie wasza wina. Dbajcie o Filipka. Gdy będzie pytał gdzie siostra wytłumaczcie mu że odeszłam. Powiedzcie mu że bardzo go kocham i że był najwspanialszym braciszkiem świta. Mam nadzieje ze chociaż on będzie miał udane życie .Jeśli będzie chciał niech pozwólcie mu pogodzić się z rodzicami. Oczywiście pod warunkiem że się zmienia. Nie chce y nienawidził ich z całego serca jak ja….
Juluś skarbie ty mój. Przepraszam...Wiem byłam okropna przyjaciółka... Pamiętaj, że cie kocham. I zawsze będziesz moja Best Friend Forever. To ty kolorowałaś całe moje życie. Byłaś ze mną od dziecka. Miałam takie same zainteresowania. Gust też miałaś podobny. Pamiętasz jak byłyśmy małe i ja przewróciłam się na rowerku i zaczęłam płakać. Ty usiadłaś obok mnie i tez zaczęłaś płakać. Zdecydowanie bardziej niż ja.Z biegiem czasu oboje śmiałyśmy się z tej sytuacji. Pamiętasz ile razy wspomnienia do nas wracały?
Kocham cie. Nie zapomnij o tych chwilach razem spędzonych, ale też nie tęsknij. Nie płacz za mną, bo nie warto, Masz wspaniałego chłopaka. Przyjaciół.. Nie potrzebujesz mnie.
Właśnie Maks troszcz się sie o nią. Zostawiam ją pod twoją opieką,. Bądź dla niej dobry i wyrozumiały. Dbaj by w jej życiu niczego nie brakowało.
Kubuś uśmiechnij się sie. Nie przejmuj sie tym, że mnie nie ma. Baw sie dalej. Wyrywaj panienki, ale nie zapomnij o mnie. I o tych chwilach spędzonych razem. Przecież to ja byłam twoją pierwsza miłością!!!!
Sandra mimo ze ostatnie nasze relacje nie były wspaniałe to chce ci powiedzieć ze ty również byłaś i jesteś moja przyjaciółką, Tez cie kocham. Również dziękuje za wszystkie spędzone dni z tobą. Jesteś naprawdę wspaniała istotą. 
Oskar  słowa dla ciebie zawarte są w tym drugim liście.
Liczę na to, że. Nadal będziecie sie wszyscy przyjaźnić się będę tęskniła za wami wszystkimi Kocham was!!!Każdego z osobna, ale i razem również.
Nie chce byście pamiętali mnie z tej złej strony tylko chce byście zapamiętali, jaka byłam przed wypadkiem.
Na zawsze z wami. Będę tęsknić. Żegnajcie.

.


Drogi Oskarze
Te słowa mimo wszystko do napisania są dla mnie najtrudniejsze. Z tobą najgorzej jest mi sie pożegnać. Ostatnio bałam się okropna dla ciebie. Ale ja nigdy nie przestałam cie kochać. Kocham cie jak głupia.. Zawsze byłaś w moim życiu naprawdę ważny. Mimo ze czasem tego nie pokazywałam. 
W sumie to tobie zawdzięczam życie.  Może nie powinieneś mnie tych kilkanaście miesięcy temu ratować. Powinnam już wtedy zniknąć z tego świata Jednak los chciałbym trochę jeszcze pocierpiała. Dziękuje ci za wsparcie, jakim mnie ciągle obdarzałeś. Że nie pozwoliłeś mi być samej w tych najcieższych chwilach. Zawsze, gdy cie potrzebowałam byłeś. Dziękuje..
Wszystko, co zrobiłeś poszło jednak przeze mnie na marne. Sama sobie odebrałam życie.
 Pewnie znienawidzisz mnie za to. Tylko ja nie chce by tak się stało. Nienawiść towarzyszy przez całe ludzkie życie. A ja chce byś o mnie zapomniał. ZAPOMNIJ, ŻE ISTNIAŁAM.....

Twoja na zawsze Wiktoria.

Łzy delikatnie spływały jej po policzkach. W ochach mimo ciemności dało zauważyć się ból. Przeszywał całe ciało dziewczyny. Jej drżąca ręka wyjęła z kieszeni mały metalowy przedmiot. Była to całkiem niewianą żyletka, która została stworzona wcale nie do takich celów. Delikatnie przejechała ona po jej, ręce .Czerwona ciecz wypłynęła z ran przed chwila zadanych. Ten ruch wykonała kilkanaście a może nawet kilkadziesiąt razy, każdy nawet najmniejszy ruch był przemyślany. W Okół niewinnej istoty pojawiła się sie plama krwi. Była ona obficie czerwona. Spływała ona delikatne po bielutkich płytkach szpitalnej łazięki. Ręka dziewczyna zamieniła się w pobojowisko. Nie było na niej już nawet grama skóry wszędzie była krew..Z żył wypływał eliksir życia a duch dziewczyny jakby unosił sie nad ciałem. Niewinna duszyczka opuszczała to okrutne piekło zwane ziemią...;;;

niedziela, 14 września 2014

Rozdział 18

Mocno, aż do bólu.

