W Twoim przypadku „kochać” znaczy „krzywdzić”, na każdym kroku.
Oczami Oskara
Po całym dniu
jedyne, o czym teraz marze to sen. Cóż nie ukrywajmy wczoraj za dużo wypiłem a
dzisiaj cały dzień wszystko mi o tym przypominało. Cóż kac nie jest czymś
przyjemnym.
Po szybkim
prysznicu wślizgnąłem się do łóżka i nawet nie wiem, kiedy dopadł mnie błogi
sen.Dostałem się do świata, w którym mogę oddychać bez tych wszystkich
problemów.
Niestety ten
stan nie trwał wiecznie. Ze snu wybrudziło mnie urządzenie, które bezustannie
dzwoniło...
- Nosz
kurwa...- Dlaczego ja tego cholerstwa musi dzwonić?- Grrrr - Z przyzwyczajenia
zasłoniłem swoje uszy poduszką jednak nic to nie dało, bo ten irytujący dźwięk
wciąż docierał do moich bębenków?.. Wyciągnąłem rękę po to pieruńskie
urządzenie i przejechałem palcem po ekranie nie patrząc nawet, kto śmiał budzić
mnie w środku nocy
- Czego?!
- Oskar?
- Nie, święty
Mikołaj...Kto mów?
- Filip- Na te
słowa momentalnie cały senny stan odszedł a w zamian po raz kolejny pojawiły
się złe przeczucia i strach.
- Filip? Coś z
Wiktorią? Wszystko dobrze?
- Ja
przepraszam, że cie budzę....To ja zadzwonię innym lazem
- Ej
mały...Nie...Powiedz mi, co się dzieje?
- Wiktoria...
Ona jest smutna...
- To znaczy?
- Ona zamknęła
się w łazience.. Dziadkowie ksyca, ale ona nie chce otworzyć...Ona płacze...- I
wtedy w słuchawce usłyszałem dźwięk tłuczonego szkoła...I krzyk babci
Wiktorii..Kurwa, co tam się dzieje? Już po chwili usłyszałem dźwięk przerwanego
połączenia...
Nie wahałem się
długo. Wciągnąłem na siebie pierwsze lepsze ciuchy i już po chwili byłem gotowy
do wyjścia. Wziąłem kluczyki i po raz kolejny cały świat staną mi przed oczami.
Powróciły wszystkie emocje, które dzięki niej ciągle odczuwam. Strach, panika i
myśl, że mogę ja stracić. Czy ona, chociaż przez chwile może dać mi odpocząć od
tego wszystkiego?
Po piętnastu
minutach byłem na miejscu. Zapukałem do drzwi jednak nikt mi nie otworzył.
Pociągnąłem za klamkę i wzeszedłem do środka. Skierowałem się w stronę
krzyków... Gdy wszedłem do pomieszczenia w pokoju dziewczyn siedziała zapłakana
Pani Zosia i jej mąż, który starał się ją uspokoić. Dobijali się do drzwi
łazienki... Wzrok starszej pani skierował się na mnie.
- Oskar, co ty
tu robisz?
- Filip
zadzwonił...Ale teraz nie to jest ważne - Nie miałem ochoty ani na czasu
na rozmowę od razu podszedłem do drzwi...- Ona tam jest?
- Zamknęła
się... I nie chce otworzyć..Próbowaliśmy z żoną otworzyć te drzwi śrubokrętem,
ale nawet ten zamek nie drgnął. Ona ma atak paniki... Pani psycholog mówiła, że
może to nastąpić po odstawieniu leków...- Delikatnie zapukałem do drzwi.
- Wiktoria to
ja....Jesteś tam?- Z pomieszczenia słychać było szloch dziewczyny, który na
chwile ucichł jednak nie trwało to długo, bo powrócił o wiele głośniejszy do
tego dało sie usłyszeć strumień lecącej wody- Ej Wiktoria... Nie płacz...
Jestem tu. Zaraz tam będę.
.Zacząłem
rozglądać się się po pokoju w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby pomóc dostać się
do dziewczyny. Mój wzrok utkwił na spince do włosów Wiktorii.. Kiedyś
otwierałem tak szafkę szkolną, ale nie wiem czy tym razem się uda. Nie zastanawiać
się dłużej sięgnąłem po wybrany przedmiot.- Spokojnie Wiki zaraz tam będę.... -
Po kilku chwilach udało mi się przekręcić ten cholerny zamek i dostać do
środka.
Gdy wszedłem do
środka widok, który zauważyłem po raz kolejny spowodował, że moje serce na
moment przestało bić. W pomieszczeniu panował chaos. Kawałki rozbitego lustra
znajdowały się na płytkach w całej łazience. Wszędzie porozrzucane były rzeczy
dziewczyny. Ona sama siedziała z pokulonymi nogami w wannie. Na jej smukłe i
wychudzone ciało leciał strumień lodowatej wody. Na jej policzkach znajdowały
się ślady rozmazanego makijażu. Wzrok dziewczyny na moment spoczął na mojej
osobie. Jej spojrzenie było pełne bólu i rozpaczy a zarazem takie puste. Jej
oczy wypełniane były paniczny strachem. Strach, który wypełniał jej całe
ciało.Bez namysłu zakręciłem wodę i chwyciłem dziewczynę w swoje ramiona.
Usiadłem obok wanny i bez ogródek posadziłem sobie dziewczynę na kolanach. Jej
delikatne lodowate dłonie oplatały się wokół mojej tali.. Ja przycisnąłem ją do
swojej klatki. Moje dłonie delikatnie uspokajająco głaskały jej plecy.
- Już ciiiii...
Już nigdy cie nie zostawię.... Jestem tu.... Spokojnie - Jej ciało przeszedł
dreszcz delikatnie odsunąłem ją od siebie następnie założyłem na nią moją bluzę
Po chwili jej babcia przyniosła dodatkowe koce. Otuliłem nimi dziewczynę, które
ciągle płakała.- Słoneczko już dobrze.... Spokojnie... Oddychaj powoli.....Nie
jesteś sama. Zawsze będę, kiedy mnie potrzebujesz.... Jesteś moją przyjaciółką
już na zawsze...
Oczami Wiktorii
Obudziłam sie w
swoim łóżku obok mnie znajdował sie blondyn. Nie pamiętam za wiele z
wczorajszego wieczoru, ale jego obecność zapamiętałam doskonale. Nagle
odzyskałam tak jakby całe zabrane mi bezpieczeństwo. Wtuliłam sie w jego klatkę
jeszcze z większą siłą...Zdecydowanie tu jest moje miejsce. Musze w końcu z nim
porozmawiać... Nie mogę pozwolić bym go straciła...Przecież ja go kocham....
Dźwięk telefonu
skłonił mnie bym w końcu wyślizgnęła się sie z jego stalowego uścisku. Mimo że
nie miałam na to ochoty nie chce by urządzenie go obudziło. Należy mu sie
odpoczynek szczególnie po takiej nocy. Odebrałam jego telefon.
- Halo
- No cześć
Słonko gdzie jesteś? Mam nadzieje ze nie zapomniałeś o naszym spotkaniu?
Hmmm.
- Kim ty
jesteś?
- Yyyy to
raczej ja powinnam o to spytać ?... Gdzie jest Oskar? Daj mi go do
telefonu...
- No po moim
trupie kochaniutka...- Moje ręce zaczęły drzeć. Nie żebym miała coś do niej,
ale juz nie lubię Suki...
- Wiktoria tak?
- Skąd znasz
moje imię? Kim ty jesteś do cholery?
-Dam ci dobra
rade...
- No słucham
uważnie
- Oskar juz nie
jest twój. Przez swoja głupotę go straciłaś. I wiesz, co? Ja sie nim
odpowiednio zajęłam i w sumie jestem ci wdzięczna. Dzięki tobie mam tak wspaniałego
chłopaka...
- To ja też ci
dam dobrą rade... Spierdalaj...I zostaw Go! ON jest MÓJ szmato!!! - Z wielką
złością nacisnęłam czerwoną słuchawkę a telefon rzuciłam gdzieś w kont. No, co
ta dziewuch sobie wyobraża.No chyba jej sie w główce poprzestawało,... Ona
jest... Wrrrr.. Nie jak ja ją spotkam to dziewczyna życia nie ma. Jak ona tak
mogła? Pfff Oskar jest jej? Dobre sobie... Ciekawe, dlaczego leży w moim
łóżku... Obok mnie.... Właśnie powinnam jej to powiedzieć.... Spokojnie
Wiktoria wdech i wydech...
Całe moje
ciało rozpierała złość. Chyba jeszcze nigdy nikt nie wyprowadził mnie tak z
równowagi.A co jeśli ona ma racje? I on ja kocha? A ja... Nigdy nie powiedział
prosto, że mnie kocha...Może powinnam odpuścić. W sumie najważniejsze żeby był
szczęśliwy. Ciekawe czy ona jest ładna. Pewnie może chodzić... Pewnie to ideał.
Ja chce jego szczęścia... Najwyżej usunę sie w cień... Spojrzałam na spokojna
twarz Żelka... Czemu to musi być takie trudne?..
Delikatnie
ponownie wsunęłam sie w jego ramiona. Jeśli to ma być ostatni raz, gdy on leży
obok mnie i jest tylko mój chce by ta chwila trwała wiecznie. Po chwili
wyczułam jak jego mięśnie sie napinają delikatnie podniosłam głowę. Moje
spojrzenie napotkały jego niebieskie tęczówki. Pod ich błękitem rozpływałam sie
i moje serce przyśpieszyło jeszcze bardziej
- Cześć...-
Jego zachrypnięty głos spowodował ma mojej skórze ciarki. Jak ja za nim
tęskniłam?- Hej...- Automatycznie przygryzłam dolną wargę i wyswobodziłam go ze
swojego uścisku. Miałam wrażenie, że nie czuł sie w nim komfortowo.- Yyy jak
sie spało?
- Nie
najgorzej... A Tobie? Jak sie czujesz?
- Odkąd tu
jesteś to lepiej...- Nie wierze ze to powiedziałam. Na jego twarzy zawitał
delikatny uśmiech...- Oskar możemy pogadać?
- Myślę ze
nawet powinniśmy...
-To może ja
zacznę.Przede wszystkim chce ci podziękować... No wiesz za to, że przyjechałeś
w nocy...
- Spoko... I
tak nie miąłem nic innego do roboty...
- Mogłeś spać?
Każdym bądź razie dziękuje
-Cóż, od czego
ma sie przyjaciół.- Ałć... Zabolało...
- Taa... Jasne...
- Gdzieś tak
koło 12.
- O Fuck.... -
Chłopak z szybkością światła wstał i zaczął zbierać swoje rzecz....
- Czemu sie tak
śpieszysz?
-Boooo umówiłem
sie z kolegą... I na śmierć o tym zapomniałem już jestem spóźniony.
- Tak a ten
kolega to wysoka blondynka
- Yyyy, o co ci
chodzi?
- Może o to ze
mnie okłamujesz.... Gadałam z Nią...
- Z kim?
- Dzwoniła do
ciebie, gdy spałeś. Nie chciałam cie budzić, więc odebrałam....
- Aha... A mogę
wiedzieć, kto ci pozwolił odbierać moje telefony?
- Jakoś nigdy ci
to nie przeszkadzało - Nasze głosy były coraz bardziej podniesione...
- No to kurwa
teraz mi to przeszkadza! Gdzie jest ten cholerny telefon?...
- A co? Boli
cie to, że dowiedziałam się sie prawdy?
-, Jakiej kurwa
prawdy?!
-, Że z nią
jesteś
-, Z kim?
- Z tą
dziunią?...
- A nawet,
jeśli tak to, co? Zazdrosna jesteś?
- Nie. A nawet,
jeśli to, co?
-Ty masz tych
swoich fagasów to ja nie mogę mieć dziewczyny?
- Ja sie kurwa
nikogo nie mam!!! O co ci chodzi
- O Łukasz
Damiana i innych.... Sorry, ale skoro ty układasz sobie życie to, czemu ja nie
mogę?
- Nie!!!!Bo...
- Bo kurwa, co?
– Przybliżył swoją twarz do mojej. Nasze usta dzieliły minimetry.
- Bo cie kocham
Kretynie.- Wtedy niewiele myśląc porostu przybliżyła sie do niego. Połączyłam
nasze usta w namiętnym pocałunku. Moje dłonie oplatały sie na jego karku. Tym
pocałunkiem chciałam przekazać ile do niego czuje. Był on krótki gdyż chłopak
po chwili mnie od siebie odsunął i patrzeć mi w oczy powiedział
-Ale ja cie
kurwa NIE kocham..
______________________________
Bum... Wróciłam nie wiem czy na dłużej czy tylko na chwile ale trzymajcie rozdział.
Co o tym myślicie ? I ogólnie spytam jesteście w drużynie Oskara czy Łukasza :3
Każdy komentarz mile widziany ;)
DZIĘKUJĘ Kochane mordki za wsparcie :*
Szczególnie dwóm wariatką Rudej i Madzi ♥