...
Oczami autorki
Łzy zaczęła spadać z nieba. Samotne anioły zaczęły płakać nad
nieszczęściem biednej ludzkiej osoby. Która w tym momencie miała wydać ostatni
wdech. Jednak jeden niewinny aniołek nie chciał na to pozwolić. Był to jej
anioł stróż. Może niektórym zdawałoby się, że ją opuścił ,jednak on przy niej
trwał. Nie opuszczał jej nawet na krok. Robił, co mógłby mogła przejść przez to
życie mimo tego nikczemnego zła, jakie musi spotkać człowiek. Jej droga na
początku była kręta. Wszędzie czyhało niebezpieczeństwo. Jednak mały aniołek
nie chciał by jego podopieczna cierpiała tak bardzo. Dlatego na jej drodze
postawił przyjaciół. Osoby, jakie miały być z nią i cierpliwie z nią trwać aż
nadejdzie lepszy czas. Jednak ona zbłądziła.Przestała się liczyć z szczęściem,
jakie mimo wszystko miała. Człowiek jednak zawsze dostrzega tylko te szare
chwile. Czemu ten gatunek potrafi płakać wiele razy z tego samego powodu a
jeszcze nigdy nie zdarzyło się by dwa razy śmiał się z jednej rzeczy, chwili,
wspomnienia ? Przecież dobry i zło w naszym życiu zależy od nas. To my
decydujemy, jaką postawę przybieramy i co chcemy wpuścić do naszego serca.
Stróż duszyczki, która właśnie miała przystąpić do świata zmarłych
powędrował po moc, która potrafiła przeszkodzić śmierci w swoich żniwach. To
moc nieprzezwyciężoną jeszcze przez nic na świecie ludzkim. To coś, co potrafi
sprawić, że nawet czarny anioł cofa swój wyrok
Oczami Oskara
Obudziłem się z
krzykiem. Pot spływał po moim ciele. Miałem okropny sen o śmierci. Ktoś umierał popełniając samobójstwo , a ja patrzyłem na to z dystansu. Chciałem coś zrobić by uratować tą osobę ,jednak nie mogłem się ruszyć. Mogłem jedynie stać i patrzeć jak odchodzi. Ta
postać kogoś mi przypomniała. Była taka niewinna a za razem dało wyczuć się, że
przeszła dużo. I te oczy zupełnie jak.... Wiktorii?... Poczułem dziwne ukucie w serce. To nie może być prawda. Przecież ona nigdy by takiego czegoś nie zrobiła. Chyba...
Wstałem, czym prędzej
z łóżka. Założyłem na siebie pierwsze lepsze ubrania Zacząłem szukać kluczyków
od motoru. Przecież wczoraj kładłem je na szafce w przedpokoju a dziś ich nie ma.
Kurwa.... Nie mam czasu....Gdzie do cholery są te kluczyki,. Nie mogłem już
dłużej zwlekać musiałem pojechać do szpitala i upewnić się, że z dziewczyną
jest wszystko w porządku. Musze ją zobaczyć. Pobiegłem do garażu. Tak jak
myślałem ojciec zostawił kluczyki od auta w stacyjce. Zawsze to robi. Mama nieraz
urządzała mu awantury, że w ten sposób ułatwia złodziejowi kradzież i że to nie
odpowiedzialne. On jednak nigdy nie mógł odzwyczaić się od tego nawyku.
Otworzyłem drzwi garażowe i wyjechałem. Opony wydały charakterystyczny dźwięk.
Nacisnąłem gaz najbardziej jak się dało. Nie mogłem stracić żadnej sekundy. Czy
mam prawo jazdy? Nie, ale prowadziłem już kilka razy.
Przejechałem
wszystkie czerwone światła i w ten sposób już po 10 minutach w końcu byłem na
miejscu. W mojej głowie krążyły przeróżne myśli. Chciałem tylko by nie było za
późno. By ona leżała w łóżku i spokojnie , jak zawsze, słodko spała. Minąłem recepcje w ułamek sekundy. Usłyszałem tylko głos recepcjonistki, że pora odwiedzin dawno się skończyła. I chuj mnie to obchodzi. Otworzyłem drzwi od jej sali. Na szczęście leżała na łóżku. Kamień z serca spadł. Ulga.. To idealne
słowa, jakie teraz jest w stanie opisać, co czułem. Uśmiech mimowolnie pojawił
się na mojej twarzy. Nie wytrzymałem, podbiegłem i tak po prostu ją
przytuliłem... Coś jest nie tak. Zamiast jej na łóżku znajdowały się poduszki pozorujące
jej sylwetkę. Zacząłem przegrzebywać całe łóżko.Nie ma
jej... Za plecami usłyszałem otwierające się drzwi. Ochroniarze złapali mnie za
ramiona i chcieli mnie wyprowadzić.
- Zostawcie mnie.