Oczami Wiktor
W środku mnie znowu zaczęła toczyć się nieustanna walka. Po raz kolejny uczucia zaczęły walczyć z rozumem.Obecność Oskara sprawiła, że wszystko wywróciło się do góry nogami. Cała moja złość prysła a w jej miejsce znowu pojawiło się  uczucie, którym darzyłam go jeszcze kilkanaście dni temu. Mimo tego przed oczami nadal miałam obraz jego i tej dziewczyny. Na sama myśl o tym odczuwałam ukucie w sercu. Rozmowa z Damianem dała mi wiele do myślenia jednak nie byłam jeszcze gotowa na takie radykalne kroki. Z jednej strony Pragnęłam jego obecności a z drugiej strony jednak chciałam być jak najdalej. To taki paradoks chcieć czegoś a zarazem nie chcieć. Po za tym, co on tu w ogóle robi? Skąd wiedział ze tu jestem? Łukasz pewnie od swojego wujka, ale Oskar? Nie zdążyłam tego nawet tego wszystkiego wyjaśnić gdyż od razu za nimi wszedł lekarz i zabrał mnie na sale operacyjną. To od niej będzie zależeć wszystko. Jest moja ostatnią szansą na odzyskanie dawnego życia. Kiedyś wydawało mi się ze jest do kitu teraz jednak mogę docenić to co miałam, Władze w nogach możliwości pójścia po prostu na spacer. Nie byłam wtedy uzależniona od nikogo. Nie potrzebowałam łaski teraz dzięki niej mogę cokolwiek zrobić. To jest żałosne. Mam już tego dość. Chce być w końcu samodzielna. Chce być normalna jak wszyscy...
Oczami Oskara
Złość nadal wypełniała całe moje ciało. Byłem wściekły. Nie to lekko powiedziane. Frustracja to chyba idealne słowo na obecny stan rzeczy. Miałem ochotę komuś zajebać jednak miałem pewny dylemat zacząć od Łukasza czy może tego kolesia z jej sali?
 ***
Siedziałem kolejna godzinę pod sala operacyjna. Czekałem na jakiekolwiek wiadomości o jej stanie zdrowie. Czuje się jak by czas cofnął się o te kilka miesięcy. Znowu czułem lęk o nią. Bałem się, że ja strącę. Wszystkie okropne uczucia do mnie wróciły. Znowu czułem bezsilność. Nie mogłem zrobić nic tylko czekać na tych stalowych srebrnych krzesłach bezczynnie.
Zadzwoniłem do Julki poinformowałem ja o obecnej sytuacji. Nie długo powinna się tu znaleźć. Penie Maks przyjedzie z nią. Nie rozmawiałem z nimi od tamtego incydentu. Maks Próbował się ze mną skontaktować, ale byłem zły. Chciałem być sam. Obwiniałem wszystkich tylko nie siebie. Zawiodłem Wiktorie. Taka jest prawda. Jestem totalnym idiotą. Jak mogłem jej to zrobić? Jej kobiecie mojego życie. Dziewczynie, bez której może życie nie ma sensu. Gdybym tylko mógł cofnąć czas…
Gadałem dziś z tym chłopakiem z jej Sali. Ma na imię Damian. Z tego, co zrozumiałem jest sąsiadem dziadków Wiktorii. Wyjaśnił mi wszystko. To on do mnie napisał w jej imieniu. A to przytulenie nie było kwestia zemsty, lecz po prostu chciał jej dodać otuchy. Powinienem zrobić to ja… Ona mnie potrzebowała a ja znowu ja zawiodłem. Czemu jestem takim kretynem?….
***
-, Co z nią? Jak operacja? – Julka była spanikowana. Zaczęła zadawać serie pytań. Widać było ze bardzo martwi się o Wiki
- Spokojnie … Jeszcze nic nie wiem. Siedzę tu już ponad godzinę i nic nie wiadomo.
- Boże, czemu ona mi nic nie powiedziała.
- Nie miała czasu. Operacja wypadła nagle. Po za tym nie chciała was wszystkich martwić.- Za plecami usłyszałem glos. Tak jak myślałem był to Damian
- Tak w ogóle jestem Damian. Kolega wiktorii. Ty musisz być Julka?
- Tak. Skąd ty ja znasz?
- Jestem jej sąsiadem. Ostatnio spędziliśmy razem sporo czasu.
- Aha… Rozumiem
- Nie gniewajcie się na nią Ona po prostu nie chciała byście z nią musieli przez to wszystko przechodzić.
- Kurwa przecież jesteśmy jej przyjaciółmi. Powinniśmy być z nią w takich chwilach- Po wypowiedzeniu tych słów prze ze mnie zobaczyłem wzrok podagry w spojrzeniu Julki. Widać było ze ona tez mnie o to wszystko obwinia.
- Wiecie, jaka ona jest. Sami znacie ja najlepiej.-Szatynka obdarzyła go delikatnym uśmiechem. Damian jeszcze chwile z nami pogadał, po czym się zmył. Pojechał po dziadków dziewczyny.

 W poczekalni panowała cisza. Nikt z naszej trójki się nie odzywał. Maks przytulał Julkę a ja krążyłem, po całym korytarzu szukając dla siebie miejsca. Nie mogłem tak bezczynnie siedzieć. Obcuje sobie, że jeśli ona wyjdzie z tego cało zrobię wszystko by ją odzyskać…

- Maks… Zostawiłbyś nas na chwile samych?- Chciałem pogadać z Julką na osobności.
- No nie wiem.- Chłopak spojrzał z troską na swoją dziewczynę ona tylko delikatnie skinęła głową na znak, że może spełnić moją prośbę. – Jak coś idę tam, będę przy automacie przyniosę ci coś ciepłego do picia.- Pocałował dziewczynę w czoło po czym zniknął gdzieś za horyzontem
- Czego chcesz- Jej głos był oschły. Wiedziałem ze jest na mnie wściekła. Nie dziwie się jej
- Wiem jestem totalnym chujem itp..., Ale potrzebuje twojej pomocy….
- Pomocy, do czego?
- Chce ją, odzyskać? Ja jej potrzebuje,
- Kurwa…W końcu....Pomogę ci, bo wiem ze ona potrzebuje ciebie. Ale obiecuje ci- Wstała i stanęła kilka kroku ode mnie, – Jeśli jeszcze raz odwalisz taki numer albo zrobisz coś, co ja zrani znajdziesz się 2 metry pod zmienia. Nie żartuje zabije cie…
Nasza rozmowę przerwał dźwięk kroków. Odwróciłem swoja głowę w prawą stronę. Zobaczyłem sylwetki. Był to Kuba i Sandra. Julka odrazy naskoczyła na brunetkę
-, Co ty tu robisz?! Po co przyszłaś?
- Do Wiktorii. To też moja przyjaciółką.
-Nagle ci się przypomniało? G
dzie byłaś wcześniej?
- Julka ….
Postanowiłem zabrać Kubę. Niech dziewczyny porozmawiają sobie same….
Oczami Julki
Obecność Sandry działała mi na nerwy. Jak ona śmiała tu przychodzić i jeszcze nazywać się przyjaciółka Wiki? Kurwa gdzie ona była jak blondynka ją potrzebowała? Zostawiła ją. To się nazywa przyjaźń? Jaka ona jest fałszywa? Arrrr..
- Julka… Proszę wybacz mi..
- Wybaczysz? Sorry, ale to nie ja powinnam ci Wybaczać. Po za tym nie mam, czego. Po prostu przekonałaś się, jaka z ciebie dwulicowa i fałszywa suka. Tak jesteś suką…. Jak mogłaś nam to zrobić? Zrozum ja w tych chwilach cie potrzebowałam. Jedna przyjaciółka leżała w szpitalu myślałam ze ja strącę. Straciłam wtedy Maksa… A ty? Ty tak po prostu się mnie, nasz wszystkich wyparłaś. Ile razu do ciebie dzwoniłam? Czy tak ciężko było oddzwonić? Chciałam byś przy mnie była. A ty się  odwróciłaś. Wiesz jak to Boli? Wbij sobie nuż w serce i nie wiem czy nawet ten ból dorówna temu, co ja czułam…. A teraz przychodzisz tak tutaj i prosisz o wybaczenie tak po prostu….- Z moich oczu wydostał się natłoki łez. Nie chciałam płakać, ale w końcu wywiałam te wszystkie emocje, które tkwiły wewnątrz mnie.
-Julka przepraszam… Wiem zawaliłam na całej linii. Ale ja was wszystkich potrzebuje… W moim życiu wtedy też było ciężko. Przepraszam. – Sandra również zaczęła płakać. Nie wytrzymałam po prostu się do niej przytuliłam. Mimo wszystko brakowało mnie jej przez ten czas. Wyglądaliśmy pewnie śmiesznie, ale w tej chwili mnie to nie odchodziło Poczułam, że właśnie teraz odzyskałam moją kochana przyjaciółkę….
Oczami Oskara
Minęła właśnie 5 godzina operacji,. A my nie mięliśmy żadnych wieści. Przed sala czekaliśmy wszyscy. Jak Maks Kuba Julka Sandra .Wyjaśniliśmy sobie wszystko.Każdy wyrzucił, co leżało mu na sercu. To chyba była nasza pierwsza tak szczera rozmowa. Szkoda tylko, że nie ma tu najważniejszej osoby… Wiktoria pewien będzie z nasz wszystkich dumna. Oprócz naszej 5 przed sala był jeszcze dziadek dziewczyny. Widać była zmartwienie w jego oczach. Przejmował się ty wszystkim tak samo jak my….
Oczami Oskara
Znajdowałem się właśnie w Sali gdzie lekarz miał wybrudzić wiktorie. Oprócz mnie w sali byli dziadkowie dziewczyny i Filip Julka maks Sandra Kuba oraz Damian no i oczywiście, lekarze, którzy ja operowali Pokój był pełen ludzi i każdy czekał tylko aż blondynka otworzy te piękne brązowe oczy, w których można zobaczyć jej wnętrze. One są furtką do jej duszy. Pokazują jej piękne wnętrze. W końcu ten moment nastąpił. Dziewczyna otworzyła oczy
- słyszy mnie pani?
- Tak- Jej delikatny głos rozszedł się po całym pomieszczeniu. Na twarzach bliskich jej osób zagościł uśmiech. Moje serce zaczęło bić nieustannie szybko. Nie wytrzymałem. Podbiegłem po jej łóżka i tak po prostu ją przytuliłem. Dziewczyna delikatnie odwzajemniła uściski. Wszyscy na nas patrzyli. Jednak teraz nie było to dla mnie ważnie. Liczyła się tylko ona to ze jest tu. Że jest w moich ramionach,. Ta słodką chwile przerwał głos lekarza
- Widzę ze pan cieszy się na powrót przyjaciółki, ale proszę mi nie utrudniać pracy. Na czułości będzie czas później.- Poczułem ze moja twarz zrobiła się czerwona. Z trudnością odsunąłem się od dziewczyny. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji była tak obojętna. Wtedy właśnie zrozumiałem ze odzyskanie jej wcale nie będzie takie proste….
Oczami Wiktorii
Bliskość Oskara była chyba najmilsza rzeczą, jaka mogło przytrafić się mi po wybrudzeniu.
Lekarz zadał jeszcze kilka rutynowych pytań po czym w końcu przeszedł do sedna sprawy.
- Czuje coś pani? – Na te słowa próbowałam się skupić na odczuciach. Jednak nic nie poczułam. Kompletnie nic. W moich oczach pojawiły się łzy. Wszystko prysło jak bańka mydlana. Operacja nic nie dała. Ja nadal nie czuje nóg….
- Nie- to słowo przeszło przez moje gardło z wielką trudnością. A ja zaczęłam płakać. Boże, dlaczego…. Kurwa…
Wtedy pochylam ciepło na swoim policzku. Oskar delikatnie otarł moje łzy.

