niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 23


''Przytul mnie właśnie teraz, właśnie dziś, gdy potrzebuję tego bardziej niż zwykle"

Tydzień później...
Oczami Wiktorii
Jak się czuję? Można w sumie powiedzieć, że dobrze. Trudno jest to wszystko ocenić. Powinno mnie tu nie być. Jednak nawet to w życiu mi nie wyszło. Może takie było przeznaczenie? Ciężko mi jakoś w to uwierzyć. Ciężko mi w cokolwiek wierzyć.
Filip to naprawdę wspaniały brat, troszczy się o mnie jak nikt. Niby taki mały, a już zachowuje się jak dorosły. Martwi mnie to, że tak szybko wydoroślał, on powinien mieć dzieciństwo. Jednak zostało mu je zabrane. Również przeze mnie.
Mały daje mi siłę, by walczyć. By żyć. On sprawił, że zaczęłam walczyć.
Przeżyłam już jedna z najtrudniejszych rozmów. Wytłumaczyłam dziadkom wszystko, co mną kierowało. Powiedziałam, co czułam. Dlaczego to zrobiłam. Na szczęście mi wybaczyli. Wspominałam już, że mam naprawdę wspaniałych dziadków? Żałuje, że sprawiam im tyle problemów. Przeze mnie muszą tak cierpieć. Jest mi za to wstyd. Wstyd, że chciałam ich zostawić.