Rozumiecie!!! . Jej nie ma. Musze ją znaleźć... Niema czasu..- Mój
oddech był nieubłaganie szybki serce dudniło z całych sił w moja klatkę. Faceci
chyba zrozumieli, że to naprawdę coś ważnego. Puścili mnie i przez swoje
krótkofalówki wezwali kogoś tam. Jednak czas płynął. A ja nie mogłem czekać.
Gdzie ona jest? Boże pomóż mi.. Błagam, ja JĄ potrzebuje .
Wtedy dostałem olśnienia. Łazienka... Zacząłem biec. sam nie wiem ile mi to zajęło, ale byłem pewny, że zbyt długo. Jednak, gdy
wszedł nie mogłem wierzyć własnym oczom. Chciałem by to co widzę okazało się głupim złudzenie. Moje oczy się zeszkliły.
Ukląkłem w kałuży krwi. Złapałem jej zimną dłoń.
- Wiktoria. Nie...Nie
nie. Kurwa nie!!!!Pomocy!!!! Pomocy!!!!!
Wiktoria błagam nie opuszczaj mnie .Kurwa niech ktoś tu przyjdzie.- Zacząłem wyć.
To koniec mnie. Gdy ona odchodzi ja też.
***
Siedziałem właśnie w
pokoju pielęgniarki, przytulony do Julki. Nie wstydziłem się tych łez. Przecież
właśnie odchodzi osoba, na której mi tak zależało, co ja mówię nadal mi
na niej zależy...
- Oskar powinieneś
wrócić do domu. Musisz odpocząć. Operacja potrwa naprawdę długo. A ty jesteś
wyczerpany...
- Nigdzie nie idę.
Nie zostawię jej.. Już raz to zrobiłem i co leży teraz na tym jebanym bloku
operacyjnym. I to przeze mnie... Jestem pierdolonym idiotą. Czemu się nie domyśliłem ze coś takiego wpadnie jej do głowy?. Jestem jej przyjacielem.
Powinienem wiedzieć. Ona powinna mieć psychologa. Ktoś powinien z nią
rozmawiać, być... A ja , ja zostawiłem... Rozumiecie ja nigdy sobie tego
nie wybaczę. Nigdy....- Julka umocniła swój uścisk. Widać było, że i na jej
policzka są łzy..
- Już ciii..Nie
obwiniaj się.. My wszyscy jesteśmy winni...
- Nie to moja
wina....Wyszedłem z uścisku dziewczyny. Już po chwili była ona w ramionach
swojego chłopaka, który coś mówił. Ja nie miałem ochoty tego słuchać
wiedziałem, że to moja wina, że ona umiera przeze mnie....
- Możecie zostawić
mnie na chwile samego?- Maks spojrzał na mnie jak by bał się , że coś sobie
zrobię.-Chciałbym w samotności przeczytać list od niej....
- Oskar boimy się o
ciebie.-Spojrzałem na nich błagalnie.
-Potrzebuje chwili dla siebie. Mam dość
towarzystwa chce być sam.
- Dobrze. Ale za chwile tu wrócimy....
Gdy usłyszałem dźwięk
zamykających się drzwi. Usiadłem w kocie pomieszczenia. Wyciągnąłem z kieszeni
pogiętą kartkę, na której dało dostrzec sie ślady krwi. Krwi, która nigdy nie
powinna być przelana....
Czytałem powoli. Mój
oddech z każdym słowem przyspieszał. Z oczu wyłaniały się niekontrolowane łzy.
W serce zaczęły wbijać się małe igiełki które sprawiały ogromny ból. Jej słowa wywołały wszystkie wspomnienia....
***
Już po operacji. Z
sali wszedł lekarz ,oznajmiający nam że operacja sie udała jednakże ta doba będzie
decydująca. Byli tu wszyscy ,cały korytarz wypełniony był jej bliskimi.
- Czy możemy do niej
wejść?- Spytałem mając nadzieje że lekarz sie zgodzi. Musze ją zobaczyć. Chce
ją przytulić i już nigdy nie puścić.
- Tak, ale najwyżej
dwie osoby, na krótko. Dziewczyna potrzebuje spokoju.
Chciałem do niej iść
ale wiedziałem ze jej dziadkowie a
przede wszystkim Filip mają większe prawo tam iść. Wycofałem się i mimiką
twarzy pokazałem ze nie mam nic przeciwko by to oni tam poszli.
- Jak się czujesz? -w
głosie Sandry dało wyczuć się troskę
- A jak mam się czuć.
Gdy ona tam leży? Czuje sie beznadziejnie ? Bezsilnie? Fatalnie ? Bezradnie? Nie,
ja po prostu sie nie czuje...Mnie nie ma, tak samo jak nie ma jej ...
- Oskar ona z tego
wyjdzie, musimy w to wierzyć. Jest silna da radę.
-Była silna..
Ja jej nie rozumiem . Powiedz mi jak ona tak mogła. Przecież wie że ja bez niej
nie dam rady, że nie istnieje. Przecież ona to wiedziała. Czemu ? Powiedz mi
czemu?