- nie płacz. Obiecuje ci odzyskasz ta cholerna władze w tych nogach. Tylko nie płacz skarbie.- Po czym mnie przytulił. A ja zaczęłam wyć w jego ramionach. Boże…. Dlaczego?. Nienawidzę życia….

wtorek, 9 września 2014

Przeprosiny

Moi Drodzy.
No wiec tak.... Wiem zawaliłam na całej linii od ponad miesiąca nie dodałam żadnego rozdziału... Do tego mam spore zaległości na waszych blogach...
 PRZEPRASZAM...
Jest mi naprawdę głupio....
Miałam problemy zdrowotne do tego problemy rodzinne, z przyjaciółmi  jeszcze teraz szkoła. Wszystko nałożyło  się na siebie, ale nie ważne...
 Obiecuje że w tym miesiącu nadrobię wszystko na waszych blogach. Tylko proszę abyście  pod tym postem dali  mi liki do rozdziałów których nie skomentowałam = nie przeczytałam.Ułatwi mi to sprawę. Przeczytam wszystko.:)
Rozdział na moim blogu pojawi się w ten weekend :)
Jeszcze raz przepraszam :*
Ps.Jest tu jeszcze ktoś ?

piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział 17

Nie wypada nam nawet do tego wracać.
Oczami Wiktorii
Zbliżała się godzina 16.00, a ja nadal zanudzałam Damiana nudną historią moje życia. Opowiedziałam mu całą sytuację z Oskarem, nie pominęłam też wątku Łukasza. On uważnie słuchał całej historii. Nie zadawał żadnych pytań, a przede wszystkim cierpliwie czekał, aż skończę, nie dodając zbędnych komentarzy. Gdy w końcu wylałam z siebie wszystko, co zżerało moją dusze, usłyszałam jego głos.
- To wszystko?
- Tak. Po tej akcji w moim domu Oskar się do mnie nie odzywał. Ja z resztą do niego też. No, a o Łukaszu powiedziałam wszystko.
- Wiec odnoście tego Łukasza. Nie chce go oceniać, bo go w ogóle nie znam, ale nie spodobał mi się. Nie dość, że "kiedyś" ćpał, a z takimi nigdy nic nie wiadomo, to prawie zabił człowieka. Rozumiem, że pewnie to wszystko kryje za sobą jakąś historie, która była przyczyną tego wszystkiego, ale to go nie usprawiedliwia. Nie podoba mi się ten gość. Może się mylę. Jednak takie jest moje zdanie.
-Rozumiem. W sumie może masz racje. Jednak wiesz, historia którą mi opowiedział naprawdę wszystko wyjaśnia.
- Wiesz, nie żeby coś, ale to trochę dziwne, że chłopak, który tyle przeszedł, z taką łatwością opowiedział nowo poznanej dziewczynie taką historię. Jako reprezentant płci męskiej, wiem, że my z natury raczej nie otwieramy się przed kimś tak łatwo. Bynajmniej ja tak mam.
- Sugerujesz, że kłamał?
- Nie, po prostu mnie to dziwi. Ale może przejdźmy do kolejnego punktu - Chłopak spojrzał na mnie. Ja delikatnie się uśmiechnęłam. Szczerze mówiąc, bałam się tego, co usłyszę.
- Mam być delikatny, czy mogę być szczery do bólu.
- Zdecydowanie to drugie. Nie lubię owijania w bawełnę.
- Wiec, twoje postępowanie wobec Oskara było perfidne. Nie no, sorry dziewczyno, ale naprawdę przesadziłaś, zwłaszcza z tą ostatnią sytuacją. Mówisz, że on nie liczy się z twoimi uczuciami, a ty liczysz się z jego? Chyba też nie. Z tego co mówiłaś, sama po alkoholu całowałaś się z jakimś chłopakiem, którego nawet nie pamiętasz. Gdyby wtedy nie Oskar, skąd wiesz, jak by się to skończyło? Potem uratował ci życie. Tak? Ty nawet tego nie doceniłaś. Nie mówię, że miałabyś być z nim z wdzięczności, ale podziękowałaś mu chociaż za to raz? No właśnie. Potem siedział przy tobie kilka miesięcy. Z tego co mówiłaś, to był częstym gościem. Czyli zauważ, ze musiałaś być dla niego kimś naprawdę ważnym, skoro znajdował zawsze czas, by przy tobie być. Po przebudzeniu wspierał cię jak tylko mógł. Wiesz chłopak naprawdę starał się, jak tyko mógł. Uwierz mi, nie każdy facet by tak postąpił. A, i dzięki tobie miał do czynienia z nasz kochanym wymiarem sprawiedliwości. I teraz popełnił jeden mały błąd, a ty skreśliłaś go z życia? To jest nie sprawiedliwe. Powiedziałaś, że był zazdrosny o Łukasza. Nie dziwie się. On stara się o ciebie tyle czasu, przychodzi jakiś chłopak nie wiadomo skąd i skrada uwagę dziewczyny, na której mu zależy. I jakąś historyjką kupuje jej serce. Czemu wy, kobiety, lecicie na jakiś niedojrzałych bydlaków, którym chodzi tylko o sex, a nie na facetów, którzy są w stanie oddać za was życie. Wy, kobiety, cierpicie na własne życzenie. Poznacie takiego jednego, on was wyrucha i zostawi, a potem, w ramach zemsty, ranicie uczciwych i dojrzałych chłopaków. I mówicie, że wszyscy są tacy sami. Czasem nawet wam się należy... Przejdźmy jednak do rzeczy. Oskar pocałował się na jakieś imprezie z dziewczyną, był totalnie pijany. To go nie usprawiedliwia, masz racje. Tylko nie powinnaś, tak reagować. Przede wszystkim powinnaś dać się mu wytłumaczyć, a ty potraktowałaś go jak największego dziwkarza na świecie... Ulżyło Ci wtedy? Poczułaś satysfakcję? Ludzie popełniają błędy... Wiesz, miłość jest jak budowa. Żeby powstał wieżowiec, potrzebne są cegiełki, które powoli będą tworzyć budynek. I z biegiem czasu będzie coraz wyższy i doskonalszy. Będzie się ulepszał. Tak samo jest w miłości. Wszystko przychodzi z czasem. Przez swoje uczucia powoli trzeba ją budować. Starać się cały czas, a i ona zacznie stawać się coraz piękniejsza. A ty chciałaś od razu wielkiej miłości. To tak jak by plac budowy nazwać wieżowcem, chociaż wcale by nim nie był. To emocje powinny budować więź miedzy wami, powinniście powoli się poznawać, docierać. Nikt nie jest idealny. Dlatego własnie uważam, że powinnaś dać mu szanse. I powoli powinniście budować swój wieżowiec. Słowa Damiana, tak jak się spodziewałam, były dobitne.Wywołały u mnie natłok myśli. On ma racje i to w tym wszystkim jest najgorsze.
Usłyszałam dźwięk telefonu, na wyświetlaczu widniał napis: "babcia".
- Halo? 
- Wiktoria?
- Tak babciu, co się dzieje?
- Gdzie jesteś?
- Jestem z Damianem w parku. A co?
- Dzwonił twój lekarz, musisz natychmiast stawić się na badania. 
- Co?
- Dziadek za kilka minut tam będzie. Nie ruszajcie się, on ci wszystko opowie.
- Dobrze.

Znajdowałam się własnie w jednej z sal szpitalnych. Godzinę temu miałam jakieś badania i pobieranie krwi. Teraz czekam na wyniki. Okazało się, że jest szansa, bym odzyskała władze w nogach. Do warszawskiego szpitala przyjechał lekarz z Nowego Yorku. Jeden z najlepszych. Zgodził się przeprowadzić zabieg. Moje serce po raz kolejny wypełniła nadzieja. Nadzieja na odzyskanie dawnego życia. Było ona jednak zasłonięta strachem. Bałam się, w mojej głowie zaczęły rodzić się przeróżne scenariusze. A co jeśli umrę...?


Oczami Oskara
Siedziałem właśnie z chłopakami na trybunach hali. Rozegraliśmy kilka minut temu fascynujący mecz. Nasze, jakże ciekawe, męskie rozmowy, przerwał dźwięk mojego telefonu. Wyciągnąłem go z torby treningowej. Na wyświetlaczu widniała wiadomość:


Od: Wiktoria
Jestem w szpitalu, będę miała operacje. Potrzebuję cię. Proszę, przyjedz .


Zaskoczenie... Szok... Poczułem falę gorąca... Serce zwiększyło obroty, byłem gotowy chodź by do niej pobiec. Ale musiałem się upewnić. Znów spojrzałem na wyświetlacz. Nie myliłem się. Na pewno nie. Nie odzywała się do mnie od tamtej sytuacji. Ja też tego nie robiłem, gdyż to były bez sensu. Ona nawet nie dała mi tego wszystkiego wyjaśnić. A teraz do mnie pisze?
Nie wiedziałem, czy powinienem pojechać do tego szpitala. Ona przypomina sobie o mnie tylko wtedy, gdy czegoś chce. To cholernie boli. Jednak z drugiej strony nie chce jej zostawić, chce być jej oparciem... Muszę... Kurwa... Co ja mam robić???

Zaparkowałem pod szpitalem. W ciągu dziesięciu sekund byłem w środku. Troska o dziewczynę nadawała mi prędkości. Podbiegłem do recepcji spytać się, gdzie leży Wiktoria.
- Dzień dobry, Wiktoria Grzymska, gdzie leży?
- Proszę chwile pocze...
- Szybciej kobieto, nie mam na to czasu!
- Spokojnie... sala numer 13. 
- Dzięki.
Pobiegłem się w kierunku wyznaczonym przez recepcjonistkę. Po kilku minutach byłem już pod drzwiami. Wtedy nagle zobaczyłem znajomą postać, podchodzącą do mnie wolnym krokiem. To był ten Łukasz. Skurwysyn... Cwel... Kurwa.... Co on tu robi?
- Ooo, kogo ja tu widzę?
- Co ty tu robisz?- Ogarnęła mnie zimna furia. Już na sam jego widok w moich żyłach krew pulsuje szybciej. Zrobiłem krok w jego kierunku, i cofnąłem prawą nogę. Byłem w idealnej pozycji, by jednym uderzeniem zdjąć ten perfidny uśmieszek z jego mordy...
- Przyszedłem odwiedzić Wiktorie. Wiesz, ostatnio strasznie się do siebie zbliżyliśmy... - syknął niedoszły morderca.
- JESTEM GOTOWY BY CIE ZABIĆ, FRAJERZE! - krzyczałem w myślach. Gniew osiągnął maksymalny poziom. Ale nie dam po sobie tego poznać. Zacisnąłem pięść. 
- O fajnie. Nie zamierzam śmieciu z tobą rozmawiać - w słowo "śmieć" wcisnąłem tyle trucizny, ile tylko potrafiłem. Odwróciłem się od niego. Po czym nacisnąłem klamkę. W sali, oprócz Wiktorii, zobaczyłem jakiegoś innego faceta. Kurwa, oni się przytulali... Spojrzałem na Łukasza. Jego mina wyrażała coś w stylu "WTF!?". To była zemsta Wiktorii? Nie wierzę... Jestem gotowy, by zadać cios...


__________________________
Zaległości na waszych blogach nadrobię, jak wrócę z wakacji(czyli za tydzień ).
Proszę o większą ilość komentarzy, bo odechciewa mi się pisać.
Miłego wieczoru :*
Ps. Dziękuje kochanie za pomoc :*

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 16

Tysiące ran, który nie da się zliczyć.

Oczami Wiktorii
Siedziałam własnie z chłopakami w moim pokoju. Mały namówił nas na grę w monopol. Zawsze byłam w tym słaba, jednak tym razem szczęście mi dopisywało.Wygrywałam. Filip i Damian założyli sojusz przeciwko mnie. Jednak nie poddawałam się. Nie dam im tak łatwo wygrać.
-Kasa do mnie, mój drogi - Wyciągnęłam rączkę w stronę Damiana, który własnie stanął na polu wykupionym przeze mnie. Pobieranie od niego imitacji banknotów sprawiało mi naprawdę ogromną satysfakcje.
-Nie szczyć się tak. Zobaczysz, jeszcze z tobą wygramy, co nie, Filip?
-No jasne.
-Chyba w snach - Pokazałam im język, po czym uśmiechnęłam się. Niby taka mała rzecz, a sprawia mi tyle radości. Niestety... moje szczęście po krótkim czasie skończyło się, zaczęłam bankrutować. Spółka tamtej dwójki zaczęła dobrze prosperować. Na moje nieszczęście. Stanęłam własnie na polu Damiana. Mój budżet świecił pustkami.
-No wiec, teraz ty płacisz mnie, kasiorka do mnie, moja droga - Muszę wyjść z tego kryzysu. Szybka decyzja. Już wiem!!! Może mój urok osobisty na niego zadziała. Zaczęłam się zalotnie uśmiechać i trzepotać rzęsami. Nie umknęło to uwadze chłopaka - Wpadło ci coś do oka?
-Nie, po prostu ja nic nie mam - Rozłożyłam bezradnie ręce, robiąc przy tym smutną minkę.
-Panie Filipie, co robimy z tym osobnikiem? Nie ma nam czym zapłacić. To istny skandal... - Spojrzeliśmy oboje na małego. Ten smacznie sobie spał na moim łóżku. Wyglądał naprawdę mega słodko.
-Filip chyba nam odleciał.
-No na to wygląda. Ale wróćmy do interesów.
-Ale ja przez was zbankrutowałam.
-No i co teraz z tym zrobimy? Może zapłacisz mi w jakiś inny sposób?
-To znaczy?
-Co mi zaoferujesz?
-A co pan by chciał?
-A co dajesz?
-A co żądasz?
-A co mogę dostać?- Zaczęliśmy się nawzajem droczyć. Trwało to naprawdę długo. Na szczęście w końcu ustaliliśmy, że kupie Damianowi przy najbliższej okazji coś słodkiego. Chłopak cieszył się z tego powodu jak dziecko, które dostaje swoją wymarzoną zabawkę. Wtedy nie wiedział jeszcze, że będzie to tylko zwykły, plebejski lizak za 15 groszy. :D Co będę się wykosztowywała....

****
Siedziałam własnie nad swoimi kontaktami w telefonie. Miałam ochotę z kimś pogadać. Miałam już dość siedzenia w tych czterech ścianach. Potrzebowałam kontaktu z ludźmi. Niestety, wszyscy, z którymi chciałam się spotkać, dziś odpadają. Jedyną osobą, która mi została, to Łukasz. Jednak obawiałam się, czy nie wyjdę na idiotkę, dzwoniąc do niego. Przecież od naszego spotkania minęło sporo czasu.
Po chwili stwierdziłam: "co mi zależy?". Warto spróbować. Odszukałam jego numer telefonu, po czym z lekkim wahaniem nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po kilku sygnałach usłyszałam głos. Niestety, nie należał on do chłopaka.
-Słucham?- W słuchawce usłyszałam kobiecy głos.
-Yyy... Czy mogę poprosić Łukasza?
- Misiek właśnie bierze prysznic. Ale jeśli chcesz, mogę go zawołać.- W tle usłyszałam głos chłopaka: "Chodź tu mała, mam na ciebie ochotę."
- Nie, dziękuję. Zadzwonię później- Od razu się rozłączyłam. Poczułam się dziwnie. Nie dlatego, że okazało się, że Łukasz ma dziewczynę... Ale... Jej głos... Głos dziewczyny... Był znajomy... Czy to... Sandra?

Oczami Łukasza
Wszedłem właśnie do pokoju, gdzie leżała dziewczyna. Wyglądała naprawdę bosko w samej koszuli. Podszedłem bliżej. Delikatnie przejechałem palcem po jej nagim udzie. Ona uśmiechnęła się na ten gest.
Ja natomiast złączyłem nasze usta w pożądliwym pocałunku. Mimo, że kilka minut temu kochałem się z nią, nadal miałem ogromną ochotę ponownie ją przelecieć. Ta dziewczyna pobudza wszystkie moje zmysły. Jest naprawdę znakomita w łóżku. Jej seksowne ciałko jest idealne. Podoba mi się w nim każdy zakamarek.
Mimo tego, nie planuje z nią przyszłości. To dziewczyna jedynie na przelotny romans, nic więcej.
Zacząłem rozpinać jej koszule. Dziewczyna jednak zaprotestowała.
-Kocie... Przestań... Ja muszę już iść.
-A ja nigdzie cię nie puszczę.
-Oj, to miłe, Łukasz, ale naprawdę muszę iść.- Dziewczyna wyślizgnęła się z moich objęć, po czym z ubraniami skierowała się w stronę łazienki. Wyszła z niej po kilku minutach, w pełnym makijażu, ubrana w krótkie spodenki i bokserkę.
-To ja już idę. Koszule położyłam ci na pralce.
-Naprawdę musisz już iść?- Chciałem ją jakoś przekonać, by została. Objąłem ją w talii, po czym zacząłem całować jej szyje.
-Tak, muszę iść.
-No dobrze. Kiedy kolejne spotkanie?
-Jakoś się zgadamy. A właśnie, dzwoniła do ciebie jakaś dziewczyna. Powiedziała, że zadzwoni później.
-Jaka dziewczyna?- Oderwałem się od Sandry, po czym skierowałem w stronę gdzie leżał mój telefon . Było połączenie od jakiegoś numeru. Postanowiłem oddzwonić później. Teraz chciałem pożegnać się z Sandra. Jednak gdy się odwróciłem jej już nie było.

Oczami Wiktorii
Muzyka jest czymś, co pozwala oderwać mi się od tego świata. Mogę na chwile zapomnieć o problemach, całym otaczającym świecie i po prostu wsłuchać się w rytmy piosenek, które sprawiają, że odpływam. Rap to mój ulubiony gatunek muzyczny. Może dlatego, że opowiada o zwykłym życiu. Czasem teksty piosenek utożsamiam z własnymi przeżyciami. Niektóre utwory idealnie oddają głębszą egzystencje mojego życia. To tak, jakby konkretny kawałek był po prostu o mnie.
Nagle, jak by ktoś brutalnie przywrócił mnie do rzeczywistości.
-Ej oddaj to- Damian wyrwał mi słuchawki i zabrał telefon.- Koniec tego obijania, trzeba wyjść na świeże powietrze.
-Ale ja nie chce nigdzie iść, nie mam ochoty...
-Widzę że humor ci nie dopisuje?
-Niestety, wtedy miałeś racje.
-Ale czym?
-Że kiedyś zostanę sama. Właśnie teraz to nastąpiło.
-Masz jeszcze mnie. Upierdliwego sąsiada .
-Jakie pocieszenie.
-Lepsze takie, niż żadne. A teraz rusz ten swój tyłek i idziemy się przejść.
-Damian, ja naprawdę nie mam ochoty...- Wtedy zabrzmiał dźwięk mojego telefonu. Na wyświetlaczu widniał numer Łukasza. Damian podał mi telefon. Jednak ja nie chciałam teraz z nim gadać. Odłożyłam telefon na łóżko.
- Wiktoria... Może nie jestem jakimś idealnym partnerem do rozmowy, ale umiem słuchać. Nie potrafię patrzeć tak bez czynnie, jak coś cię trapi. Polubiłem cię i chce ci tylko pomóc. Jeśli nie chcesz, to zrozumiem, nie będę naciskał, ale wiesz, jak coś, to możesz zawsze ze mną pogadać.
- W sumie, co mi szkodzi? Może ty pomożesz mi zrozumieć tą waszą "męską płeć".
_____________________________________________________
Przepraszam wiem rozdział powinien być wcześniej .
Miałam jednak problemy zdrowotne .
Tym razem błędy poprawiał Mój Kochany Chłopak wiec zażalenia do niego :* : D

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 15

Targa mną wyniszczająca pustka.

Oczami Damiana
Wracałem właśnie od kumpla. Roniliśmy jakiś bezsensowny projekt na zaliczenie dla naszego nauczyciela informatyki. Koniec roku a muszę robić więcej niż kiedykolwiek. Mój wzrok przykuła postać .A dokładnie skulona dziewczyna siedząca na ławce. Widać było, że płacze. Było dość późno, bo dobrze po 12 w nocy a dziewczyny nie kojarzę z okolicy. Po za tym ubrana była tylko w jakieś krótkie spodenki i bluzkę na ramiączka.. Dziwie sie ze jeszcze nie zmarzła. Dzisiejsza noc jest wyjątkowo zimna ,postanowiłem do niej podejść, szczerze mówiąc ciekawość mnie zżerała ,co ją tu sprowadza a w szczególności i kim ona w ogóle jest.
- Wszystko w porządku?- Na mój głos dziewczyna drgnęła. Uspokoiła swój płacz ,po czym odruchowa skierowała swoją głowę w moja stronę. Zmierzyła mnie wzrokiem od głowy do stup. Następnie ponownie wróciła do poprzedniej pozycji.. Zachrypniętym głosem odpowiedziała.
- Tak. Jest cudownie-W jej głosie dało wyczuć się ogromną ironie.
-I, dlatego taka dziewczyna jak ty siedzi w parku o tej godzinie?
- Na to wygląda. Po za tym ,to chyba moja sprawa, co robię.....
- A mi pewnie nic do tego?
- Tak ,dokładnie...
- No wiesz ,w pewnym sensie jednak mam coś d tego - Dziewczyna spojrzała na mnie. Jej spojrzenie mówiło w coś stylu, „o co ci koleś chodzi, Chce być sama, jestem pępkiem świata, daj mi spokój".