Czekam właśnie na moich przyjaciół, przyszedł czas by i im to wyjaśnić, przeprosić i żebrać o wybaczenie, by nie być samym. „Użalasz się nad sobą, jesteś beznadziejna, to twoja wina, sama zawdzięczasz sobie to wszystko, nie jesteś ich warta."
Moja podświadomość ma racje. To ja jestem winna. To ja wszystko spieprzyłam. Teraz muszę to naprawić. Chociaż się postarać.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Wiedziałam, co to oznacza, oni już są. Wzięłam głęboki wdech. Dam rade.
- Proszę... - powiedziałam to najpewniejszym głosem, na jaki było mnie w tym momencie stać. Po chwili pomieszczenie wypełniły ich osoby. Mój oddech przyspieszył. Atmosfera w tym pomieszczeniu ewidentnie się zagęstwiła… Zaczęło mi brakować tlenu. Może to panika? Tak bardzo bałam się tego spotkania. Chciałam im tyle powiedzieć. Teraz jednak nic nie jest w stanie przejść przez moje gardło. Nie potrafię nawet spojrzeń im w oczy. Boję się, co tam zobaczę. Wiem, że to ja powinnam zacząć tę cholerną rozmowę. Ale, co ja mam im powiedzieć?
- Jak się macie? - Wiktoria brawo, +10 punktów do idiotyzmu. Gorszego pytania nie było?
Skarciłam się w myślach. 
- Zajebiście!!! Jak się mamy czuć?
-Kochanie spokojnie… - Maks położył rękę na ramieniu Julki, ta jednak jednym ruchem ją zrzuciła i kontynuowała swoją wypowiedź. Pożałowałam swoich słów.
 - Nie kurwa, nie spokojnie!!! Moja cholerna, najlepsza przyjaciółka kilka dni temu chciała się zabić i zostawić mnie!!! I wiesz, co jest najfajniejsze?!!! Jedyne, na co było ją stać, to jebany list, w którym  niby wyjaśniała wszystko. Wiesz, że gówno to dało?!!! Czy ty pomyślałaś, co my kurwa wszyscy poczujemy?!!! Kurwa, jak byś się czuła, jak bym ja ci takie coś odjebała?!!! No jak?!!! Jak się czuję?!!! Tak jak wszyscy ci, którzy kurwa tracą najbliższą osobę!!! Która zamiast rozmowy, mnie, wybrała kurwa samobójstwo!!! Gdybyś umarła, nie wybaczyłabym sobie. Nikt kurwa z nas by sobie nie wybaczył. Chciałaś mnie do jasnej cholery zostawić...
-Julka, to nie tak...
- Do jasnej cholery, to jak? No kurwa powiedz mi, jak?!
- Wiem. Zawaliłam na całej linii. Jesteś na mnie cholernie zła. Wszyscy jesteście. Wiem, kurwa jestem winna. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Nie chce się usprawiedliwiać. Po prostu cały świat mi się zawalił. Operacja była ostatnią nadzieją... Ty nie wiesz, jak to jest, siedzieć na tym cholernym wózku. Jak jest stracić rodziców. Mieszkać na jakimś zadupiu. Uwierz, było mi z tym ciężko. Wiem, powinnam z wami porozmawiać. Wiem, mogłam na was liczyć. Tylko ja…  Ja nie potrafię tak żyć. Nienawidzę bezczynności. Nie chce jebanego życia spędzić na jebanym łóżko, bez sportu, samodzielności, na łasce innych... Nie chce, nie chce!!! Nie chce każdego dnia budzić się jako kaleka. Brzydzę się sobą. Nienawidzę rodziców. Nienawidzę Boga. Nienawidzę tego, co się mi przytrafiło - z moich oczu poleciał potok łez. Nie chciałam już ich tamować. Nie teraz…
- Dlatego kurwa, dlatego wolałaś się zabić, niż chociażby porozmawiać ze mną?
- Julka, to nie tak, ja nie myślałam racjonalnie. To nie jest takie proste. Nie wszystko jest czarno- białe. 
- Tak, no prostsze jest się pociąć i starać się zabić? Jesteś jebaną egoistką.
- Julka, odpuść jej! Nie widzisz, że jej też jest ciężko? - głos Oskara sprawił, że moje ciało przeszły dreszcze. Serce zaczęło bić szybciej. Oblałam się purpurą. Było mi po raz kolejny wstyd. On mnie tak broni, a ja chciałam go zostawić. Ich wszystkich. Teraz… Teraz ja… Ja nie mogę ich stracić. Ja ich potrzebuje…
-Nie, ona ma racje. Wiem Julka, do cholery wiem, że zrobiłam źle. Nic tego nie zmieni. Ja do końca życia będę musiała pokutować, patrzyć na te jebane blizny, które będą mi przypominać o tym wszystkim. Nie potrafię powiedzieć ci, dlaczego nie potrafiłam z tobą, z wami rozmawiać. Świat mi się zawalił, ta twarda i poukładana dziewczyna, którą znacie, straciła grunt pod nogami i zmieniła się w ofiarę losu. Zgubiłam się we własnym życiu. Nie mogę się w nim odnaleźć. Nie umiem zrozumieć. Nie umiem tak żyć…
Nie umiałam i nadal nie umiem sobie z tym wszystkim dać rady, ogarnąć, dlaczego kurwa mnie to spotkało? – nieoczekiwanie, po chwili, znalazłam się w żelaznym uścisku dziewczyny. Julka również płakała. Jej ciepło sprawiło, że mój zwykły płacz zamienił się w szloch, a raczej w wycie. Wycie do Boga, „Dlaczego kurwa ja?".
- Poradzimy sobie kochanie. Masz mnie, nas wszystkich. Razem, damy rade. Tylko nie odpierdalaj takich rzeczy. Jesteś moją siostrą, jeśli ty odejdziesz, ja również. Życie bez ciebie, to nie życie. Potrzebuję cię, debilko.
- Ja ciebie też - byłyśmy wtulone w siebie. Gdy się uspokoiłam, Julka puściła mnie, po czym znalazłam się w uścisku Sandry.
- Brakowała mi ciebie, Wikuś. Przepraszam
- Nie, to ja przepraszam... Mi ciebie tez brakowało. Cieszę się, że jesteś.
Następnie ten sam gest wykonał Maks.
- Idiotko, jak tylko stąd wyjdziesz, nakopie ci w ten suchy tyłek. Nigdy nam tego nie rób. Jesteś jak moja mała siostrzyczka, bez której świat będzie smutny - Kuba również uwięził mnie w uścisku. – Maleńka, udusić cię? Ja tu bez ciebie wariuje. Kto mi będzie pomagał panienki wyrywać? Wyjdziesz z tego. Potrzebujesz czasu. Masz nas. Wszyscy ci pomożemy, prawda?
- Tak Wiktoria, pomożemy, jak tylko będziemy mogli - wszyscy odpowiedzieli zgodnie.
- Wybaczycie mi?
- Pewnie, że tak, w końcu jesteś dla nas wszystkich jak siostra.
- Dziękuję - z moich policzków znów zaczęły lecieć łzy. Tym razem były to łzy szczęścia. Mój wzrok powędrował w stronę postaci, która właśnie pojawiła się obok łóżka. Oskar... Tylko on jeszcze został. Położył tylko ręce na moim ramieniu. Ciepło ogarnęło całe moje ciało. Dreszcze zaczęły nim targać.
-Dobrze, że przewrócić. Cieszę się, że jesteś - pierwszy raz od początku spotkania złapałam z nim kontakt wzrokowy. Jego błękitne oczy… Boże, jak ja za nimi tęskniłam… Za nim całym. W jego spojrzeniu zauważyłam kłębiące się uczucia. Widziałam w nich niepokój, stres, troskę, radość i cholerny żal. Widziałam, że jest zły, mimo, że chciał to ukryć. Znam ich bardzo długo i przez ten czas nauczyłam się rozpoznawać emocje moich przyjaciół. Przecież on nadal nim był, prawda? Wyciągnęłam w jego kierunku ręce. Chciałam go przytulić. Nie ważne, co było. Po prostu, jeśli teraz nie znajdę się w jego ramionach, oszaleję. To jedyne, czego pragnę. Z jego miny dało się wyczytać zaskoczenie, jakby pytał: „Czy aby na pewno jesteś tego pewna?".