- Już spokojnie.-
Przytuliła mnie.- Ona po prostu sie zagubiła.
- Ona jest
egoistką... Egoistką ,która tak cholernie kocham....
Oczami Filipa
Siedziałem sobie koło
łóżka wiktorii. Ona znowu spała. Boje się.. Boje się że mnie
zostawiła...Przecież ona miała chodzić. Mieliśmy bawić sie w chowanego. Gdy
babcia mówiła do dziadka to płakała mówiła coś że ona może umrzeć. Nie
rozumiem co to znaczy. ale nie chce by ona mogła umzeć ..Przecież ja kocham siostrę
.Pewnie znowu byłem zły. To moja wina że ona nie chce być w mojej rodzinie. Nie
chce mieć takiego brata jak ja. Wikusiu wróć do mnie. Będę już grzeczny.
Obiecuje...
Oczami Oskara
Wszyscy namawiają mnie
bym wrócił do domu i odpoczął. Może mają racje. Jestem strasznie zmęczony. Zbyt
wiele emocji jak na taki krótki czas, ale nie chce jej zostawiać, nie mogę
popełnić tego bledu po raz drugi.
Nagle z sali Dzięczyny
wybiegła mała zapłakana postać. Filip pognał w kierunku wyjścia,. Widać
było że był roztrzęsiony. Pobiegłem za nim. Chłopak miał naprawdę niezła
kondycje albo moje mięśnie były tak wyczerpane że odmawiały posłuszeństwa.
Gdy wybiegłem ze
szpitala on znajdował sie na ulicy. Czas jak by zwolnił mimo ze wszystko działo
sie tak szybko. Nie zastanawiając sie długo rzuciłem się by go uratować. Zepchnąłem
go a potem poczułem silny ból .Następnie była tylko ciemność.
________________________________________
A wiec jestem.Sporo mi zajęło pisanie tego rozdziału. Mam nadzieje ze wam sie spodoba.
Jeśli chcecie bym pisała to pozostawiajcie po sobie pod rozdziałami jakiś znak że jesteście. Może być to cokolwiek nawet przecinek czy kropka. Chce wiedzieć że jesteście.
Nie bede stwaiała jakiś warunków że rozdziały będą pojawić się jedynie po danej liczbie kometarzy bo to bez sensu. Po prostu niech każdy z was pościeci chwilkę by coś napisać ;)
Dziękuje za komatarze wsparcia jakie już od was dostałam ;)
Lece kochani papapa ;*
Ona... przeżyje? :o
OdpowiedzUsuńKurczę, strasznie przejęłam się jej losem i miałam dobrą nadzieję, że wyzdrowieje, a Oskar będzie z nią już do końca życia, a chyba życie obojga jest już przy granicy...
Zaskoczyłaś mnie tym wszystkim i naprawdę mi się to podoba <3
Co do błędów, to były delikatne, ale nie zwracały na sobie dużej uwagi, bo czasami pisałaś imiona małą literą i chyba jeszcze coś, ale to nie ważne c:
Bardzo, bardzo podoba mi się rozdział i ogólnie askdnuisbfuigebfusdjfs ♥
Pozdrowionka, weny :*
Ciary przechodzą. Wspomnienia dobre. Anioły lepsze. Zakończenie zaskakujące. Ale w następnym rozdziale pomagam Ci ja. Nie muszę Ci życzyć weny, bo ją masz. :D Pozdrowienia, kocie. :* Pa. :*
OdpowiedzUsuńNo i teraz Oskar ;c
OdpowiedzUsuńNosz cholera, no ! Tak nie może być ! Oby Oskarowi nic poważnego się nie stało. Czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że za niedługo się pojawi :)
Oskar dlaczego teraz on . Tyle już przeszli , niech w końcu będą szczęśliwi.
OdpowiedzUsuńCholera Oskar !
OdpowiedzUsuńniech oni w końcu będą szczęśliwi ;)
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział ?
OdpowiedzUsuńBoże, boję się o Oskara...ty to kobieto budujesz napięcie ;)
OdpowiedzUsuńKiedy coś nowego ? Ileż można czekać !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńHej długo mnie nie było ale kiedy next? To opowiadanie jest suuypi! Dlaczego Oskar? Oby nic mu nie było, bo aż się o niego boję!
OdpowiedzUsuńA Wiktoria i próba sakobujstwa? Woooow
Ja to bym chciała next i żeby im wszystkim się udało, buziaki
Natalia
Jezuuuuuuuuu !!!!
OdpowiedzUsuńNigdy u nikogo nie komentowałam tak często. W sumie nie wiem nawet, czy to czytasz haha.
Ale Twój blog, to opowiadanie.... No jest cudowne, ja wciąż myślę o tym jak by to było, gdyby ten wypadek z ojcem się noe wydarzył hahah xd
Cudowne to wszystko. Idę dalej czytać, oczywiście ze łzami w oczach ! :* :(