- Mogę?- Pokazałem na miejsce na ławce obok niej. Nie czekając na odpowiedź
usiadłem obok.- Wiesz gdybym cie teraz zostawił a tobie coś by się stało miał bym cie na sumieniu. A tego oboje byśmy nie chcieli.
- Daj mi frajerze spokój. Wszyscy jesteście tacy sami...Faceci się znaleźli. Kurwa robicie nam nadzieje a potem zostawiacie jak bezużyteczne zabawki.Więc kurwa nie zgrywajcie jakiś bohaterów....
- Weź zwolnij...Chciałem być po prostu miły? E spoko nie chcesz moje towarzystwa to sobie pójdę.- Wstałem z ławki i udałem się przed siebie. Nie będę nachalny. Uszanuje jej decyzje.
-Ej poczekaj ,masz może telefon?- Wróciłem ponownie do blondyni po czym bez słowa podałem jej telefon. Ona wybrała numer następnie zadzwoniła.
-Halo.Babciu? Nie, jestem cała i zdrowa. Mogłabyś poprosić dziadka żeby po mnie przyjechał? Jestem w jakimś parku nie za bardzo wiem gdzie
-Powiedz, że jesteś w parku przy ulicy Prusa. Dokładnie, obok fontanny-Dziewczyna popatrzyła na mnie jak na idiotę. Zobacz za siebie. Tam jest fontanna -wtedy przekazała chyba swojej babci to, co powiedziałem i się rozłączyła
-Dziękuje.
-Proszę bardzo, wystarczyło być trochę miłą. To ja daje już ci spokój. Nara
-Mogę mieć jeszcze jedną prośbę?
-Jednak chcesz mojej pomocy? -Dziewczyna zrobiła zirytowaną minę. Słodka jest jak tak się wnerwia- No, co tam chcesz?
-Przyprowadził byś?- Pokazała na wózek, który znajdował się kilka metrów przed nią.
-Ty jeździsz na wózku?
-Nie skąd ci to do głowy przyszło?! Po prostu lubię go brać wszędzie ze sobą. To mój kochany przyjaciel.
- Zabawna jesteś
-To komplement czy kpina?
-Traktuj to sie jak chcesz.-Wzruszyłem ramionami i przyprowadziłem tego jej "przyjaciela" -Proszę.
-Dziękuje.- Dziewczyna obdarzyła mnie delikatnym uśmiechem. Musze przyznać ze uroczo wygląda z nim na twarzy. 
-Trzymaj-Podałem jej chusteczkę by mogła zmyć, chociaż trochę z twarzy rozmazany tusz.
-Wyglądam aż tak źle?
-Nie no, zawsze mogło gorzej.
- Dzięki.- Dziewczyna wzięła ode mnie chusteczkę po czym starannie wycierała swoje policzki.. 
-Od razu wyglądasz przyjemniej. -Dziewczyna popatrzyła na mnie z wielkim rozbawieniem- O co chodzi?
-Wiesz nigdy nie usłyszałam od chłopaka, że wyglądam przyjemnie.
- Widzisz jestem pierwszy.
-Tak ,tak.
- Tak w ogóle Damian jestem.- Wyciągnąłem dłoń w jej stronę. Dziewczyn chwile wahała się czy odwzajemnić gest, ale w końcu się zdecydowała.
-Wiktoria.- Obrzydzałem blondynkę uśmiechem.
-To, co może teraz powiesz mi, dlaczego tu tak siedzisz?
-Myślisz ze od razu wyśpiewam ci wszystkie moje problemy?
- Śpiewać nie musisz, ale jeśli chcesz.
-Idiota
-Nie obrażaj mnie. Ja cie nie obrażam .
-Ok-Dziewczyna próbowała przejść na wózek, lecz ten od razu od niej odjechał a ona wylądowała na ziemi.
-Kurwaa....
-Nic ci nie jest?
-Wszystko ze mną ok, cholerny wózek.
-Może ci pomóc
-Nie dziękuje poradzę sobie....
- Wiem ze jesteś uparta i samo wystarczalna ,nie musisz tego tak pokazywać. Po prostu .chce ci tylko pomóc. Zawsze traktujesz tak ludzi, gdy chcą ci pomóc?
- I co będziesz mnie teraz oceniał? No dajesz krytykuj mnie..
-Ja nie jestem od oceniania, bo cię wcale nie znam. Tylko nie bądź taka zarozumiała, bo zostaniesz sama.- Wyciągnąłem w jej kierunku dłonie.-Chcesz tej pomocy czy nie, kolejny raz tego nie zaproponuje.
.Dziewczyna podała mi ręce, Ja delikatnie ją podniosłem i złapałem w ramiona następnie posadziłem ją na wózku. Widzisz nie było to takie trudne. Usłyszeliśmy głos jakiegoś mężczyzny.
-Wiktoria wiktoria..
-To mój dziadek. Tutaj jestem.!!!
-To ja już pójdę. Mimo wszytko miło było się poznać. To na razie.- Udałem sie w kierunku domu. Ta dziewczyna jest naprawdę intrygująca. Ma coś w sobie....
Ozami Wiktorii
Minęło już kilka dni od tamtego felernego dnia. On tamtego czasu nie miałam kontaktu z Żelaznym. Mam wyrzuty sumienia, że tak go potraktowałam, z jednej strony mu sie należało ,a z drugie to był tylko mój przyjaciel i nie miałam prawa tak postąpić. Mam mały mętlik w głowie. Sama nie wiem, co robić. Czuje się taka bezsilna. W moim życiu staje się to coraz częściej. Co ja robie źle, że to wszystko mnie spotyka? Może teraz użalam się nad sobą, ale nic innego mi nie pozostało. Siedzę w tych czterech ścianach bez jakiegokolwiek kontaktu z innymi. Teraz jeszcze Julka się rozchorowała a ja zostałam z tym wszystkim sama. Samotność mi nie przeszkadza tylko ostatnio mam jej zdecydowanie za dużo.
Damian ma racje jeśli nadal będę taka samolubna zostanę sama . Już straciłam przyjaciółkę teraz przyjaciela. Jak tak dalej będzie to reszta tez się ode mnie odwróci…
 Do mojego pokoju weszła babcia. Usiadła obok mnie na łóżku. Złapała mnie za dłoń.
- Wiktoria wszystko w porządku? Ostatnio nie jest z tobą najlepiej? Snujesz się po domu jak jakiś duch. Dobrze się wnusiu czujesz?
- Tak wszystko ze mną ok. Po prostu Julka jest chora martwię się o nią, i tęsknię
- Oj skarbie zobaczysz nic jej nie będzie.
-Mam nadzieje.
-A teraz kochana ubierz się w coś ładnego. Pomożesz mi przygotować parę rzeczy na przyjście gości.
- Gości?
- Dziadek zaprosi sąsiadów na grilla. Poznasz ich. Maja syna chyba w twoim wieku.
- O super-Kolejny frajer na tym świecie...
Już po 15 minutach byłam gotowa. Założyłam szorty i zwykła białą bokserkę. Włosy upięłam w niechlujny kok i ruszyłam w kierunku kuchni. Pomogłam Babci przygotować przekąski i rzeczy na grilla
O 20 goście już przyszli. Przywitałam się z wszystkimi. Nagle mój wzrok padł na sylwetkę chłopaka  kojarzyłam go tylko nie widziałam skąd.
-Damian ?-Chłopak spojrzał na mnie jak na idiotkę.Po chwili jednak chyba i on skapł się z kim ma do czynienia.
-Wiktoria?
-To wy się znacie-Za pleców usłyszałam głos mamy Chłopaka
-Poznaliśmy się jakiś czas temu…

-Siadajcie, już wszystko gotowe-moja babcia zaprosiła nas do stołu.
                                        __________________________
W końcu udało mi się go dokończyć :)
Przepraszam za opóźnienie ale mam małe problemy zdrowotne :(
Mam nadzieje że chociaż trochę ten rozdział wam się spodoba. :P
Co myślicie o Damianie ? Podoba wam się jego postać ?
Czekam na liczne komentarze :)