- No chodź tu - i już po chwili znalazłam się tam, gdzie cały świat traci dla mnie znaczenie. Gdzie czuje się bezpiecznie. Jednak, po chwili ponownie znalazłam się w rzeczywistości. Nie, jeszcze nie, ja chce tam wrócić! Krzyczało moje serce, jednak wiedziałam, że nie mogę. To zwykły przyjacielski przytulas. Przecież nie mógł trwać wiecznie…

 __________________________________________
Cóż kolejny rozdział ? Jak wam się podoba. Wiem że może nie jest za specjalny nie jestem zbyt z niego dumna ale trochę brak mi i weny i czasu. Ocenę jednak pozostawiam wam ;) Do następnego mordki :*

5 komentarzy:

  1. Oczywiście, że dziadkowie jej wybaczyli, przecież ją kochają. Pewnie będzie im trudno jednak będą jej teraz pilnować jak oka w głowie! A mały Filip? Jest po prostu mega słodziakiem i dobrze że bohaterka zauważyła ile tak naprawdę dla niej znaczy jej mały braciszek. Nie dziwię się reakcji przyjaciół rzeczywiście bohaterka przegięła, delikatnie mówiąc(choć bądź co bądź mogło się odbyć bez wulgaryzmów ;) ). Przytulas na koniec oczywiście najlepszy! :D oby więcej takich momentów! Życzę duuużo weny i czasu na kolejne rozdziały! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. dlaczego Oskar jest tylko przyjacielem. Przecież w liście pisała , że go kocha.
    czekam na dalsze losy.oby rozdział pojawił się szybko

    OdpowiedzUsuń
  3. No i fajnie wyszło :) Króciutki, ale bardzo fajny rozdział :) Podoba mi się!
    Dobrze, że wszyscy sobie wszystko wyjaśnili. Oby teraz było tylko lepiej :D
    Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku cudownie <3333333 Czemu Oskar to tylko "przyjaciel" ? :( Czekam na nexta !! :( SZYBCIUTKO PROSZE !!!! ;****

    OdpowiedzUsuń
  5. No mega *.*
    Kurczę, tak się porobiło, że ja na ich miejscu to bym się do końca załamała ;)
    Szacuneczek dla Ciebie, że tak świetnie umiesz pisać :>
    Weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń